niedziela, 17 października 2010

Zielony futon i zielona herbata



powyzszy obrazek niech choc troche wyjasni Wam dlaczego jeszcze nie pokalalam sie wlaczeniem pokojowej kuchenki elektrycznej. w Japonii po prostu zbyt latwo kupic wszystko gotowe.
       Oto (szybciej niz sie spodziewalam) nastal moj trzeci weekend w Mitace. Pomalutku zapoznalam sie juz ze stalym planem, wedlug ktorego przebiegaja tu zwyczajowo sobota i niedziela. Dla mnie plan ow rozpoczyna poranna wizyta Pana Ciecia, wpadajacego co tydzien cos mi przyniesc.. Kochany czlowiek, lecz zupelnie nie rozumiem, dlaczego musi pojawiac sie pod moimi drzwiami w sobote PRZED OSMA. (Hm, moze jest fetyszysta i uwielbia mnie ogladac w spiochach).. W kazdym razie, jakiekolwiek sa jego powody, zawsze witam Ciecia z radoscia, bo przynosi darmowy stuff. Ot, wczoraj na ten przyklad darmowa farelke. Farelka to obiekt niezbedny w japonskim, pozbawionym centralnego ogrzewania budownictwie. Co prawda na razie nadal trudno w to uwierzyc, jako ze za oknem niezmiennie ponad dwadziescia, ale jeszcze nadejdzie taki czas, kiedy bede za dodatkowe zrodlo ciepla wdzieczna (wtedy tez nadejdzie dla Was czas zemsty, albowiem bardzo bede Wam zazdroscic cieplych, polskich kaloryferow!).
       Oprocz ciecia obowiazkowe elementy sobotnio-niedzielnego harmonogramu stanowia: wizyta w supermarkecie i pranie. Supermarket to taka Biedronka na sterydach, jego glownym atutem jest nibynozka w postaci sklepu stujenowego, gdzie za rownowartosc 3,50 (czy ile tam akurat wart jest jen) zaopatruje sie w najnizszej jakosci przedmioty gospodarstwa domowego, takie jak: wieszaki, gabki, sztucce czy sztuczne rzesy. Pranie z kolei wykonuje za pomoca ogolnodostepnej pralni (tez za 3,50). Najsampierw w swej nieskonczonej naiwnosci myslalam, ze obecnosc laundromatu ogolnego uzytku bedzie okazja do interakcji spolecznej (hm, naiwna nadzieja mogla byc spowodowana nadmierna ekspozycja na Przyjaciol za mlodu...ach ten Uberweiss!). Coz, niestety w pralni jeszcze nie udalo mi sie spotkac nikogo, (dzieki czemu raz ze slodkiej ignorancji nastawilam pusta pralke a raz w ogole zapomnialam wsypiac do niej proszku.. Majzilla pozbawiona opieki nienajlepiej radzi sobie z podstawowymi czynnosciami). W poszukiwaniu kontaktow miedzyludzkich (jak szybko sie nauczylam) lepiej udac sie do suszarni. (Obserwuje tu pewien paradoks: skoro nikogo nigdy nie ma w pralni skad biora sie te tony ubran i brak miejsca na sznurkach w suszarni? Hm. To chyba jeden z mitackich sekretow).
       Niedzielne przedpoludnie najczesciej spedzam u pierwszych chrzescijan. Oprocz mszy zwykle jest tam jakis event (zawsze z darmowym pokarmem i kawa). Dzis na ten przyklad: parafialne urodziny. Wszyscy czlonkowie wspolnoty urodzeni w pazdzierniku musieli powiedziec kilka slow plus wybrac piesn do odspiewania. Bardzo sympatyczne (w przedszkolny sposob). Generalnie japonscy chrzescijanie maja u studentow opinie nieszkodliwych wariatow, ale ci moi to przemile typy - a co wazne nie same dziadki ale caly przekroj wiekowo-klasowy. Podejrzewam, ze ich postepowosc wynika po czesci z tego, ze w Mitace jest jakis sporej wielkosci katolicki uniwersytet.


a tu porzadek mszy w cotygodniowej gazetce. wszystkie te cyferki odnosza sie do czytan, piesni i modlitw z czterech roznych ksiazek po 600 stron kazda, ale juz nauczylam sie w miare wsrod nich nawigowac. Ha!

       Anyhows, po odfajkowaniu kosciola, pralni, zakupow, spaceru i co tam jeszcze sie nawinie zazwyczaj zostaje mi jeszcze mnostwo czasu. Najczesciej poswiecam go na telefony do fellow-Polakow, maile plus znaczna ilosc skajpowania (Ci ktorzy jeszcze sie do mnie nie nie odezwali: shame on YOU!) oraz nadrabianie seriali z calego tygodnia. 
       Jako, ze temat serialowy pare razy juz wyplynal w mailach, a glownym zalozeniem tego bloga jest spisanie moich przygod w jednym miejscu i unikniecie przeklejania po 10 razy tego samego, wiekszosc serialowych komentarzy publikowac zamierzam tutaj, najczesciej wlasnie na weekendach. 
       Z gory zastrzegam, ze ta czesc mojej publicystyki skierowana jest tylko do takich jak ja zawzietych geekow, wiec nie obraze sie jesli Ci, ktorzy nie sa zainteresowani w ogole nie beda jej czytac. 
       Tymczasem dzis polecam Waszej uwadze dwa nader sympatyczne seriale komediowe: w sam raz na ewentualna jesienna depreche.


30 rock, to troche taki pieszczoch recenzentow, obwieszony nagrodami Emmy oraz Zlotymi Globami serial NBC. Zreszta wcale nie dziwota, ze podoba sie w branzy, bo stanowi calkiem blyskotliwa satyre na telewizje/swiat mediow jako calosc. Projekt jest umilowanym dzieckiem Tiny Fey, bylej scenarzystki Saturday Night Live (najlepiej znanej z tego skeczu). Fey, sama obsadzila sie tu w glownej roli Liz Lemon, naczelnej scenarzystki komediowego programu nadawanego na zywo przez NBC. Jej bohaterka bardziej niz pisaniem dowcipow zajmuje sie jednak nianczeniem emocjonalnie niezrownowazonych aktorow, utrzymywaniem w ryzach oderwanych od rzeczywistosci wspolpracownikow, kooperacja z mocno ekscentrycznym szefem i wreszcie probami zdecydowania, czy bardziej chcialaby miec wreszcie jakiegos mezczyzne, czy moze raczej woli zjesc kanapke. Jesli choc troche interesujecie sie show-businessem w USA (a zwlaszcza jesli macie z nim tzw. love-hate relationship) ten serial jest dla Was. Z plejada niesamowitych gosci od (Ala Gore’a po Matta Damona), satyrycznym zacieciem i mocnym przeslaniem, ze kobiety z salata we wlosach tez moga odniesc sukces. Nwet jesli po drodze straca nieco ze swego zdrowia psychicznego.
Highlight: Alec Baldwin jako Jack D., uosobienie bezwzglednego, amerykanskiego kapitalizmu.
Podobne do: Saturday Night Live, Freaks and Geeks
Dla kogo: kobiet robiacych kariere a nie robiacych codziennie manicure’u, mezczyzn lubiacych dobra satyre o absurdalnym posmaku

Outsourced (w przeciwnosci do 30 rock) jest ostatnio workiem do bicia dla wszystkich krytykow telewizyjnych. Fabula skupia sie wokol hinduskiego call-center pewnej amerykanskiej firmy, jego amerykanskioego manadzera i menazerii pracownikow. Serial ogrywa wszystkie mozliwe stereotypy, ukazany w nim obraz Indii nie ma nic wspolnego z rzeczywistoscia, ale jest to tak oczywiste, ze jakiekolwiek oskarzenia o rasizm sa tu moim zdaniem mocno nie na miejscu. Bialych wysmiewa sie tak samo (albo nawet bardziej) niz brazowych (badz co badz firma dla ktorej pracuja bohaterowie sprzedaje tak egzotyczne towary jak spiewajace losie, pierdzace krasnoludki ogrodowe czy plastikowe wymiociny). Outsourced staje okoniem wobec irytujacego dyktatu politycznej poprawnosci, ktory uniemozliwia ostatnio obsmianie na wizji jakiegokolwiek etnicznego stereotypu. Jako czlowiek z wyboru zeslany w obreb obcej kultury mowie temu stanowcze nie i polecam Waszej uwadze Outsourced. Zwlaszcza jesli kochacie Indie i Bollywood. 
Prosze bardzo, oto probeczka.
Highlight: Sacha Dhawan jako Manmeet: 150 cm czystej slodyczy.
Podobne do: The Office, Mind Your Language
Dla kogo: studentow orientalistyki, pracownikow miedzynarodowych korporacji, kogokolwiek kto wiele czasu spedza wiszac na telefonie
Coz, dzis na tyle - za tydzien nastepna, nieunikniona porcja serialowych promocji (kto mnie choc troche zna, wie, ze mam w zanadrzu nieskonczona ich ilosc!)
Czytam: Zizek - przewodnik Krytyki Politycznej. Mam sporo watpliwosci co do KP, ale seria cegielek, prezentujacych najwazniejszych wspolczesnych lewackich filozofow wyszla im wspaniale.
Slucham: Mika - Blame it on the Girls. Mika w swoim najdoskonalszym nasladownictwie Freddiego Mercurego. Hm, to przypomina mi, ze naprawde potrzebuje rozowych szelek! 
Dokonania: wreszcie zlokalizowalam zrodlo wycia syren w Mitace. najwyrazniej tuz za akademikiem przebiega droga pozarowa.
Fun fact: narastajace napiecie wokol komisji majatkowej w Polsce sprawia, ze bardzo raduje mnie umieszczane co miesiac w parafialnej gazetce dokladne podsumowanie budzetu mojej lokalnej parafii.


5 komentarzy:

  1. (el cukierrro) nie ma kaloryferów ? ha ha ha barbarzyńcy - no w końcu coś w czym wyprzedzamy Japonię :) a w Polsce nie ma żadnego kłopotu z majątkiem kleru - tylko okazało się, że nie możemy się doliczyć kilkudziesięciu tysięcy hektarów gruntów, które podobno poszły na walkę o zbawienie naszych nieśmiertelnych dusz :) czy jakoś tak :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie pranie w weekend to podstawa, co prawda zamiast wyprawy do kościółka wole coś obejrzeć lub pograć na konsoli. A i pralkę mam w domu. :)
    Ale te w pralnie w Japonii strasznie mi się podobały i ja dla odmiany spotykałem tam ludzi ale za cholerę nie wiedziałem co mówią.
    Sklepy po sto jenów tez dobrze wspominam, można tam dostać chyba wszystko poza żarciem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po dzisiejszych przejściach z sądem mam wrażenie ze Japońska biurokracja nie ważne jak rozrośnięta to działa logicznie. Na ten przykład pędzę na 8:00 do sądu bo tak go otwierają, jestem 2 min. przed czasem więc muszę poczekać bo sąd jeszcze zamknięty. No dobra czekam, wybija 8 wiec mogę przejść przez bramkę wykładając wszystko co posiadam w kieszeniach. No dobra do tego jestem przyzwyczajony. Idę szczęśliwy do jakiejś informacji dowiedzieć się jak mam napisać podanie i co w nim zawrzeć a tu niespodzianka. Informacja jak i reszta interesujących mnie działów czynna od 8:30.
    No to po cholerę otwierać o 8 skoro i tak wszystko pracuje od 8:30.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pijesz ten okropny sok warzywny? Fuj! >.<
    Ale reszty zestawu jedzeniowego zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń
  5. @Maly Wolff: ale on jest warzywny tylko w 50 procentach! A Ty jako milosniczka Potwornych Herbatek niewiele masz tu do powiedzenia!

    OdpowiedzUsuń