środa, 6 października 2010

Tour de Mitaka

obiecane zdjecia czyli zamiast sciany tekstu sciana obrazkow!

Najmilsi moi czytelnicy! Dzis wreszcie mialam szanse porzadnie sie wyspac i chyba ostatecznie wyrownalam jetlag. Odziana w spiochy (coz, sen do poludnia nie nastroil mnie bojowo w stosunku do rzeczywistosci) podreptalam na parter, gdzie mamy skrzynki pocztowe. Powinnam byla znalezc tam ksiazeczke bankowa do zalozonego wczoraj konta. Rzecz w tym, ze przesylka jakos nie dotarla. Jest to zupelnie niemozliwe, zwazywszy na nadprzyrodzone mozliwosci japonskiej poczty, ktora (podobnie jak japonskie pociagi)spoznia sie tylko podczas klesk zywiolowych wielkiej skali. Niemniej stalo sie. Niestety, bez rzeczonej ksiazeczki moje mozliwosci bankowo-nabywczo-przelewowe zostaly powaznie zwichniete a z dzisiejszej wyprawy po telefon komorkowy niewiele wyszlo. To znaczy owszem, nawiedzilam salon Softbanku, lokalnego operatora (moge tu spokojnie promowac jego nazwe, gdyz dzieki pakietowi darmowych rozmow w obrebie sieci miedzy 5:00 a 21:00 jest to ulubieniec wszystkich studentow zagranicznych i niech ma z tego jakas korzysc, o!) ale glownie w celach turystycznych. Nieprawdopodobnym zbiegiem okolicznosci pani ekspedientka miala katalog dla przybyszow zza morza, wyjasniajacy w podstawowych jezykach swiata jakie dokumenty sa potrzebne do podpisania umowy i jak wyglada procedura wysysania przez operatora z mojego konta miesiecznych oplat (Softbank robi to sam, co jest w sumie mile). Katalog okazal sie zbawieniem, gdyz przemila sprzedawczyni operowala tak nawarstwionym jezykiem grzecznosciowym, ze rozumialam z niego co trzecie slowo. Zwlaszcza spojki. Bardzo tez chciala zaoferowac mi telefon z telewizorem, gpsem i napedem atomowym wart rownowartosc mojego miesiecznego stypendium. A kiedy poprosilam o tanszy (z naciskiem na NAJTANSZY) model oglosila mi, ze juz go wyprzedali. O nie, Softbanku! Odnajde wymarzonego elektronicznego rzecha w innym salonie. Moze jednak wezme ze soba Mimoze, bo (mimo ksiazeczki) czarno widze te procedury. W zasadzie to zaraz napisze do niej maila - niech go sobie odbierze na swoim japonskim telefonie i niech pomysli jak ja musze sie strasznie czuc nie posiadajac takowego.

Zeby dzien nie byl tak zupelnie zmarnowany wymienilam w banku dolary (kto wie kiedy dotrze do mnie stypendium? Z drugiej strony: im pozniej dotrze tym wiecej sie go nawarstwi.. Forever 21 Japan, here I come!!!)

Tymczasem ku czci mojego dzisiejszego nierobstwa: obiecane tour de Mitaka.





Najpierw pojazd, byscie mogli wreszcie docenic jego przecudna urode (Mamo, ta niebieska kulka to Freak (r) z Sacrum-profanum: straznik moich kluczy do blokady kol).



Pierwszy przystanek: urzad miejski w postaci modernistycznego cemenciaka. Zazwyczaj jest w nim tak wlasnie pusto (chyba ze akurat trwa inwazja AIKOMowcow) i mozna wszystko zalatwic bez czekania w kolejce




Tu zas obowiazkowy element kazdego miasta japonskiego - boisko do baseballa. Samochod w ksztalcie cegly to tez wyspiarska specjalnosc.




Fragment legalnego, darmowego parkingu o ktorym pisalam ostatnio. Jak widzicie posiadanie roweru w kolorze tzw. oczojebnym ma pewne plusy, kiedy przychodzi do lokalizacji tegoz roweru w tlumie.




Przecietna Mitacka boczna ulica, wlasnie takimi pedaluje na stacje.



Sklep gdzie nabylam rozowe prawie-ostre kolo. Nalezy go upamietnic. Pan z obslugi byl iscie japonsko mily i wyjatkowo niejaponsko serdeczny



Zabudowa jak widac gestnieje wraz ze zblizaniem sie do dworca



Na szczescie dworzec mitaka to tak naprawde mniejszy z mitackich dworcow. Wiekszy i popularniejszy jest dworzec Kichijoji - typowy podmiejski moloch, ktorego unikam jak ognia, ku zdziwieniu wszystkich moich japonskich rozmowcow (ktorzy absolutnie nie sa w stanie uwierzyc jak moge umyslnie wybierac wybrac stacje na ktorej pospieszne do Tokio odjezdzaja co dziesiec minut a w godzinach szczytu co cztery, zamiast ta gdzie dzieje sie to dwa razy czesciej).



Codziennie jadac sobie takimi oto uliczkami mysle, ze haslo “miasto wody i zieleni” ktorym reklamuje sie mitaka nie jest wcale az takie od rzeczy


Mitaka jest generalnie plaska (i dzieki bogu, bo calkiem polubilam jazde na rowerze w szpilkach).. Tylko tuz przed akademikiem teren opada, co sprawia, ze wyjazdy sa nieco mniej mile ale za to przy powrotach jedzie sie z tzw. letkiej gorki co wspomaga odczucie dobrze wykonanego obowiazku (nawet jesli dzien spedzilo sie tak jak ja na bezuzytecznej podrozy do sklepu Softbanku)




Rower bezwstydnie zostawiam na parkingu nie swojego budynku bo stamtad najlatwiej go rano wywlec



Moj dom na wygnaniu wyglada zas tak. Skojarzenia z koncem ludzkosci i roslinnoscia porastajaca ruiny cywilizacji jak najbardziej na miejscu. Jesli czytaliscie Swiat bez nas to to jest miej wiecej ten sam klimat



Koty to jedyni wspolokatorzy, co do ktorych istnienia mam pewnosc. Zyja tu w ilosciach nieogarnionych ale wygladaja na szczesliwe (dodaje to zanim ktos [Izabello, I’m looking at you!] wpadnie na pomysl zeby przyjechac i wszystkie je wysterylizowac/oddac do natychmiastowej adopcji). Moze pozeraja insekty. Hm, to wyjasnia brak insektow. Czyzbym odkryla jakis unikalny ekosystem? Hmmm....



Czytam: zasady korzystania z pocztowego konta bankowego. do piatku musze zaksiegowac calkiem pokazny przelew ubezpieczenia akademikowego i wolalabym zeby dotarl tam, gdzie powinien

Slucham: Wolfsheim Annie - gute, deutsche, alte, elektronische smety. Exactly what makes me weirdly happy.

Dokonania: kupilam talerz. wlasny talerz jest niezbednym akcesorium na domniemana akademikowa impreze integracyjna 10.X. Zamierzam wtedy podjac ostatnia probe sprawdzenia CZY KTOS POZA MNA TU W OGOLE MIESZKA.

Fun Fact: w mitace ma swoj warsztar cudownej urody staruszek, ktory od niepamietnych czasow produkuje namioty na zamowienie - dowolnych rozmiarow, ksztaltow etc.


PS. Mis zwrocil mi uwage na potworny szablon. Coz, to mialabyc manifestacja ignoranicji w stosunku do blogowej mody. No ale jesli nawet maz informatyk przywoluje argumenty mojego plastycznego wychowania nie mam wyboru (hm, zwlaszcza ze rzeczywiscie jestem w stanie sobie wyobrazic co dziekan Nowinski powiedzialby widzac te piekna korelacje tla i tekstu) postaram sie spedzic dzisiaj chwile z ABSOLUTNIE NIEINTUINCYJNYMI KOSZMARNYMI ustawieniami blogspota. A dla Was bonus. Kawal mojej sciany gdzie przyklejam wszelkie wazne rzeczy o ktorych nie wono zapomniec (jak na przyklad to, ze mam meza i jak on wyglada..)


5 komentarzy:

  1. Ha! Jest dużo lepiej :)
    Choć czcionka i odstępy między wierszami... :P
    Anyways, chyba zareklamuję Cię na fb, strzeż się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Majonella!

    Ha!Założyłam sobie dla Ciebie gmaila, żeby móc postować (pościć:)), doceń to! Od tej pory możesz do mnie pisać ( i Wy, inni ludzie, którzy to czytacie) na:
    kiarchan@gmail.com
    A obserwacje moje są następujące:
    1. Oddawaj jesień (wczoraj miało miejsce pierwsze użycie rękawiczek!)
    2. Czy zechciałabyś poprosić kogoś, aby stanął z aparatem w ręku na dole górki, którą Ty będziesz zjeżdżać w szpilkach i na japońskiej hulajnodze?:-)
    3. Jestem z Ciebie ogromnie dumna, żeś taki braveheart i nie czaisz się, tylko wszędzie wciskasz na krzywy ryj, wykorzystując napotkane na swej drodze istoty bez względu na kolor skóry i chęć do konwersacji. Keep doing!
    Buziaki,
    Kiar

    OdpowiedzUsuń
  3. Carolu,
    1. NEVAHR!!!
    2. hm, popracuje nad tym
    3. Coz, ma rodzicielka nie bez powodu nosi przydomek "ludzki czolg"...dobrze wiedziec ze odziedziczylam po niej cos wiecej niz zamlowanie do butow :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pojazd dwu kołowy bardzo zacny a kolor nie do pomylenia, prawie jak maluszek Ani. Widać z daleka i nie sposób przeoczyć.
    Zawsze mnie zadziwiała instalacja elektryczna Japonii, nawet tam będąc nie bylem w stanie jej rozwikłać, istna plątanina kabli na słupach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach no i utwór na cześć twojego wehikułu.
    http://www.youtube.com/watch?v=ARwZ3scXQ7U

    OdpowiedzUsuń