środa, 20 października 2010

Mensch vs. Machine



jak zrobic przelew nie dostajac przy tym wylewu

          Dzien dobry. Dzisiaj przytrafilo mi sie wolne, zatem wreszcie wyspalam sie solidnie (prosze nie kierowac na mnie nienawistnych, biurowych spojrzen!). Pewnie spedzilabym caly dzien pod koldra, bo we wczorajszej pociagowej prognozie pogody (sic!) zapowiadali deszcz, lecz niestety z pokoju wywlekly mnie dwie rzeczy, ktorym nie umiem stawic czola: glod oraz japonska biurokracja. 
          Pierwsze spacyfikowac bylo latwo i przyjemnie. (Przy okazji, czy ktos moze polecic mi jakies dobre 団子?  Zasadniczo uwielbiam 団子, ale co jakies kupie to trafiam na wersje slona/ polana uobrzydliwym - a zdradliwie wygladajacym na pyszny - lukrem etc.)
          Co do drugiego, to nastala pora zebym wreszcie zaplacila firmie dostarczajacej mi internet. Oto wiec przedstawiam Wam ekscytujaca (choc zdradliwa!) procedure obslugi konta w banku pocztowym Yucho!
          Oh boy. Od czego zaczac? Pisalam juz  o przelewie, ktory musialam wykonac w JA cash services, kiedy Yucho odmowilo przyjecia ode mnie gotowki. Dzisiaj, pomna tamtej porazki (czyli uzbrojona w karte do bankomatu i ksiazeczke bankowa) udalam sie WPLACIC pieniadze, zeby potem moc je via Yucho przeslac moim internetowym bogom. W Japonii pieniadze najlatwiej wplacic w czyms TAKIM:


jak widzicie guzikow i tajemniczych otworow mamy tu mnogosc. dodatkowo cale to ustrojstwo uaktywnia sie, gdy sie do niego zbliza i zaczyna do nas gadac!
          Piekielna machina, ale skoro bez problemu pobrala ode mnie gotowke i zarejstrowala ja na moim koncie to odetchnelam z ulga, ze moze nie bedzie tak strasznie. HA! Niestety automat zaczal stawiac opor w momencie, w ktorym probowalam dokonac ze swojego swiezo zaslilonego rachunku jakiegokolwiek przelewu. Po kilku probach westchnelam z rezygnacja, sprzedalam maszynie kopa (ale ostroznego, bo to taki poziom technologiczny, ze nie wiadomo czy nie odda!) poczym przemiescilam sie do okienka, gdzie wypelnilam standardowy blankiecik. 
          Krotko jestem w dziwnym, japonskim kraju, wiec zaskoczyla mnie (choc przeciez wcale nie powinna!) propozycja pani w okienku, ze skoro ja biedna, nieboga nie rozumiem japonskiego bankomatu to ona pojdzie ze mna i wszystko za mnie zrobi (czyli zebym nie musiala placic prowizji za angazowanie pracownika z krwii i kosci tenze sam pracownik poszedl ze mna do automatu... kocham japonska logike!). Japonka gladko pokonala zlowrogi Automaton, co jest godne podziwu tym bardziej, ze walczac z nim, rownoczesnie wykonywala glebokie uklony powitalne i pozegnalne w strone wszystkich wchodzacych i wychodzacych do banku... Ach, dzieki Ci japonski standardzie obslugi klienta tak bardzo oddalony od standardu polskiego!

A to moje dwie 通帳: ksiazeczki bankowe. Dostaje sie taka przy zalozeniu rachunku, mozna na niej rejstrowac wszystkie transakcjie, sluzy za substytut karty (autentycznie! wklada sie ja do bankomatu!) oraz jak podejrzewam ma jeszcze wiele innych mocy, ktore dopiero odkryje.
Ja posiadam juz dwa egzemplarze, albowiem pierwszy okazal sie trefny i trzeba bylo natychmiast zamienic go na nowy. Zauwazcie tez, ze moje nazwisko jest na mozliwosci ksiazeczki za dlugie. Pomyslec ile byloby radosci, gdybym jednak zdecydowala sie na Lenczowska-Sarnowska!
Czytam: Etykiete drinka Cocktail Partner.
Slucham: Kraftwerk - The Man Machine live, what else? Postuluje, zeby typografia byla jedyna dopuszczalna koncertowa wizualizacja!
Dokonania: Odebralam oficjalny certyfikat rejstracji ufoluda. (Alien Registration Card). Jestem juz stuprocentowo legalnym japonskim bialasem.
Fun Fact: Ile okienek jest na Waszej poczcie? Na mojej pietnascie!
PS. Mitackie koty sa jak krakowskie golebie. Maja w duzym powazaniu humanoidy i NIE DA SIE ich niczym przestraszyc. Czy pisalam juz o tym, ze ostatnio widzialam jak jeden lokator akademika ot tak wzial takiego kota za wszarz (kot wydal z siebie tylko zdziwione ‘mniau?’) i zaniosl go w nieznanym kierunku?


Koty okolosmietnikowe. Pasa sie na moich nieudanych zakupach 団子

6 komentarzy:

  1. Moje ulubione to białe 団子 ze słodką polewą z czerwonej fasolki. Ach, no i 団子 z zielonej herbaty... <3
    A kartę i książeczkę miałam identyczne, 懐かしいな!… A, i za grzyba nie dało się na to konto przelać nic z polskiego konta - ono istnieje zasadniczo po to, żeby ci tam wpłacali stypendium i wiele więcej się z tym nie da zrobić...

    OdpowiedzUsuń
  2. ej wychodzi na to, ze po kaloryferach mamy kolejną rzecz, w której wyprzedziliśmy Japonię :) nasz system bankowy jest w pełni zintegrowany z tym Europejskim i takie dziwne rzeczy na pewno się nie dzieją :) (to tak w ramach poprawiania nastroju białych małp)

    a sierściuchy kociambery są przesłodkie - proszę je regularnie drapać za uszami i wydzielać porcje ryb :) Kot Maksymilian prosi o przekazanie pozdrowień japońskim braciom :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do kotów i braku pożywienia, można sobie urządzić taki peruwiański festiwal kota, albo coś z włoskiej kuchni, gdzie się zjada koty. :P
    A skoro ich tam dużo może nikt nie zauważy braku paru sztuk.

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title,Zjadanie-kotow-uratowalo-zycie-tysiecy-ludzi,wid,12022145,wiadomosc.html

    A poważniej to całkiem fajne te sierściuchy.

    A bankomat/wpłatomat to jakiś potworny gadający wynalazek, jestem ciekaw kiedy automaty z napojami (i innymi produktami) zaczną gadać i kłaniać się jak zakupisz jakiś produkt.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu mówię ja, Jarząbek.W zeszłym tygodniu nie mówiłem, bo byłem chory. A tak naprawdę, to zdziwisz się, oj zdziwisz, pracowałam. Poza tym, mam delikatne problemy z głową, ale to chyba od wycieczek do jedynego w Polsce czynnego reaktora atomowego w celu wydrukowania kalendarza. Tak czy siak JESTEM ponownie w gronie czytelników Długiej Nogi i pytam, wręcz ryczę do Ciebie przez ocean: JAK TO NIE DOSZŁO DO DEETO Z PORTUGALCZYKIEM??? Wystarczyło, że mąż raz w poście chrząknął, a Ty już dokonałaś podświadomego sabotażu swego wyjścia na karaoke!Żeby mi się to więcej nie powtórzyło.Przecież masz mu mój boski fotos do okazania (przy okazji bardzo raduje mnie wieść, że fotosy dochodzą, będę o tym pamiętać).Pozostaję więc przy nadziei, że zbliżający się weekend wypełnisz rozrywkami.
    buziaki,
    Kiaro-Jarząbek

    OdpowiedzUsuń
  5. @Chudini> Gadać to już niektóre gadają...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja być dawno i krótko, ale wtedy nie gadały (może na szczęście dla mnie).
    Wystarczyło wrzucić dziurawe monety do automatu i dostawało się przeróżne dziwne napoje, nieznane w cywilizowanej europie. :P

    OdpowiedzUsuń