niedziela, 10 października 2010

Beware of the 飲み会



dzis w Japonii wolne od pracy - Dzien Sportu i Zdrowia. z tej okazji napisze Wam jak skrupulatnie przygotowywalismy sie do niego w mitackim akademiku



Kochani, przede wszystkim dziekuje za wyrazy troski w zwiazku z moim niedoszlym chorobskiem. Zmotywowana Waszymi zyczeniami postanowilam w zaatakowac bakcyla na wszystkich frontach, zarowno swietych jak i swieckich.

Rano jak to przy niedzieli podreptalam do pierwszych chrzescijan. Rozczula mnie ta mala wspolnota: podczas mszy czytaja sobie kartki ktore przyslali wyjezdni parafianie, w ogloszeniach informuja o stanie zdrowia pana, ktory normalnie przychodzi, ale niestety ostatnio mial wylew, blogoslawia nowa przedszkolanke etc. Po mszy zostalam na tradycyjna kawe i darmowy pokarm oraz przymusowa (choc wcale mila) lekcje japonskiego.



to Uri, moja ulubiona pierwsza chrzescijanka.

jest z Korei (czyli poza mna stanowi jedyny zagraniczny dodatek do parafii i to z tego wlasnie wynikla nasza naturalna milosc od pierwszege wejrzenia), wymiata po japonsku oraz pracuje w telewizji!



Srodek dnia spedzilam na rowerowym objezdzie Mitaki (widzialam ROZOWE KOPARKI W BIALE KROPKI ach czemuz, czemuz nie wzielam ze soba aparatu?!) podjetym w celu zaopatrzenia lodowki. Nastepnie wrocilam do pokoju gotowa obzerac sie garmazeria, ogladac seriale i mentalnie podsumowywac swoj pierwszy tydzien pobytu. Niestety, tak ambitne zadanie mnie przeroslo i po prostu zasnelam.

Rozbudzil mnie potworny lomot megafonu przez ktory mitaccy tutorzy nawolywali na impreze integracyjna, uzywajac zawsze skutecznego wabika w postaci darmowego zarcia. Jako ze dzien wczesniej Ada nastawila mnie sceptycznie do calego wydarzenia, ostrzegajac, ze moze to byc typowe japonskie przynudzanie w mysll sztywnego z gory zaplanowanego harmonogramu, to w strone common hallu powleklam sie raczej bez entuzjazmu. Troche wywindowaly mi go (entuzjazm nie common hall!) darmowe drinki na wejsciu oraz filmik instruktazowy obslugi akademika, ktory nakrecili dla nas Japonczycy... obsadzajac w glownej roli dziewczyne z niewiadomytch powodow przebrana za Krolewne Sniezke! (Co wyjasnie dlaczego taka wlasnie osoba biegala trzy dni temu pod moim oknem). Potem na projektorze pojawila sie wielki napis ‘Welcome AIKOM students!’ WHAT AN OUTRAGE!!! Stojacy kolo mnie Francuz (tez spoza Programu) okazal sie nim tak samo jak ja oburzony. W zwiazku z tym na kanwie wspolnej nienawisci nawiazalismy glebokie i zywotne porozumienie. Potem dolaczyl do nas jeszcze uroczy transseksualista z Wiednia, ktory na calej imprezie pojawil sie na krzywy ryj, majac za zadanie opieke nad swoim kohaiem (to jest mlodszym kolega), ktory to kohai z kolei.. jakos sie zgubil. W wesolej trojglowej kompanii gralismy w bingo (Bingo bylo jak zgodnie ustalilismy oszukane - karty z potencjalem wygranej rozdawano wyraznie tylko Programista!)... Ogolnie jednak chyba wygladalismy na loze smutnych szydercow, bo by nas jakos pocieszyc nieznajomy Filipinczyk (ktory usilowal przekonac Francuza ze jednak sie znaja i spotkali sie pietnascie minut przed impreza, w co Francuz bardzo nie chcial uwierzyc) dopuscil nas do tajemnicy, ze po 22-giej welcome party przenosi sie do pobliskiej restauracji. Niespodziewane przedluzenie darmowozarciowych przyjemnosci zdecydowal sie zafundowac nam uraczy pan Japonczyk, absolwent Todaiu, ktory w Mitace mieszkal 40 lat temu, (gdy jeszcze wygladala jak baraki na Zwirkach), wiec ma do tego miejsca sentyment a w ogole lubi wesola brac studencka i nie strzepi sie zeby ja czasem odzywic/napoic na swoj koszt.

Kazdy kto mial doczynienia z japonskim nomikajem czyli firmowym, szkolnym albo jakkolwiek lepiej zorganizowanym wieczornym wyjsciem ‘na jednego’ wie co nastapilo dalej. Chaos, pandemonium, Sodoma i Gomora! Wszyscy upodlilismy sie w sposob spektakularny ciepla sake, zaczelismy mowic jezykami i integracja w akompanoiamencie wrzaskow, zejsc pod stol oraz rozmaitych hulanek trwala do poznch godzin nocnych. Ludzie z AIKOMU uswiadomili mi ze nie musze ich nienawidzic, bo dostaja o polowe mniejsze stypendium niz ja. Jeden Japonczyk dlugo i dokladnie wyjasnial dlaczego on tez nie cierpi japonskich antyspolecznych zachowan akademikowych. Portugalczyk z kolei tlumaczyl dlaczego MUSIAL sobie zrobic na plecach dwa wielkie tatuaze z postaciami z World of Warcraft, Szwajcar pocieszal, ze Dostojewski wcale nie nienawidzil Polakow a dziewczyna z Emiratow uczyla jak wymusic na Japonczykach kontakt wzrokowy. Ogolem bylo wiele radosci, udalo mi sie nawet poznac moje sasiadki... Bardzo jestem ciekawa, czy je jeszcze kiedys zobacze.

Albowiem nomikai to taki nagly karnawal - wyrwa w mitackiej rzeczywistosci. Kiedy rano otworzylam jedno oko i wsluchalam w standardowa akademikowa cisze trudno bylo uwierzyc, ze cale zdarzenie w ogole mialo miejsce. Na szczescie obudzilam sie skacowana i smierdzaca, co upewnilo mnie, ze rzecz cala na pewno sie odbyla i nie byla-li tylko wytworem mojego pozbawionego bodzcow socjalnych umyslu.


Nie wiem czy z nomikaia zachowaly sie jakies zdjecia, moze wysle dzisiaj Francuzowi maila, zeby przyslal mi to, co utrwalalismy jego iphonem... Problem w tym, ze po wczorajszym pandemonium nie mam pojecia ktory telefon jest do kogo. Wiec poki co w zamian: tour po moim pokoju!



moj kacik w ktorym zazwyczaj siedze i smaze blogowe wpisy


widok na kacik z szafy



moje okno na wiat a raczej sasiedni budynek. jak widzicie przyjmuje holenderskie zasady i odmawiam wieszania w oknie zaslonki, bo nie chce mi sie isc do sklepu ani po nia ani po niezbedne zabki do karnisza



droga szybkiej ewakuacji. te wory pod zlewem to moje smieci z podzialem na wszystkie rodzaje i ksztalty wymagane przez mitackie MPO.



Czytam: Chcialabym dzisiaj wreszcie skonczyc Ch. Harris ale nie wiem czy nie oddam sie blogiemu nadrabianiu seriali.

Slucham: Mumford & Sons - White Blank Page, czyli jedynej dobrzej rzeczy w ostatnim odcinku Grey’s Anatomy. Zaczyna sie jak zwykly jojczacy smet ale od 1:20 wywoluje takie ciarrry ze hej.

Dokonania: odkrylam, ze w akademiku mitaka jednak sa ludzie!

Fun Fact: do japonskiego ksiedza mowi sie sensei.



a tu specjal dla tych, ktorzy tesknia za moja noga

10 komentarzy:

  1. A jak się zapiszesz do jakiegoś klubu, to będziesz miała regularne nomikaje! :D Zapisz się do czegoś (czy do porządnego 部活, czy bardziej luźnego サークル), to coś, czego u nas nie ma!

    A w ogóle to na początku całe otoczenie wydaje się obce i dziwne, ale nie obejrzysz się, a będziesz się w tej Mitace czuła jak u siebie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozczuliłaś mnie tym zdjęciem na zdjęciu :] Już się rozglądam za biletami!

    Ściskam gorąco *

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, nie mogę powiedzieć, żebym jakoś spejalnie tęskniła za tym odnóżem, ale dzięki temu powraca kwestia udoskonalenia nazwy bloga "Kobieta o Długiej Nodze", he,he. Zaśmiała się Kiar i wróciła do roboty.

    Ps.Ja tu czegoś nie rozumiem. Jeździsz na rowerze, żresz i nawalasz się za darmochę, a do tego jeszcze mówisz wszystkimi językami świata, obmacując przy tym plecy cudzoziemców. To na czym polega Twój mitacki problem?:)
    Buziak, always fan of Majonez,
    Kiar

    OdpowiedzUsuń
  4. Carolu: Gwoli scislosci: plecy OBNAZAM a nie OBMACUJE :D Moj mitacki problem konstytuuje zas glownie brak Twego towarzystwa :)

    Ano: Az, Ty bystrzaku, Ty! Mam nadzieje, ze swoim sokolim wzrokiem wypatrzysz tez tani bilet :D

    OdpowiedzUsuń
  5. (a to Cukier pisze) ok ok cykady, zabytki, rowery panie i inne cuda wianki a my z Chudym ciągle czekamy na najważniejszą informacje - czy udało się znaleźć kandydatki na żony dla naszych skromnych osób ? :)
    P.S Mayonello nie przejmuj się doniesieniami z Polski - jakby doszło do najgorszego to załatwię dla ciebie i twojego małżonka zaświadczenia, że jesteście prawdziwymi Polakami :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cukrze, jakby doszlo do najgorszego to ja wystepuje o azyl polityczny a meza przemyce sobie w kontenerze z ziemniakami ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem wariatem!
    Jestem ziemniakiem!

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę waćpanna całkiem dobrze się bawi w kraju wyspiarskim wiśniami pokrytym i słońcem palonym. :P
    A tak ogólnie Krzysztofie od kiedy cie japonki interesują?
    Ale co do przysłania jakiejś do polski jestem za. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że Azjaci nauczyli Cię kłamać jak z nut!Lecz miłe to pochlebstwo, więc w sumie uważam, iż udzieliłaś słusznej odpowiedzi.

    A teraz zażalenie: wstałam dziś rano, dotoczyłam się do pracy, zrobiłam sobie pokarm, odpalam Długą Nogę i co widzę? Postu brak! I kto mi teraz potowarzyszy przy śniadaniu???
    Tłumacz się, blada twarzo!

    OdpowiedzUsuń
  10. Carolu: Ech, Mis mnie ostrzegal zeby nie rozpieszczac czytelnikow..
    Anyhows, bez obaw, choc doznaje pewnej obsuwy czasoprzestrzennej, dzisiejszy post pojawi sie zanim wyjdziesz z pracy i bedzie zawieral specjalna niespodzianke dla Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń