niedziela, 24 października 2010

Gotycki clubbing z jednoreka Finka



precz z nudnym weekendem! przedstawiam Wam nocne zycie Shinjuku w pelnej krasie: z karabinem, konsoleta oraz halloweenowa dynia!!!
         Najszanowniejsi, dzis nareszcie to, na co czekacie od dawna czyli tzw. ‘dziwna’ strona Japonii. Zaprezentuje ja Wam w postaci wzruszajacego fotoreportazu. 
         Miejsce akcji stanowi klub Marz na Shinjuku, rozmiarami dorownojacy przestronnej toalecie, a znany (przynajmniej w internecie) glownie jako gospodarz imprezy Midnight Mess, najstarszego tokijskiego wydarzenia z kategorii (tu pozwolicie, ze przepisze ze strony internetowej): “gothic/fetish/dark/experimental/industrial/underground/dance”. Jesli mnie znacie, wiecie, ze zasadniczo lubie tego typu odglosy, (choc w moim domu nazywa sie je raczej “muzyka wykonywana przez grubych Niemcow odzianych w lateks”). Nie moglam zatem odmowic sobie okazji zobaczenia, jak przy tych dzwiekach bawia sie Skosni. W wyprawie turystyczno-krajoznawczej towarzyszyla mi Jednoreka Finka, kompan zgodny, ladny i przyjazny.
         Wieczor, poza dj’ami mialy umilac dwa wystepy na zywo, show burleskowo-fetyszystyczny oraz (takie cuda tylko w Japonii!) konkurs na najladniejszy kostium.


Okolice pierwszej w nocy. Live show numer 1: CHC System - japonski industrial, calkiem sympatyczny, chociaz trudno ich bylo wziac na powaznie, skoro wszystkie konsolety mieli udekorowane halloweenowymi dyniami.


Okolice 2:30. Live show numer 2: Luke Chaos...


... i jego kolezanki czyli Chaos Royale. Na ulotce promocyjnej napisane mieli: “Crunk-step / Death-Hop / Goth'n'B ... Extreme noise for pole dancers” HILARIOUS!!!
Luke miksowal a panie wykonywaly cos, co nazwalabym quasi sex-show’em, gdyby nie to, ze biedne kobiety (jak to Azjatki) pozbawione byly jakichkolwiek kraglosci....

....byc moze dlatego w pewnym momencie postanowily wspomoc swoja sceniczna aparycje... hm.. plastikowymi karabinami

Organizatorka calej imprezy niejaka Mistress Maya (yup!) Jej styl i osobowosc okreslilabym mianem ‘Hello Kitty meets BDSM', co stanowi idealna personifikacje tokijskiego undergroundu. Mowi o sobie w trzeciej osobie (rzecz u Japonek wcale nie niezwykla ale mnie doprowadzajaca do szewskiej pasji)
          Generalnie, poza fajnymi wystepami na zywo, wieczor byl srednio udany. Po pierwsze, jak na rzekomo najwieksza taka impreze w miescie, przyciagnal smieszna ilosc ludzi, ktorzy do tego srednio byli zainteresowani tanczeniem. Po drugie dj’e miksowali prymitywnie (bezmyslnie zmaltretowane Bela Lugosi’s Dead Bauhausu - jeszcze dlugo bedzie mnie straszyc po nocach!) i stanowczo najlepiej brzmieli, kiedy wyjatkowo puszczali cokolwiek w oryginale. Po trzciecie: naprawde nie kupuje japonskiej estetyki gothic lolita ani w ogole upiornych prob laczenia, tego co slodziutkie, z tym co rzekomo mroczne - kazdy ma prawo ubierac sie jak chce ale sztuczne bandaze ze sztuczna krwia ze sztucznie pocietych nadgarstkow sa raczej smutne niz smieszne...Wreszcie po czwarte JESLI JESZCZE RAZ ZOBACZE NA JAKIEJS IMPREZIE WIZUALIZACJE Z ‘HUNGER’ TONY’EGO SCOTTA TO ZWINE SIE DO SRODKA I NIE WYJDE JUZ NIGDY!!!


Anyhows: tak wygladala Finka po wyjsciu z klubu. Obiecalam jej, ze nastepnym razem po prostu pojdziemy na zakupy.

A na stacji Mitaka przywital mnie bajkowy wschod slonca...
Czytam: nadal Zizka. Ale juz koncze.
Slucham: losowych live’ow Chaos Royale (zwlaszcza tego). Well I liked it, sue me!
Dokonania: nie chce sie chwalic, lecz moj stroj na Midnight Mess byl tak doskonaly, ze wynikajaca z niego znizka na bilet wstepu objela rowniez Finke. Moze szkoda, ze ucieklysmy przed konkursem na kostium: do wygrania byly plastikowe smycze sado-maso!
Fun Fact: W zasadzie tym razem to raczej ‘sad fact’. W Japonii nie ma nocnych pociagow. Jesli po godzinie pierwszej znajdziecie sie poza swoim miejscem zamieszkania, to o ile zalujecie pieniedzy na taksowke jestescie odcieci od swiata!

PS. Dzisiaj rano bohatersko zwleklam sie do kosciola. Jako, ze dnia poprzedniego, robiac zdjecia pod scena praktycznie wisialam na glosniku to bylam na tyle glucha, ze wszystkie piesni brzmialy jakby ktos moich biednych pierwszych chrzescijan zamknal w blaszanym pudle wypchanym wata (to jest nadal lepiej niz wiekszosc wczorajszych miksow, lecz coz..)

5 komentarzy:

  1. Ciekawy ten klub... (dopisać do listy, zobaczyć jak będę w Nipponie). :P

    OdpowiedzUsuń
  2. A i w ramach chwalenia się i narzekania jednocześnie (taka polska umiejętność), to ty weekend przebalowałaś w ciekawym miejscu, a ja w ramach odwalania pańszczyzny wylewałem beton na podłogi w domu na działce.
    A dziś czeka mnie przeróbka zasilania gniazdek elektrycznych w domu na Pradze, bo mnie cały czas prądem kopią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm, ja ich zawsze uważałem za "Smutnych Niemców"... ale może są smutni dlatego że są grubi?

    OdpowiedzUsuń
  4. @Chudini: ale z Twoim wzrostem to ty sie mozesz w tym klubie nie zmiescic :D

    @Maz: bo mi sie zawsze przypomina wizja Krzysia z Japonistyki, ktory oczami wyobrazni widzial niemieckich tlusciochow odzianych w skory i lancuchy! Ach, jak on pieknie o tym opowiadal!

    OdpowiedzUsuń