wtorek, 26 października 2010

Ballada o pieknym Zydzie i smierdzacym Chinczyku



zaciagnij sie na stypendium, mowili... poznasz swiat, mowili... pozbedziesz sie uprzedzen rasowych, mowili... wszystko klamstwa!
          Kochani, kazdy tydzien ma swoj Straszny Dzien. Wyglada na to, ze w moim przypadku Strasznym Dniem bedzie wtorek. Okazalo sie, ze to wlasnie wtedy nastepuje kumulacja zajec jezykowych, na ktore sie zapisalam.
          I tak poranek rozpoczynam lektura tekstow z dwoma flakami, Szwajcarem oraz Brazylijczykiem. Dla Szwajcara widze jeszcze cien nadziei, bo on po prostu nic po japonsku nie rozumie, ale Brazylijczyk jest stanowczo stracony. Obaj budza we mnie nagla sennosc, dlatego siedze w pierwszej lawce, zeby ich nie widziec.
         Po przerwie lanczowej ruszam do centrum miedzynarodowego na dwie godziny intensywnego kursu. Jest... naprade intensywny. Ton grupie nadaja Azjaci, sprawiajacy wrazenie, jakby za umiejetnosc plynnego porozumiewania sie po japonsku byli w stanie oddac nerke oraz conajmniej cztery palce. Na ich czele stoi brzydko pachnacy Chinczyk, porazajacy swoim zasobem slownictwa. Bialych reprezentuja piekny, lecz srednio rozgarniety Zyd, niezbyt piekny ale swietnie mowiacy po japonsku Amerykanin oraz ja. Wiele wiecej poki co nie moge powiedziec, ale dzis zajecia prowadzil pan z lokiem (uwielbiam Japonczykow z lokami, uwazam, ze to oddzielna grupa antropologiczna, zawsze maja przynajmniej szczatkowe poczucie humoru i sa niejaponsko bezposredni!), analizowalismy dzielo, przy ktorym (uwaga japonisci!) zbladly nawet banialuki z 中級日本語 : wzorca z Sevres wszystkich niedorzecznych czytanek jezykowych.
         Popoludniowa pora resztka sil wleke sie na zajecia z pisania tekstow. Poza mna docieraja tam juz tylko Zolci (potrzeba zaprawde azjatyckiego samozaparcia, by uczesczac na zajecia po 16tej..) oraz Bob. Bob mnie rozczula, wyglada jak archetyp gaijina z japonskich programow rozrywkowych. Sprawia wrazenie jakby mogl w kazdej chwili zrobic TO.
        Podziwiajcie zatem - przez piec lat japonistyki nie prezentowalam soba niczego zblizonego do kujonizmu a tu prosze bardzo! Nic jednak nie poradze, ze nauka jezyka w Japonii, gdzie mozna nowym slowkiem na przyklad zaatakowac pana w sklepie, to o wiele przyjemniejsza czynnosc, niz tluczenie na pamiec kserowek w ojczyznie... Zatem trzymajcie kciuki by moj slomiany zapal tym razem zbyt szybko sie nie wypalil
Czytam: 留学生の日本語. Nie z woli wlasnej to czynie!
Slucham: Vigilante - Before. Czasem po dniu ciezkiej pracy dobrze sobie posluchac jak jakis pan po prostu wrzeszczy.
Dokonania: Jako, ze nie mam jeszcze kuchenki mikrofalowej, a z jej zakupem czekam do wyplaty stypendium wlasnie roztapilam sobie ser na kanapce za pomoca farelki. Pelen sukces!
Fun Fact: Dzisiaj na akademikowej tablicy ogloszeniowej pojawil sie OFICJALNY ZAKAZ KARMIENIA MITACKICH KOTOW. Podobno dranie tak urosly w sile, ze organizuja lupiezcze wyprawy do smietnikow sasiadow O_O
PS. Wczoraj Maju-baju swietowalo czytelniczy komentarz nr. 100.  Maly Wolff, autor tegoz jubileuszowego, setnego komcia otrzyma nagrode specjalna! (Przywiezc Ci Matche Latte? Albo pyszna bossowa kawe z mlekiem z Hokkaido? Chlebek melonowy? Czy moze jeszcze cos innego?). Konkurs trwa!

7 komentarzy:

  1. Z mottem zgadzam się jak najbardziej...

    OdpowiedzUsuń
  2. jak to zakaz karmienia sierściuchów ? Mayonello domagam się, by zamieniła się pani niezwłocznie w super-mayonellę i w imię miłości i sprawiedliwości ukarała durnowatego zarządcę akademika za wydanie tak absurdalnego zakazu. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tekst, przy którym blednie 中級日本語?? Ooo, srogo!!

    Jeee, wygrałam coś, ale fajnie!! :D Maccha late onegaishimasu!! ^o^

    OdpowiedzUsuń
  4. Student to pomysłowe stworzenie i da sobie rade wszędzie i z każdym sprzętem. Na ten przykład kumpel w wynajmowanym pokoju nie mam jeszcze garnka, więc jak robił sobie wczoraj grzane wino to w czajniku elektrycznym. Czajnik jest od tej pory czerwony. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakbym wiedziała wcześniej, że jest konkurs i żarcie można wygrać, to komentowałabym dzień i noc!Co tam praca, od tej pory jestem niewolnikiem Twego bloga!Zwłaszcza, że w skutek mojej pasywności (i Twojej także) zniknęła z tego bloga boska osoba niepiśmiennego Portugalczyka zielarza i smuci mnie to ogromnie.
    Aha, żeby Ci się nie zapomniało: Cinnamon Melts jest tym, co w pierwszej kolejności należy do ojczyzny przysłać!

    OdpowiedzUsuń
  6. @Kiar: ale ich juz nie ma! (...THE HORROR!!!)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Zuckier: z zarzadca akademika nie zaczynam. on bedzie tym, kto od listopada przelaczy moj klimatyzator na ogrzewanie, nie moge miec z nim na pienku

    OdpowiedzUsuń