wtorek, 23 listopada 2010

Rikugien by night (六義園ライトアップ)



Ciemno wszedzie, tloczno wszedzie - dzis o Rikugenie bedzie!

        Kochani! Jesli ze zrozumieniem czytacie bloga, to pewnie pamietacie, ze dzis Zolty Kraj ochodzi swieto Pracy/Zniw. Wszyscy maja wolne i winni pochylic sie nad ciezka (?) dola japonskiego rolnika. Ja sama od rana pochylam sie nad wlasnym szczesciem, dzieki ktoremu dzien ustawowo skazujacy ludzi na nierobstwo wypadl w tym roku akurat w Straszny Wtorek, chroniac mnie od kontaktu z Sensei Zaba i z Senseiem Loczkiem. 
        Wstyd jednak byloby spedzic moj caly, oplacany przez japonskiego podatnika dzien gulgoczac z radosci - dlatego tez juz w zeszlym tygodniu, dopisalam sie do listy chetnych na wycieczke stowarzyszenia zagranicznych studentow Todaiu. Za cel wycieczki obrano park Rikugien, a tak zwanym smaczkiem mialo byc to, ze wybralismy sie do niego noca, obserwowac szeroko reklamowana iluminacje.



O taka wlasnie.
       Rzeczony park to dosc znane miejsce, gdzies w trzeciej, czwartej dziesiatce najbardziej popularnych turystycznych miejsc w Tokio. Powody tej popularnosci sa dwa: po pierwsze Rikugien powstal na przelomie XVgo i XVIgo stulecia, jest zatem dosc wiekowy, a po drugie: na wyspie w jego srodku znajduje sie przepiekny japonski ogrod. Wszystko to, (oraz prawdopodobnie jeszcze cudnej urody liscie czerwieniejacego w listopadzie japonskiego klonu) moglibysmy podziwiac dzisiaj... GDYBYSMY NA NASZA EKSPEDYCJE* WYBRALI SIE W DZIEN A NIE W SRODKU NOCY!!!


A tak, do wyboru mielismy albo podswietlone jak w tandetnym domu strachow blekitne mgly...


Alibo zupelna ciemnosc na sciezkach pomiedzy latarniami
        Na dodatek jesienna ‘iluminacja’ trwa tylko dwa tygodnie, wiec Japonczycy rzucili sie na rzadka mozliwosc zobaczenia (a raczej nie zobaczenia ze wzgledu na mala ilosc latarni) parku w nocy... W klebiacym sie w ciemnosciach tlumie wszyscy partycypujacy w naszej wycieczce natychmiast sie pogubili, a kilka osob (w tym naturalnie ja) spedzilo wiekszosc przeznaczonych na kontemplacje dwoch godzin usilujac odnalezc droge do wyjscia


Na szczescie po drodze przytrafil mi sie pan sprzedajacy pyszne, cieple dango. Mniam. 



Gdzie ja tam i Finka!  Finowie to dzielny narod, nawet z kulek ryzu na patyku potrafia zrobic bron!
        W kazdym razie, jesli bedziecie w Tokio, odwiedzcie Rikugien. BYLE NIE W NOCY.
Czytam: Nagai Akira - Team Medical Dragon, t.8. Wsiaklam na dobre w te serie, szykuje sie blognotka na jej temat!
Slucham: Mortiis - Monolith.. jak to jest, ze metalowe malpiszony maja czasem przeblysk geniuszu i publikuja swietne elektroniczne albumy, ktorych sie potem wypieraja? (Vide: Mortiis - The Smell of Rain, Moonspell - Sin/Pecado, Paradise Lost - Host)
Dokonania: Przyszly wyniki moich badan medycznych z Todaiu. No abnormalities. Plus nareszcie ktos policzyl mi moje BMI, nigdy nie potrafilam tego sama zrobic...
Fun Fact: Maleje. Z 169 cm zmniejszylam sie do 168,9. Czyzbym dostosowywala sie do japonskiego otoczenia?
*/ Kielu, czy ja jestem podrozniczym Krzysztofem Ibiszem?

3 komentarze:

  1. Jako że uwielbiam noc, takoż i mnie się podoba to nocne spojrzenie na park. Co prawda w tej mgle powinny przechadzać się panny w kimonach z rozpuszczonymi włosami i pochylonymi głowami, nadało by to nutkę groteski i horroru. :P

    Co do mojego BMI to o parę punków mam za dużo, czas przestać jeść 2 obiady. Co prawda to tylko parę punktów, taki błąd statystyczny :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Chudy - nie daj się! Jedz tyle obiadów na ile masz ochotę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. i po każdym obiedzie deser - lody czekoladowe z czekoladową bitą śmietaną i polewą czekoladową posypane startą czekoladą :) mniam :)

    OdpowiedzUsuń