piątek, 8 października 2010

Miss Bimbo


JAK TO STYPENDIUM BEDZIE DOPIERO 29GO?!!



Kochani, pisze sie do Was zagryzajac bardzo tradycyjny japonski przysmak: slodkie paluszki z polewa truskawkowa. Raczej nie powinnam ich jesc - dzisiaj biuro wspolpracy z zagranica przyslalo rozklad przelewow stypendialnych, z ktorego jednoznacznie wynika, ze do konca miesiaca musze zacisnac pasa... Do tego rano przelalam uniwersytetowi rownowartosc czterech rozowych rowerow na poczet bezzwrotnego ubezpieczenia. Podobno to za szkody, ktore na mur beton poczynie swoim gajdzinskim nieokrzesaniem w pokoju akademikowym.

Tak wiec pani bida, Miss Bimbo czyli po japonsku ミス貧乏. Dobrze ze przynajmniej objawila sie ksiazeczka bankowa. As it seems, listonosz po prostu nie mial do mie telefonu zostawil ja w biurze akademikowym (mowilam: na japonska poczte nie ma mocnych!). W kazdym razie obecnosc ksiazeczki oznacza, ze moge kupic telefon, na co przeznacze ostatnie finansowe zaskorniaki.

Wracajac do tejze ksiazeczki: bank pocztowy do ktorego decyzja Todaiu naleza wszyscy studenci zagraniczny nie jest moim przyjacielem. Probowalam za jego pomoca dokonac nieszczesnego ubezpieczeniowego przelewu, lecz niestety - po wypelnieniu kilkunastu egzemparzy polecenia przekazu pienieznego (wiadomo, ze zapierwszym razem nie moglo sie udac.. tyle mozliwosci pomylek: odbiorca z adresatem, oddzial banku z nazwa banku, numer konta z adresem, telefon zleceniodawcy z telefonem odbiorcy, podpis z pieczatka, blankiet zielony z blankietem niebieskim etc.) okazalo sie, ze w sumie to gotowki mi na poczet tego przelewu nie moga w banku Yucho przyjac (nazwe Yucho podaje tu by okryc ja hanba. Instytucja ta ukazala mi dzisiaj bowiem standardowy paradoks “wzraz ze zwzrostem ilosci obslugi i szerokosci usmiechu owej obslugi maleje szansa na zalatwienie sprawy”). Koniec koncow po pol godzinie spedzonej na poczcie popedalowalam do JA Cash Services gdzie juz bez problemu (zaledwie trzy polecenia przelewu wypelnione z bledem) powierzylam uniwersytetowi swe ostatnie oszczednosci. No, moze przedostatnie. (Mamo, nie panikuj!)

Anyhows, w zwiazku z przymusowym planem racjonalizacji budzetu postanowilam zawitac na uniwersytet gdzie administracja zaplanowala kolejna orientacja dla obcokrajowcow. Zwienczeniem eventu miala byc darmowa kolacja. Z wewnetrznych rachunkow wyszlo mi, ze kalkuluje sie zaplacic za bilet w te i wewte do Tokio jesli tylko zjem conajmniej trzy rozne potrawy.

Skoro i tak czekal mnie wyjazd do centrum postanowilam po drodze odebrac wyniki wczorajszego testu jezykowego... Coz, na swoja obrone powiem, ze blamazu calkowitego nie bylo - przynajmniej nie oblalam zadnej czesci. Z tej dotyczcej biernej znajomosci jezyka jestem nawet calkiem zadowolona, gorzej z reszta... Dosc rzec ze w polu “Komentarze” pani recenzentka wpisala mi “もう少し勉強するいいでしょう” Czyli “moze ewentualnie dobrze byloby jeszcze troszeczke sie poduczyc” co jest Japonskim odpowiednikiem okreslenia “ZAMORSKA MALPO, CZEKA CIE WIELE PRACY A I TAK PEWNO NIC Z TEGO NIE WYJDZIE BO TWE ZWOJE MOZGOWE SA SKRECONE W NIEWLASCIWA STRONE!!!”

Ehm, tak. Obciazona takim wyrokiem przemiescilam sie do recepcji, gdzie mialam zaplanowana orientacje. Dzisiejsza w przeciwnosci do wczorajszej byla przeznaczona za wszystkich nowych nie-Japonczykow na uczelni (nie tylko tych z mojego wydzialu). W zwiazku z tym zdominowali ja fizycy, chemicy i biolodzy - czyli te specjalizacje na ktorych i tak wiekszosc wykladow odbywa sie po angielsku a ilosc obcokrajowcow (ku mej radosci absolutnie nieznajacych japonskiego) jest znaczna. Tour jak tour: zaraz na poczatku zgubilam swoj SWIETY NUMEREK, zwiazany z przyporzadkowana mi grupa i przykleilam sie do innej, wybranej logicznie, to jest na podstawie obserwacji fizycznej atrakcyjnowci prowadzacych. Wybor wyszedl mi na dobre, choc okazalo sie, ze oprocz mnie w owej grupie Todai zwiedzali sami francuscy fizycy.

Po godzinnym blakaniu sie wsrod kampusowych budynkow-klonow w stalowce podano nam dlugo oczekiwany pokarm. Hurra! Jak prawdziwy doktorant wciagnelam ile sie dalo, zmitrezylam sporo czasu na bezsensownym small-talku z ludzmi przeroznych kolorow i ksztaltow az wreszcie (mniej wiecej kiedy sympatyczny Holender stwierdzil, ze moj kraj buduje sobie drogi z jego podatkow i ze to mu sie nie podoba) odkrylam w sobie nieodparta chec udania sie do dom. W koncu do Mitaki dluga droga a po zachodzie slonca robi sie chlodno (wyobrazcie sobie, temperatura spada do DWUDZIESTU STOPNI!!!)



Czytam: wstyd przyznac, nic nie czytam. mozg mi sie zlasowal

Slucham: Mika vs. The Red One - We Are Young (z soundtracku do Kick-Ass)... only the cutest, sexiest, most flamboyant nerd EVAHRRR!

Dokonania: Wyjasnilam dzisiaj okolo dziesieciu roznym Chinczykom, ze nie, W POLSCE WCALE NIE JEST ZIMNO CALY ROK

Fun Fact: profesor Eiichi Negishi, tegoroczny laureat Nobla jest absolwentem Todaiu. Podomnie jak 10 innych japonskich Noblistow. polskie szkolnictwo wyzsze ma jeszcze troche do nadrobienia.




(a tu z dedykacja dla Kasi, Ani i obu Jasiow Mika w Japonii... i pomyslec, ze to mnie sie wydawalo, ze odstaje wzrostem od lokalnej populacji...)


PS. Bylabym zapomniala rozwiazac suspens dotyczacy prezentu, jaki zostawil mi wczoraj mister Burak. Okazala sie nim.. japonski swierszczyk! Nowiutki, z

nawet

nierozpakowana plyta zawierajaca film, jak mniemam edukacyjny. Poczatkowo chcialam wziac wydawnictwo i poswiecic mu osobny wpis, ale potem stweirdzilam , ze nie wiem co Burak z nim robil, wiec ze wzgledow epidemiologicznych gazete wrzucilam do “smieci palnych” a plytke do “smieci niepalnych”.


2 komentarze:

  1. Jak mogłaś wyrzucić płytkę i świerszczyka? Czy podróże ze mną niczego Cię nie nauczyły? Nigdy nie rezygnuj z szansy na poobcowanie z inną, skośną kulturą. Nawet buduarową.Gdzie Twoja dociekliwość? Shame on U!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyrzucić japońskiego świerszcza? To gwałt na ciekawości kultury, zwłaszcza seksualnej, bo takich dziwactw nigdzie indziej nie ma.

    Jak to powiedział ktoś zupełnie nieznany "Myślano, że markiz DeSade wymyślił wszystkie perwersyjności, a potem Japonia otwarła się na świat!"

    OdpowiedzUsuń