środa, 10 listopada 2010

Usmiechnij sie, jestes w ukrytej kamerze!



Dzis nadal w telegraficznym (jak na moje mozliwosci) skrocie. Musze sie jeszcze spakowac na jutrzejsza wycieczke, a na tzw. skladzie nie mam ani plecaka, ani zadnego obuwia na plaskim obcasie.. THE HORROR!!!

        Serdecznie dziekuje wszystkim (w znaczeniu: Krzysiowi) za propozycje Slawnych Polakow. Niestety i tak skonczylo sie na Miloszu (No, co?! Lepszy Milosz niz Malysz!). Wlasnie wyslalam Zabie wypracowanie, moj ostatni punkt do odhaczenia na liscie “to do before kengaku”. Moge zatem z czystym sumieniem zaczac sie pakowac. Z tej odswietnej okazji pragne takze wyjasnic Wam idee kengaku jako takiego.
        
W kazdym innym kraju nazywaloby sie to po prostu "wycieczka uniwersytecka", lecz, jak wiadomo, w Japonii nie ma miejsca na czcze rozrywki, totez wydzialowy wyjazd w plener nosi dumna nazwe study trip, co z kolei jest raczej nieudolnym tlumaczeniem wlasnie kengaku  (見学). Na owo sympatyczne zlozenie znakow z zakresu pierwszego roku japonistyki, skladaja sie ken (見) “patrzec” i gaku (学) “uczyc sie”. Doslownie zatem: bedziemy ogladac i zdobywac wiedze. W praktyce mam nadzieje bedziemy raczej zrec oraz moczyc sie w goracych zrodlach - ale jako ze to moje pierwsze kengaku, na 100% nie moge jeszcze niczego stwierdzic.
        Anyhows: w zwiazku z wycieczka, popoludniowe zajecia w centrum edukacji byly dla mnie ostatnimi zajeciami w tym tygodniu! Bardzo ciesze sie, ze ich nie przegapilam, bo: 1/ prowadzi je moja ulubiona nauczycielka oraz 2/ dotycza konwersacji, czyli praktycznego wykorzystania jezyka - watku, hm... nieszczegolnie umilowanego przez japonistyke UW. 
         Dzisiejszym tematem bylo “jak grzecznie wymigac sie z udzialu w seminarium” (bardzo przydatne!). A ze nasza senseika bierze uczenie na powaznie, odgrywalismy scenki. I to nie jakies niepowazne wyglupy w klasie, tylko po prostu pani prowadzaca zamknela sie w swoim biurze i zmuszala kazdego po kolei, zeby do niej przychodzil oraz z odpowiednia doza unizonosci probowal wykrecic sie od udzialu w wyimaginowanych zajeciach, za pomoca rownie wyimagnowanej wymowki. Nie dosc tego! Cale “spotkanie” zostalo nagrane na wideo, rzekomo w celu analizowania naszej mowy ciala a praktycznie (jak podejrzewam) w celu upokorzenia nas przed wspolstudentami ogladaniem tego w przyszlym tygodniu... Ach ta edukacja multimedialna! 
         Dosc rzec, iz ja, jako jedyna sposrod calej grupy, zostalam podczas swej scenki zmuszona, zeby na wymyslone zajecia jednak isc, gdyz moja z trudem skonstruowana wymowka okazala sie za malo przekonujaca (CO JEST MALO PRZEKONUJACEGO W AKADEMIKOWYCH CWICZENIACH PRZECIWPOZAROWYCH?!!). Zatem, niestety, spodziewam sie, ze w przyszlym tygodniu odbedzie sie specjalny pokaz “mojego” filmu - byc moze z podlozona muzyczka z Benny Hilla
        Tymczasem z innych osiagniec: Podkuszona wlasnym tekstem o konbini postanowilam wykorzystac ich wszechwladze i wyprobowac opcje placenia przez dziady rachunkow. Po przygodach z platnosciami amazona bylam gotowa na wszelakie niedogodnosci, lecz - o radosci! - Pani ekspedientka po prostu zeskanowala kod paskowy z rachunku i dodala go do mojego paragonu za kupowany pokarm. Konbini, I love you again! 
        Do tego w osiedlowym Lawsonie (ktorego wreszcie znalazlam! Porada od Mai: jesli szukacie konkretnego konbini, najlepiej robic to po zmroku: dranie maja takie hm.. oczojebne oswietlenie, ze mozna je dostrzec z daleka!) odebralam paczke z amazona. Ksiazki naukowe ulozylam w ladnym stosiku na biurku, sama zas pograzam sie od zaraz w lekturze mojej swiezo rozpakowanej, ulubionej mangi o malej dzudodzce!
        Aha! Znalazlam tez mitackiego szewca. Na probe dalam mu bucik z zepsutym zapieciem. Jesli okaze sie godzien w piatek oddam mu moj nieszczesny zlamany obcas!
Czytam: Naoki Urusawa Yawara, tom 9.
Slucham: Diorama - Record Deal.
Dokonania(?): Dzisiaj znajoma Tajka powiedziala mi, ze ubieram sie jak postac z Gossip Girl. Zastanawiam sie, czy z mojego punktu widzenia to komplement czy obelga...
Fun Fact: Japonczycy maja swietne wlosy o strukturze typu ‘marzenie fryzjera’ 
Ps. A propos wlosow:

Z dedykacja dla mego Meza, za to, ze czasem wlecze mnie za wszarz w miejsca, w ktore inaczej nigdy bym nie trafila! 

4 komentarze:

  1. ha! Stacey Jaxx - women love him... guys want to be him! And his band... well, they hate his guts.
    Jeszcze warto dodać, że jak już Cię gdzieś zaciągnę przemocą, to zazwyczaj Ci się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na temat mangi się nie wypowiem, ale jak by ci się znudziło czytanie.

    http://anime.tanuki.pl/strony/anime/2949-yawara-a-fashionable-judo-girl

    lub

    http://www.animecrazy.net/yawara-a-fashionable-judo-girl-episode-1/

    Niestety na powyższy link też nic nie wiem nie oglądałem.

    P.S. No chyba że to nie to. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli chodzi o buty do łażenia po trudnym terenie to uważam szlachetna Mayonello, że dla dziewczyn nie ma lepszych od tych

    http://www.military.pl/buty-taktyczne-adidas-gsg9_6655t.html

    jak jeszcze użytkowniczka dysponuje odpowiednią długością nogi to efekt wizualny jest wprost oszołamiający :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Zucker: Wiesz, Krzysiu, jakby mi ktos powiedzial, ze bede klikac na link do damskich butow, zaproponowanych przez Ciebie to bym nie uwierzyla :D ale bucik rzeczywiscie calkiem zgrabny, chociaz nie jestem gotowa na az takie nwestycje w obowie sportowe :)

    OdpowiedzUsuń