wtorek, 1 marca 2011

Kosmobarok + Wymioty w Cukierni



Dzisiaj wyjątkowo: Japończycy, których nie znacie.
(albo, znacie, ale nie wiecie o ich japońskości...) 

           Ostatnio niewiele się dzieje: Małż nadal frenetycznie programuje, ja nadrabiam lektury i tyle. Naszym jedynym nowym dokonaniem pozostaje zakup olbrzymiej (to jest: olbrzymiej według standardów polskich, zupełnie zaś średniej według standardów lokalnych) paki ryżu, którą teraz przejadamy entuzjastycznie, wykorzystując moc świeżo nabytej gotowarki. 
          Brak zapierających dech w piersiach przygód nie powstrzyma mnie jednak przed aktualizacją bloga, bo szczęśliwie jest kilka spraw, o których chcę od pewnego czasu napisać, a wcześniej nie bardzo była k’temu okazja. 
          Na ich czele (owych spraw) znajduje się projekt przedstawiania na blogoplatformie moich ulubionych Japończyków. Jako, że chodzi o “przedstawianie”, postaram się pisać o postaciach mniej szeroko znanych (czytaj: pominę powszechnie uznane nazwiska typu Akira Kurosawa czy Yukio Mishima). Pozwólcie zatem, że od czasu do czasu przymusowo zaoferuję Wam przegląd dokonań najkreatywniejszych/najdziwniejszych/najbardziej oryginalnych Żółtych Ludzi dzisiejszej (i nieco mniej dzisiejszej) Japonii. 
          Zatem, niech rozpocznie się Majzillowy Katalog Ciekawych Japończyków! Na dzień dobry para uznanych projektantów, którzy zasady skromnej prostoty cisnęli do kosza i stworzyli dwa bardzo charakterystyczne style, które zbiorczo można chyba nazwać “kosmo-barokiem”.

Eiko Ishioka (石岡英子), ur. 1939
           Według wieku, oraz starojapońskiej zasady ladies first (レーディズ・ファースト, rēdizu fāsuto), pierwszeństwo w dzisiejszej prezentacji przysługuje Eiko Ishioce. Urodzona w Tokio, pani ta, najbardziej znana jest ze swoich projektów kostiumów do filmu Dracula wg Brama Stokera, za które uhonorowano ją w 1992 Nagrodą Amerykańskiej Akademi Filmowej. 

Co ciekawe Francis Ford Coppola (reżyser filmu) najpierw zatrudnił Ishiokę na pozycji scenografa, a dopiero kiedy zobaczył kilka luźnych szkiców zamienił jej uprawnienia na projektanta kostiumów.


Sama artystka, twierdzi, że przed zaangażowaniem się w projekt nie widziała żadnego innego filmu o transylwańskim wampirze


Co bardzo lubię w kostiumach z Draculi to, to, że uokrutnie złe wampirzyce są tam ubrane na biało, a niewinna dziewica (do czasu) Mina nosi krwistoczerwone krynoliny. How awesome is that?


         Pierwszym większym filmem, nad którym pracowała Ishioka był quasibiograficzny projekt, oparty na życiu i twórczości Yukio Mishimy: Mishima: życie w czterech rozdziałach (reż. Paul Schrader, 1985)
Ale najbardziej pokręcone kreacje stworzyła na potrzeby filmów Tarsem Shingha:



Celi (2000)...



....oraz The Fall (2006)
          Poza projektowaniem ubrań Ishioka zajmuje się też szeroko pojętym designem.


Za projekt okładki Tutu Milesa Davisa otrzymała nagrodę Grammy.



Wyreżyserowała też klip Björk do singla Cocoon


Wreszcie, last but not least: 


Była jedną z osób odpowiedzialnych za wizualny kształt ceremonii otwarcia letnich Igrzysk Olimpijskich 2008 w Pekinie !

***

Kansai Yamamoto (山本寛斎) ur. 1944
          W japońskim świecie modowym nazwisko Yamamoto kojarzy się raczej z Yōjim Yamamoto (ur. 1943), jednym z bardziej wziętych współczesnych projektantów. Ale w mój gust bardziej trafiają dokonania innego Yamamoto - Kansai. Z wykształcenia inżynier, edukację krawiecką pobierał dopiero po ukończeniu pierwszego kierunku studiów. Zadebiutował w wieku 27 lat w Londynie, niewiele później otworzył autorski butik w stolicy Wielkiej Brytanii. Traf chciał, że to właśnie w tym sklepie młody David Bowie nabył kostium “drzewnego stworzenia”, w którym wystąpił na londyńskim koncercie w 1972. Projektant i muzyk spotkali się ponownie w Nowym Jorku, gdzie Kansai podarował Bowiemu dwa kolejne zestawy. Ich sukces podczas drugiego amerykańskiego tournee skłonił Bowiego, żeby zlecić Kansaiowi uszycie następnych dziewięciu. Tak powstała modowa oprawa trzeciego tournee Bowiego po Wielkiej Brytanii, tego samego, które przeszło do historii jako tournee Ziggy’ego Stardusta. 


Zakręcone wzory Yamamoto doskonale dopełniał sceniczny makijaż Stardusta/Bowiego, autorstwa Pierre’a de La Roche. 


Kansai czuwał też nad doborem obuwia i wynajdywał Davidowi męskie rozmiary sandałów na monstrualnej platformie - obowiązkowego akcesorium każdego szanującego się glam-rockera.



Jeśli dobrze się przypatrzeć, we wszystkich ówczesnych projektach Kansaia można zauważyć mniej lub bardziej luźne inspiracje Japonią..


...albo w postaci kroju spodni

...kształtu kołnierzy..

....czy wreszcie nadruków: ten tutaj to autorska interpretacja zapisu imienia i nazwiska Davida ideogramami kanji

         Więcej Ziggy’ego (w myśl zasady: Ziggyego nigdy za wiele!):



Chociaż w historii zapisał się głównie przez współpracę z Bowiem, Kansai zyskał spore uznanie także dzięki swoim innym projektom

Słynna sukienka i szydełkowany kombinezon (!) “Kabuki”


Marie Helvin w nieco bardziej współczesnym stroju Yamamoto


Kate Moss, (której nie lubimy bo rzekła, że nic nie smakuje tak dobrze, jak bycie chudym, z czym fundamentalnie się nie zgadzamy) w jednej z moich ulubionych sesji dla Vogue UK, wystylizowana w stare kostiumy sceniczne Ziggy’ego
         
         I jak? Czy Yamamoto i Ishioka sprowadzili na Was odpowiednią dawkę sensory overload? Mam nadzieję, że tak. Może nie są to postaci z pierwszych stron modowych gazet, ale dla mnie dobrze reprezentują to, co w japońskiej modzie najlepsze: szaleństwo konstrukcyjne (czy też w przypadku Kansai raczej dekonstrukcyjne), nieprawdopodobne oko do wzorów i materiałów, oraz odwagę, żeby a/ iść zupełnie w poprzek obowiązujących kanonów, lub ewentualnie b/ przerysowywać owe kanony do granic absurdu.
Czytam: Valerie Steele + Jennifer Park, Gothic: Dark Glamour. Wierzcie lub nie ale Yale University Press wydało książkę pod takim właśnie tytułem. Składają się na nią dwa pokaźne eseje: jeden o muzyce, drugi o modzie. Rzecz kupiłam na fali entuzjazmu do Valerie Steele (kuratorki muzeum w nowojorskim Fashion Institute of Technology) i jej świetnego, superprofesjonalnego opracowania o gorseciarstwie Corset, Cultural History. G:DG nie jest aż tak dobre, trochę śmierdzi uproszczeniami i skrótowością, lecz co najważniejsze, nadal jakoś się broni. W przeciwności do większości innych znanych mi analiz narodzin Goff-subkultury. 
Dokonania

Wykonaliśmy dobry uczynek! Bardzo podoba nam się idea akcji, reprezentowanej przez tę pocztówkę i z chęcią przyłączymy się do jej kolejnych odsłon. 
Ciach! Chiach!
Fun Fact:

Ha! Suck onto this, starcraftożerni Koreańczycy!
PS. W ramach projektu “Żadna Praca Nie Hańbi” udaję się w przyszłym tygodniu do japońskiej podstawówki, zapoznawać żółte dzieci z polską kulturą. Powinnam przygotować dla nich kilka wydruków, przedstawiających jakieś charakterystyczne rodzime widoki/symbole/przedmioty... Any suggestions?

***

         Ze specjalną dedykacją dla Kiar - zamiast kącika telewizyjnego - moje przemyślenia okołooskarowe.


This is not the Oscar you are looking for
         Po pierwsze: nie oglądałam ceremoni. Chociaż według tutejszego czasu zaczyna się ona o wygodniejszej niż w Polsce porze (10 rano). Niestety,  nic nie poradzę: bardzo nie lubię Anne Hathaway. Anne Hathaway składa się dla mnie z głupiego śmiania się i machania rękami. Prawdopodobnie prywatnie jest bardzo miłą, elokwentną młodą kobietą. Ale jej wizerunek sceniczny doprowadza mnie do szału. 
        W każdym razie, zamiast ślepić w telewizor, obserwowałam sobie świeżoogłaszane wyniki na serwisie Imdb. Cóż mogę powiedzieć? Okazuję się, że wolę, kiedy Akademia zaskakuje jakimiś szokującymi/skandalicznymi werdyktami - przynajmniej jest o czym dyskutować... a tak? Pod 90% wyników podpisuję się obiema rękami.
        Moim zdaniem w tym roku liczyły się cztery filmy: King’s Speech, Black Swan, Social Network i Fighter (Inception to trochę inna para kaloszy, zupełnie nie w obrębie zainteresowań tej konkretnej kapituły). Black Swan i Fighter wyraźnie moim zdaniem odstawały - pierwszy zadęciem, uproszczeniami i śladową mizoginią, a drugi brakiem dramaturgii, do spółki z upierdliwą przewidywalnością. 
         Wynikła z okoliczności przymusowa rywalizacja między King’s Speech a Social Network była ciekawa, dzięki czemuś, co Movie Bob określił opozycją “kina emocji” (Kings Speech) wobec “kina intelektu” (Social Network). Powstała bowiem dziwna sytuacja, w której zaskakująco wiele osób odczuło potrzebę, żeby opowiedzieć się ostro po którejś stronie - albo krytykując jeden film za kostiumowość, konserwatyzm i “skok na Oscara”, albo oskarżając drugi o suchą, technologiczną sprawność, pod którą nic się nie kryje. Niniejszym protestuję przeciwko temu podziałowi. TO SĄ DWA ŚWIETNE FILMY, KTÓRE ZASKAKUJĄCO DOBRZE SIĘ DOPEŁNIAJĄ. Obejrzcie je oba a w łatwy sposób zobaczycie, co było w kinie 2010 najlepsze. 

Also: ludzie, którzy mają pretensję, że Jak zostać królem, a zwłaszcza rola Firtha w tymże były wyrachowanie skrojone pod Oscara, a nie czepiają się DOKŁADNIE TAK SAMO TYLKO BARDZIEJ "oscarolubnej" konstrukcji roli Bale’a w Fighterze (za którą bardzo słusznie dostał drugoplanową nagrodę Akademii) powinni się poważnie nad sobą zastanowić.
Plus zgłaszam teorię, że poziom aktorstwa Bale’a jest bezpośrednio związany z jego masą ciała. Wyraźnie im facet jest chudszy, tym staje się zdolniejszy.



Nagrody wobec których odczuwam potrzebę zgłosić niezgodę: Najlepsza Muzyka (ścieżka Raznora do Social Network jest świetna ALE ŻEBY NAWET NIE NOMINOWAĆ DAFT PUNK ZA TRON? ARE YOU FRIGGIN’ KIDDING ME?). Kostiumy (miałam cichą nadzieję, że wygra I am Love, może to przez mój chroniczny brak zrozumienia dla “nowej, lepszej” Alicji w krainie czarów Burtona). Scenografia (my call: Inception... czasem w szarości i granatach jest więcej wyobraźni, niż w feeri barw, która wygląda jak...hm...wymioty po wizycie w cukierni [Alicja w krainie czarów]).

7 komentarzy:

  1. Cieszę się, że kartka doszła - jakby co, to następna odsłona już jest w toku - tym razem pocztówka z Chin :).

    OdpowiedzUsuń
  2. JW - mam postulat w sprawie prezentacji dla dzieci :) spróbujmy nie pokazywać: mazowieckich równin, wierzb płaczących, szopena z dziurami w płucach i JP II w 100 pozach. To wszystko bardzo ładne i w ogóle ale robi z nas jakaś bandę fanatycznych rolników.

    Moja lista alternatywnych propozycji:
    - Biskupin (+ legenda o założeniu państwa)
    - Kraków (zamek + legenda o smoku i wandzie)
    - Warszawa (zamek królewski + legenda o syrence)

    - UE jako wesołe super-państwo gdzie mieszkają kłótliwi indywidualiści (flaga UE, Bruksela-Warszawa) brak granic, wspólna waluta itd :)

    skoro to podstawówka to trzeba trzymać się koncepcji luźnej opowieści a nie sztywniackiego wykładu no nie ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze możesz pościć młodzieży filmik z Expo2010 http://www.youtube.com/watch?v=2DrXgj1NwN8
    Ja polecam faktycznie pokazać coś co nie jest kojarzone od razu z polską, a jednak jest polskie. Biskupin jako początki państwa polskiego to dobry pomysł. Można wspomnieć jakieś ciekawe legendy i zwyczaje nasze.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Fizia: shit. My z Chinami mamy kose :/
    @Cukier, Chudy: Ale te dzieci to jest gleboka podstawowka. Oni nawet nie wiedza ze Europa ISTNIEJE O_O. (A Biskupin to sciema przeciez!..)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja myślę, że te równiny to nie jest zły pomysł. Przecież w świecie tych dzieciaków gdzieś na horyzoncie ZAWSZE są góry! Kupa płaskiego terenu to będzie dla nich interesujące odkrycie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. No, wreszcie jestem chociaż minimalnie usatysfakcjonowana. Mi generalnie całkiem odpowiadały Oscary, poza tym, że najlepsze zdjęcia dałabym Black Swan, albowiem znieść po prostu nie mogę tego przenudnego filmu, jakim jest dla mnie Incepcja. Oglądałam w czterech ratach, a i tak ledwo zmęczyłam.
    A z innej beczki: pragnę donieść, że mam już trzech uczniów, którym wtłaczam do głowy włoszczyznę, a także trójosobową grupkę cudzoziemców, których dręczę w szkole językowej Callanem. Tak więc, choć przyjazd do Ciebie nadal jest nieodżałowany, jednak podjęłam chyba pierwszą w życiu DOJRZAŁĄ decyzję.
    Buziaki i naprawdę żałuję, że mnie tam nie ma:(
    Yours and only Kiar

    OdpowiedzUsuń
  7. @Kiaronella: z Twego wpisu wynika jednoznacznie, ze nie jestes DOJRZALA tylko STARA. Nie nadazasz za Incepcja a do tego jeszcze martwisz sie stabilnoscia ekonomiczna. Krotko rzeklszy: musisz jak najszybciej przyjechac, bysmy mogli Cie powtornie zinfantylizowac!

    OdpowiedzUsuń