niedziela, 31 października 2010

台風ファックユー! (Taifuu fakku yuu!)



Japonskie Halloween. 
Zdjecie pochodzi z TEGO bloga  -  pod linkiem zas znajdziecie jeszcze wieksze dziwactwa

         Zycie w nowym kraju, zwlaszcza Japonii, wymaga starannego planowania. Sprawdzic trasy na google maps, wybadac koszta biletu, zapakowac walowke etc. Ale czasem, niezaleznie od tego jak sie czlowiek nie przygotuje, wszystkie misterne zamiary i tak ida do piachu - los ten spotkal na przyklad moje wczorajsze plany halloweenowe. 
         Otoz, najsampierw chcialam isc na specjalistyczna, japonska parade. Niestety okazalo sie, ze na Tokio idzie dysc, wiec parade odwolano. Pomyslalam zatem, ze moze pojde z miedzynarodowymi studentami Todaiu na Roppongi. Niestety madszedl tajfun. Tajfun ow (maly i zupelnie niegrozny) uderzyl na zatoke tokijska wczoraj w towarzystwie huraganowego wiatru oraz sciany deszczu (a w Japonii, moi drodzy, okreslenie ‘sciana deszczu’ to nie figura stylistyczna tylko autentyczna SCIANA ZROBIONA Z WODY USTAWIONA ZARAZ ZA WASZYMI DRZWIAMI WYJSCIOWYMI). Bohatersko, niepomna katastrofalnych warunkow atmosferycznych, podjelam probe dojechania na stacje kolejowa lecz wyznam, ze dotarlam jedynie do supermarketu, gdzie zaopatrzylam sie w pokarm na caly dzien a nastepnie zawrocilam z podkulonym ogonem, by zamknac sie w pokoju z goraca herbata, pozywieniem i zadaniami domowymi (ktorych obfitosc zapewnia mi intensywny kurs jezykowy).


To akurat ulewa w Rashomonie lecz ulewa w Mitace niewiele sie rozni
         Uporawszy sie z wszystkimi wypracowankami, cwiczonkami, sluchankami i tescikami ze zgroza zorientowalam sie, ze jest bardzo pozno - tak pozno, iz byc moze stracilam juz szanse nawet na moj akademikowy wieczor halloweenowy - szybko skomponowalam wiec kostium (z moich gorsetow udalo sie zmontowac tylko model ‘halloweenowa wszetecznica’) i w te pedy polecialam do lokalnej swietlicy. Okazalo sie, ze cale sushi zostalo juz zjedzone, ale za to 
  • po pierwsze primo: zostalo jeszcze sporo drinkow 
  • po drugie primo zwinieto biureczko, przy ktorym uiszczalo sie oplaty za wstep!
          Wsliznawszy sie (bezplatnie i nieco nielegalnie) na sale odszukalam tam moich faworytow - Pustaka Francuza (jakze odpowiednio przebranego za wielka zielona zabe) oraz Portugalczyka Zielarza (ktory chyba uznal, ze skoro sa jego urodziny, to zamiast sie przebierac moze w ramach preparacji wypalic dwa kilo marihuany). Jako lokalni starcy przesiedzielismy, przegadalismy i przepilismy co nieco. Wszystko to jednak bylo jakies malo porywajace, wiec szybciej niz planowalam umknelam do pokoju. Po drodze za parawanikiem zaobserwowalam pijanego w sztok Skosnego przebranego w kostium Krolewny Sniezki. Quite disturbing.
          Dzieki grzecznemu polozeniu sie spac o rozsadnej porze dzis zdolalam wstac na orientacje Kursu Klasycznego Tanca Japonskiego Dla Obcokrajowcow (a raczej obcokrajowczyn!). Zanim ze zdziwieniem/zgroza zaobserwujecie, ze Majzilla raczej nie tanczy klasycznie pozwolcie, ze podpowiem Wam jedno: DARMOWE YUKATY I DARMOWE TABI! Ze wszech miar oplacalo sie wiec odszukac sale treningowa 日本舞踊芸術文化協会. W towarzystwie innych zamorskich barbarzyncow plci pieknej obejrzalam filmik orientacyjny, dowiedzialam sie, ze tak naprawde to nie jest kurs tylko przygotowanie do WIELKIEGO KONKURSU ZAGRANICZNYCH WYKONAN JAPONSKICH TANCOW (jakos na plakacie tego nie napisali, skubaniutcy!) a co najwazniejsze: umiescilam swoje wymiary w oficjalnym podaniu o japonska, tradycyjna odziez (odbierajaca podania pani miala doprawdy wspaniala mine, kiedy dowiedziala sie, ze moj rozmiar nogi to japonskie 26..chyba nie sadzila, ze takie dziwadlo moze w ogole istniec!). W kazdym razie: juz za dwa tygodnie pierwsza proba i ja jako BIALO-ROZOWA SLONICA W JAPONSKICH PLASACH! Trzymajcie kciuki!
          W drodze powrotnej (ZNOWU na stacji Yotsuya i ZNOWU na moich ulubionych dlugich schodach.. daje slowo to nie moze byc przypadek!) spotkalam doktor Merklejn. Przypadek chcial, ze akurat spieszyla na miedzynarodowa msze do tokijskich jezuitow, wiec (jako, ze przez perspektywe darmowych yukat olalam dzisiaj moich pierwszych chrzescijan) skorzystalam z okazji i podlaczylam sie do przedsiewziecia. 

Tokijski kosciol pod wezwaniem sw. Ignacego (a jakze!). Zmiesciloby sie w nim okolo 40 mitackich kosciolow. Architektura bardzo jezuicka: szaro-stalowa ale robiaca monumentalne wrazenie (zwlaszcza dzieki wielkiemu swietlikowi w dachu...) Szkoda, ze figura Chrystusa ma jakby troche za dlugie rece (moze to od nadmiaru blogoslawienia?)
        Aha - w Japonii msza miedzynarodowa oznacza glownie msze dla FIlipinczykow. (Skad ich sie tam tylu wzielo?!). 
        Po wszystkim poszlysmy z Pania Doktor na tzw. Ciepla Bule oraz konwersacje na tzw. Poziomie. (Misiu oraz Ado, macie specjalne pozdrowienia! Reszta japonistow tez ma pozdrowienia, ale nie imienne, bo akurat Was nie obgadywalysmy). 
Czytam: Duzy Format, ostoje sensu w GW, zwlaszcza TO (historyczno-biograficznie) i TO (cyniczno-politycznie)
Slucham: Fever Ray - When I Grow Up - moja ulubiona piosenka i moj ulubiony teledysk zeszlego roku. Zawsze, kiedy wyplywa temat tanca tlumacze, ze to co tu zaprezentowano jest dla mnie tancem idealnym!
Dokonania: Udalo mi sie znalezc waciki! Maja 4x4 centymetry i chyba defaultowo powinny sluzyc do opatrunkow ale co tam!
Fun fact:  W Japonii nie ma czasu letniego i zimowego
PS. Moje prezenty dla Portugalczyka z okazji jego 26tych urodzin - courtesy of the local 100Y shoppe:


Ostatni krzyk mody - kolorowe, antytajfunowe, przeciwdeszczowe palto na rower


Endemiczne dla Japonii czarne, satanistyczne waciki na patyczkach

5 komentarzy:

  1. hmhmhmhmh :) czyli szlachetna mayonella będzie umiała tańczyć w piżamie :) hohohohohoho :) to jeszcze kurs przygotowywania herbatki, układania ikeban, kręcenia sushi i wyrobienie nawyku dreptania 1 metr za mężem i będziemy mogli uznać, że wyjazd do Nipponu przyniesie skutki :) oczywiście nawet nie śmiem podejrzewać, że małżonek JW zgodził się tak ochoczo na ten wyjazd właśnie z tego powodu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a i w sprawie deszczu to mamy dla JW pomysł na prezent jak zajedzie do Polski ew wyślemy razem z małżonkiem :)
    http://gunshop.pl/index.php?products=product&prod_id=406

    prawda, że śliczne ? i na pewno lepsze od tych nippońskich 100 yenowych torebek foliowych :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Japońskie tańce są całkiem ciekawe, pamiętam jak japonki mnie uczyły. Było masę zabawy, szczególnie dla nich, bo wielki białas próbujący naśladować drobne japoneczki musiał wyglądać przekomicznie.
    Ale czego nie robi się dla ciekawych fantów, takich jak yukata. :P

    Poncho to bardzo dobra sprawa, nie raz mnie uratowało na poligonie, a przy odpowiednim dodanie elementów można z niego jak by co ponton zbudować. :P

    P.S. Proszę o usprawiedliwienie mojej nie obecności przez weekend w komentarzach. Prowadziłem akcje zarobkowa z harcerzami, i nieczęsto bywałem przed kompem. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepiej się leży pod zniczem od harcerzy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nom, my w Narze też mieliśmy raz w miesiącu "mszę po angielsku" - tyle tylko, że połowa modlitw była po... filipińsku właśnie! :D
    Na początku mocno się głowiłam, cóż to może być za język... O.o

    OdpowiedzUsuń