piątek, 15 października 2010

The epikkist fail of them all



Majzilla kontra Mamzilla, 0:1
       Sluchajcie, sluchajcie albowiem dzisiejsza historia kryje wiele moralow, a do tego, powiem nieskromnie, jest to historia (Maly Wolfie!) zaprawde ‘cudnej urody’!
      Pozwolcie, ze zaczne ja w momencie, w ktorym przerwalam wczoraj, czyli gdy odskrobawszy sie z brudu i wysmarowawszy szminka wbilam me powabne, gotowe na piatkowe imprezowanie cielsko w sukienke. Wtedy to wlasnie mial miejsce pierwszy tego wieczora przelomowy zwrot akcji: na sukience odkrylam wielka plame z sosu sojowego.  Ach czemuz nie zrozumialam, ze to Wszechswiat w subtelny sposob sugeruje mi bym jednak spedzila wieczor w domu! Alas, pozostalam glucha na glos przeznaczenia i przepoczwarzywszy sie w inny stroj popedzilam po rower. Na schodach dopadl mnie telefon od Portugalczyka, sugerujacego, zebym w zadnym wypadku nie jechala do Komaby, tylko od razu na Shibuye, bo tam jest hip karaoke, na ktore wiekszosc AIKOMu uokrutnie sie napalila. Hm. Rzecz w tym, ze trasa Mitaka-Shibuya srednio mi pasuje. Po pierwsze wymaga wyprawy na znienawidzony dworzec Kichijoji, pod ktorym nie mozna za darmo zapoarkowac roweru (OUTRAGE!), a po drugie przejazd w obie strony troche kosztuje. Tak wiec, gnana krakowskim skapstwem wykonalam nawrot w drzwiach akademika i udalam sie po porade do wujka google’a. Wujek, jak zwykle niezawodny, istotnie znalazl mi o polowe tansza, choc nieco bardziej skomplikowana droge. Jedyny szkopul polegal na tym, ze wymagala ona dostania sie na nieznany mi blizej dworzec Mitaka-dai. Nieznany, nieznanym ale na mapce odleglosc nie wygladala na oszalamiajaca, przerysowalam sobie zatem siatke ulic z zaznaczonymi punktami orientacyjnymi (tworzenie z pamieci takich mapek to kolejna po jezdzie na rowerze z parasolem wrodzona umiejetnosc Japonczykow, powstala na skutek dlugotrwalej ewolucji w niesprzyjajacych warunkach). Co mi tam ciemnosci oraz brak rozeznania w terenie, w koncu bylam w harcerstwie, mam gwiazdy na niebie  oraz mapke w dloni, na pewno nic zlego sie nie moze stac, right? ... WRONG. 
     Otoz, po godzinie podazania dokladnie wedlug mojej mapki stwierdzilam, ze cos jest nie tak, skoro linie kolejowa powinnam minac juz ze trzy razy a zamiast tego stoje pod wielkim wiaduktem drogi miedzyprefekturalnej. Nadzieja umiera jednak ostatnia, wiec miast zawrocic w poplochu, mapke cisnelam do kontenera na smieci palne, a podroz kontynuowalam na tak zwany azymut. Podazanie za obranym azymutem przez trzydziesci minut doprowadzilo mnie do sytuacji, w ktorej nie tylko nie za bardzo wiedzialam gdzie jestem, ale takze jak wrocic. (Tak zwane:ここはどこ、僕は誰?). W Japonii oczywiscie fakt bycia zagubionym noca w podmiejskich terenach nie jest powodem do zadnych obaw, wiadomo, ze predzej czy pozniej natrafi sie na pomocnego policjanta, ktory wskaze droge ale mimo wszystko sytuacja nie byla najmilsza, zwlaszcza ze gdzies tam na Shibui trwalo hip karaoke, ktore domagalo sie mojej obecnosci. Troszke sie wiec zdenerwowalam (w japonskim odpowiada temu onomatopeja ira ira). W tym momencie z podporzadkowanej wyjechala na mnie Japonska Mamuska.
      Musicie zrozumiec: Japonskie Mamuski to jedyne potwory odporne na efekt Wielkiego Rozowego Roweru. Sa tak przyzwyczajone, ze obwozenie jednego (a najczesciej dwojki) malych dzieci na ramie/w koszyku/ na foteliku daje im absolutne pierwszenstwo w kazdych warunkach drogowych, ze juz kilka razy zdarzalo mi sie cudem uniknac hekatomby zwiazanej z wzieciem takiej pani na czolowe.
      Heroicznym wysilkiem udalo mi sie wykrecic tuz przed wrogiem, lecz niestety ow karkolomny manewr spowodowal, iz w kolejnej sekundzie spotkalam sie twarza ze strategicznie zasadzonym drzewem.
Wtedy generalnie przebrala sie miarka, napisalam Portugalczykowi, ze zostalam inwalida i zeby sie mnie na Shibui nie spodziewali. W Family Marcie zaopatrzylam sie w zapas slodyczy oraz dwie puszki piwa i popedalowalam w losowym kierunku, poszukujac kobana, czyli budki z policjantem w srodku. Kiedy wreszcie jeden mi sie na patoczyl byla pozna noc a ja podejrzewalam, ze znajduje sie gdzies w poblizu Kioto. Jakiez bylo moje zdziwienie, kiedy policjant wyjawil mi, ze w zasadzie jestem dwie przecznice od akademika....hm...

potem probowalam odtworzyc na mapie swoja trase ale najwyrazniej zaprzecza ona zasadom logiki


a tu wyniki obdukcji po moim spotkaniu z japonska flora
      Tak wiec Misiaczku, nie obawiaj sie - zadnch ‘deeto’ w moim zyciu tutaj nie bedzie. Kosmos je sabotuje!
Czytam: instrukcje obslugi swiezo dostarczonej karty bankowej, w ktora wmontowana jest karta paypassowa, w ktora z kolei wmontowany jest bilet na komunikacje miejska.
Slucham: Hurts - Wonderful Life. Prosze bardzo: nie jestem wcale odporna na wspolczesna muzyke popularna. Ale tylko jesli spiewaja ja szpetni chlopcy, ktorzy najwyrazniej za mlodu przedawkowali new romantic.
Dokonania: Zrobilam pranie!
Fun fact: w japonskich reklamach najczesciej spiewa sie i tanczy co dla nas, bialasow jest mocno surrealistyczne. Zdarzaja sie tez jednak perelki, jak ta. Z niewiadomych powodow jestem nia zauroczona.
PS. Zupelnie bez zwiazku z Japonia ale Aronofsky objawil kolejna serie plakatow do Black Swan. Juz pierwszy byl oszalamiajacy a te sa jeszcze lepsze. To stanowczo najbardziej oczekiwaney przeze mnie film tego roku. (Wiecej o filmach, serialach i kulturowym rozkladzie jazdy studenta wymiany miedzynarodowej jutro!)

pierwotny poster z niemozliwie ucharakteryzowana panna Portman



moj ulubiony z nowych plakatow. tu jest ich wiecej, wszystkie uokrutnie piekne.

5 komentarzy:

  1. (tako rzecze cukier) hihihhihi pierwszy :) pozdrawiam z wnętrza kaczej cytadeli :) no nie azjatyckie drzewo napada na białą kobietę ? skandal :) trzeba ściągać na miejsce ambasadora i domagać się przeprosin. A na poważnie to dobrze, że obyło się bez poważniejszych obrażeń. Apropos - a jak wygląda sprawa opieki medycznej białych małp w Japonii ? Macie jakieś karty medyczne ? Uczelnia płaci wam składkę zdrowotną ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaprawdę jest to historia cudnej urody :D
    Mówi Wolff, który w dwa dni po przyjeździe do Nary zgubił się w ciemnościach Nara Koen kompletnie, a przyskrzyniony riksiarz wyjawił, że wystarczy mi pójść prosto, prosto i w lewo, a trafię do mego akademika ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przygoda widzę cie wielka spotkała, i do tego przyrodę japońską z bliska poznałaś.
    Mam nadzieję że twoje kolejne bliskie spotkania z przyrodą nie będą tak gwałtowne i zaskakujące, a raczej zaplanowane.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Zuckier: teoretycznie mamy karte ubezpieczenia zdrowotnego, ale ona daje nam tylko znizki u lekarza. Podczas orientacji prosto z mostu wyjasniono nam, ze najlepiej zebysmy w ogole nie chorowali, a bolace zeby wyrywali w domu obcegami :D

    @ Maly Wolff: jak to poszlas do Nara Koen?? Przeciez podobno mslalas, ze tam napadaja mlode kobiety!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. To było drugiego dnia, jeszcze nie zdążyłam się zaznajomić z tymi dźwiękami ;D

    OdpowiedzUsuń