czwartek, 17 marca 2011

Stan wyjątkowy zawsze smaczny i zdrowy?



Otóż wcale nie zawsze.

           Jak wiadomo do trzech razy sztuka, zatem mam nadzieję, że trzeci ‘potencjalnie ostatni’ wpis o efektach, jakie wywarło na mnie i Małża trzęsienie/tsunami/krysys w Fukushimie I, będzie rzeczywiście wpisem ostatnim.
***
          Na zdjęciu na górze widzicie wystawę sąsiadującej z naszym mieszkaniem cukierni. Hasło, które tam widać można ostatnio zobaczyć w całym mieście. Ganbare Nippon, Ganbare Tōhoku. Ganbare czyli coś pomiędzy “trzymaj się” a “walcz”. Tak więc, “Trzymaj się Japonio, walcz Tōhoku!”. (Tōhoku to rejon najbardziej dotknięty tsunami). I Japonia rzeczywiście walczy - tylko tylę mogę Wam napisć, resztę pewnie wiecie z telewizji.
         Co do naszego życia w Tokio: jesteśmy już potwornie zmęczeni, marzymy, żeby pluton w elektrowni wreszcie się uspokoił i żebyśmy mogli wreszcie na dłużej niż kilka godzin wyłączyć telewizor... Niestety, okoliczności nie chcą dostosować się do naszych życzeń, zatem, chcąc nie chcąc my dostosowujemy się do okoliczności. Wczoraj na przykład w ataku quasi-histerycznej głupoty doszliśmy do wniosku, że pora jechać na Akibę po licznik Geigera (aparat takowy zupełnie nie jest nam potrzebny, aktualny poziom promieniowania można sprawdzić w internecie, ale stwierdziliśmy, iż pamiątka byłaby z niego przednia) Wybraliśmy się więc na dłuższą wycieczkę po mieście, powtórzoną zresztą dzisiaj (w związku z awarią zasilacza do laptopa). Przyjrzeliśmy się dobrze Tokio. W sklepach widać wyraźnie mniej ludzi, światła na stacjach metra przygaszone, ruchome schody powyłączane (stolica oszczędza prąd). Bladych twarzy wyraźnie mniej, ale życie toczy się tu dalej - nie ma najmniejszych oznak paniki. Staramy się więc naśladować stoicyzm Żóltego Narodu. Co prawda kilkanaście godzin temu, kiedy przez moment wydawało się, że wozy strażackie mogą nie dojechać do elektrowni w Fukushimie, prewencyjnie sprawdziliśmy ceny i dostępność biletów do Nagoi, ale szybko okazało się, że alarm był przedwczesny...
          Przed nami długi weekend (poniedziałek w Japonii wolny), miejmy nadzieję, że po jego drugiej stronie czeka na nas tydzień pozbawiony gazetowych nagłówków ze słowem “Japonia” w tytule.
***
         A w telewizji oglądamy właśnie żołnierzy, którzy z narażeniem życia (a na pewno zdrowia) polewają wodą z armatek nieszczęsny basen ze zużytymi prętami w trzecim bloku elektrowni.  Jieitai ganbare!
       
         Tymczasem, jeszcze parę migawek z ostatnich kilku dni:

Cesarz wygłasza odezwę do poszkodowanych w tsunami. Cesarz jest mądry - musi być skoro ma taką wielką głowę.


Jestem pewna, że telwizja NHK zatrudnia na pełen etat jakiegoś pana, który przygotowuje i aktualizuje na bieżąco makiety, używane podczas wiadomości. Stojąca od kilku dni w studio diorama Fukushimy I musi być jego opus magnum

Wbrew pozorom nie wszyscy obcokrajowcy wyjechali z Tokio. We wtorek odebraliśmy z lotniska J., który odważnie wsiadł na pokład samolotu, lecącego na Naritę. Potem musieliśmy pomóc mu wydostać się ze stolicy, (co, jak możecie zobaczyć na tej mapce zmian w komunikacji nie jest wcale takie łatwe)


Decyzja o wyjeździe z regionu Kantō, albo w ogóle z kraju jest oczywiście decyzją bardzo osobistą - każdy inaczej przeżywa stresy, związane ze stanem okołokryzysowym. Nie czuję się winna, że mnie akurat rozluźnia spacer po domu towarowym Mitsukoshi. Albo kupno czerwonych butów. 
          

Czytam: Tad Williams - Shadowheart. Oj, ciężka sprawa z tym Williamsem. Memory, Sorrow, Thorn to była jedna z ważniejszych serii mojego wczesnego nastolactwa. Z kolei Otherland do dzisiaj uważam za mistrzostwo konstrukcyjne. A tu taki pierdek. Za pierwszy tom George Martin mógłby wytoczyć Williamsowi proces o (marny) plagiat a dalej jest już tylko gorzej. Pytanie tylko dlaczego dobrnęłam aż do końca tego badziewia? (niestety, chyba pomogło trzęsienie - czasem dobrze w czasach kryzysu czytać sobie epic heroic kaszankę) 
Słucham: Matmatah - Les Moutons. Raczej nie lubię słuchać piosenek, których nie rozuiem, ale dla tej robię wyjątek. Mam nadzieję, że nie śpiewają tam niczego piramidalnie głupiego. (Hm, chyba jednak śpiewają)
Dokonania: Wyhodowałam pierwszego trolla!
Fun Fact: Klimatyzatory są odpowiedzialne za ok. 25% zużycia energii elektrycznej w Tokio.
PS.

Specjalnie dla Chudego, sneak peak preview moich zajęć z podstawówkowiczami!
'Gdzie jest Polska?'

8 komentarzy:

  1. Dzięki za namiastkę normalności, czyli fotkę z zajęć szkolnych. Czekam na cały reportaż.
    Acz muszę zauważyć że Polska to trochę w górę i więcej w lewo, twój wskaźnik pokazuje Kazachstan. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz o cesarzu zmiótł mnie z fotela xD
    You're evil...

    Cały czas trzymam kciuki, żeby wszystko się u Was uspokoiło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jego Cesarska Mość wygląda jak by go w SD narysowali. :)

    A tu coś o SD. :P
    http://omaketheater.com/comic/67/

    OdpowiedzUsuń
  5. jakby jednak któryś z reaktorów wybuchł, to będzie dodatkowy punkt do zwiedzania w Japonii :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Chudini: BO JA JESZCZE NIE SKOŃCZYŁAM POKAZYWAĆ >_<
    @Zucker: Zycze Ci serdecznie, zeby Ci na Skarbka z Gor cos wybuchlo!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj tam, oj tam.
    Teraz tak mówisz, a biedne dzieci i tak nie wiedziały co pokazujesz. :P

    OdpowiedzUsuń
  8. W naszym prostym zyciu milosc odgrywa bardzo szczególna role. Teraz jestesmy w stanie uczynic twoje zycie milosne zdrowym i nie ma miejsca na zadne klopoty. Wszystko to jest mozliwe dzieki AGBAZARA TEMPLE OF SOLUTION. Pomógl mi rzucic zaklecie, które przywrócilo mojego zaginionego kochanka z powrotem na 48 godzin, które zostawily mnie dla innej kobiety. mozesz takze skontaktowac sie z nim ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp / Call: ( +2348104102662 ), i byc szczesliwym na wieki, tak jak teraz z jego doswiadczeniem.

    OdpowiedzUsuń