piątek, 22 października 2010

Sanatorium pod nomikaiem (飲み会の下のサナトリウム)



czyli szalenstwo czai sie w klaustrofobicznych korytarzach Todaiu
         Dzis w luznym nastroju weekendowym chcialabym przedstawic Wam moj ulubiony budynek Todaiu: tak zwane Prawo i Literature 2. W jego odrapanych i zdezelowanych scianach maja miejsce me wydzialowe zajecia jezykowe oraz przerwy na lunch (jesli akurat pada).

Kazdy japonista na pewno zrozumie jak rozczula mnie taki krajobraz, kropka w kropke powielajacy kanony estetyczne naszych wydzialowych sal przy Krakowskim.
         Rozbrajajace jest to, jak uniwersytety na obu polkulach uznaja, ze budynki humanistyczne sa ostatnie w kolejce do remontu/ komputeryzacji/ wyburzenia, oraz ze jesli ksiazki nie mieszcza sie w salach to nalezy je po prostu wystawic w pudle na korytarz.

Tu miesci sie ulubiona przestrzen lunchowa Majzilli (zauwazcie luksusowe 50-letnie skorzane krzesla). Dopiero wczoraj odkrylam, ze sale wokol to specjalizacja ‘estetyka’. Jak widac ciagnie swoj do swego!
         Ze wszystkich zajec jezykowch w obrebie Prawa i Literatury 2 moimi stanowczo ulubionymi pozostaje piatkowy Wstep do Japonskiego Umyslu. Po pierwsze dlatego, ze pani prowadzaca jest cudownie roztrzepana (brzydko nazywamy ja Are-sensei bo jej najczesciej uzywany zwrot to あれ?あれ?あれあれあれ?!czyli - w wolnym przekladzie - takie zaskoczone ‘ej! hej! ojojoj!’). Innym pozytywntym aspektem piatkowych zajec jest fajna, mala grupa, zywe przeciwienstwo moich flakonudnych wspolstudentow z reszty kursow. 

Kiar, tu specjalnie dla Ciebie Wloch rozwiewa watpliwosci, co do swoich zdolnosci mowienia po japonsku. Od siebie dodam tylko, ze typ w ramach rownowagi w ogole nie mowi po angielsku.
         O ile uczuciowo zwiazana jestem z Prawem i Literatura 2 to od czasu do czasu pojawiam sie jednak w moim desygnowanym budynku, czyli Literaturze 1. I tak na ten przyklad wczoraj bylam tam na swietnym wykladzie dotyczacym relacji miedzy ilustracjami a tekstem w prozie Schulza. Chce wyraznie podkreslic, ze na prelekcje udalam sie ze wzgledu na  swa milosc do Schulza a nie ze wzgledu na darmowe jedzenie, ktore oferowano pozniej.


To prelegentka: pani Kato z sekcji Literetury Slownianskiej. Wyklad byl zorganizowany ku czci obrony jej pracy doktorskiej. Pani Kato ma leb jak sklep, uroczego pieprzyka na srodku nosa i kiedys prawie doprowadzila mnie do zawalu, przesylajac w srodku nocy maila napisanego piekna, literacka polszczyzna.
          Nomikaj wydzialowy (stanowczo chcialabym wprowadzic podobna tradycje swietowania nowych stopni naukowych w Polsce!) udal sie nad wyraz dobrze. Byl Tomoyuki (z ktorym pracowalam przy pupkach Chopina),  mnostwo japonskich rusycystow oraz dwie dziewczyny z zagranicy, z ktorych jedna byla KOSZMARNIE niecharakterystyczna a druga jeszcze bardziej. Pozostalam wiec w towarzystwie Skosnych, ktorzy karmili mnie wszystkimi mozliwymi potrawami (ze szczegolmnym uwzglednieniem marynat). Gdy Skosni stoczyli sie pod stoly (i to maja byc rusycysci?!) oddalilam sie w strone stacji kolejowej. W domu moj zoladek zglosil pewne zastrzezenia do mieszania marynat ze slodkimi drinkami, zawiazal sie na supel i pozostaje w tym stanie do chwili obecnej. 
Krotko mowiac: milego weekendu!
Czytam: opowiadania Schulza po japonsku.
Slucham: Laurie Anderson - The Beginning of Memory. Najcudowniejsza kobieta swiata. O dziwo jej muzyka koi rowniez moj umeczony zoladek. 
Dokonania: Mam juz wreszcie kompletny zestaw przypraw niezbednych do zycia tutaj: sos sojowy, wasabi i JAPONSKI MAJONEZ (mniam!)
Fun Fact: Od trzech dni poszukuje wacikow. Bez rezultatu. Jak nowoczesna cywilizacja mogla sie rozwinac bez wacikow?!


A tu w nawiazaniu do poprzedniego posta przyklad tego w jakim powazaniu maja mieszkancy Mitaki znaki zakazu parkowania

3 komentarze:

  1. heheheeheeh pierwszy :)
    hmhmh to skośnoocy czytają Sanatorium pod Klepsydrą i takie tam ? :) niebywałe :)a rozumieją w ogóle klimat tych książek czy po prostu łykają je tak jak my ich kreskówki mając z grubsza pojęcie o ukrytych w nich przesłaniach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, widok tych korytarzy rozczula! :D
    Niewiarygodne, jak podobne są do siebie, pomimo tysięcy kilometrów, jakie je dzielą...

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak są japonki mówiące po polskiemu.
    Właśnie taka proszę mi podesłać.
    A korytarze na wszystkich uczelniach są takie przestronne, a uczelni to trochę widziałem. Co prawda i tak niewiele przebije Archeologie w barakach. :)

    OdpowiedzUsuń