środa, 23 marca 2011

Pimp my Homeland


          Dzisiaj, że użyję obmierzłej frazeologii gazetek modowych, “FOCUS NA POLSKĘ”. Jeśli chcecie przeczytać coś bardziej japońskiego (na przykład relację z naszej wizyty w fabryce Toyoty w Nagoi) polecam Waszej uwadze blog Ślubnego*
          Zgodnie z przewidywaniami, wróciliśmy do Tokio. Budynek, w którym mieszkamy nadal raz na kilka godzin drga jak gigantyczny żelek, kolebany wstrząsami wtórnymi. W Fukushimie 1 ciągle coś bulgota i paruje, lecz mam naprawdę mocne postanowienie nie poświęcać tej sprawie więcej czasu, niźli okaże się koniecznie. Gdybyście bardzo chceli posłuchać czegoś na rzeczony temat, proponuję tego Pana - o ile jeszcze się z nim nie zetknęliście w internecie. Wszystkie białe świnie w Tokio są bardzo wdzięczne za tę odezwę.
          
          Dzisiaj zaś, zamiast walenia w atomowy bęben, przyczynek do niekończącej się dyskusji o tym jak (jeśli w ogóle) promować naszą polską ojczyznę w świecie. 
          Zaduma nad wspomnianą sprawą zdarza mi się kilka razy do roku. Tym razem zmotywowały mnie dwie sprawy: po pierwsze primo: wizyta u dzieci i w podstawówce, a po drugie primo: targi ITB.             

***
  
         Pisałam już, że 11-go marca, w  pamiętny Dzień Trzęsienia miałam akurat zakontraktowany występ na lekcji angielskiego w podstawówce na Nippori. Ponieważ rząd ostro dopłaca do programu zapoznawania japońskich maluchów z kulturą świata (i językiem angielskim), płaca była niezła a praca ograniczała się w zasadzie do przygotowania 10-minutowej prezentacji własnego kraju oraz dyskusji z małolatami, Sama dyskusja to naturalnie spore wyzwanie, bo żółte dzieci po angielsku rozumieją mniej więcej trzy słowa, lecz prawdziwym kłopotem okazała się dla mnie decyzja CO małym potworom pokazać.
Mój stolik i jedna z wielu fal maluchów, która go nawiedziła.


Jem z potworami szkolny lunch. Mniam!
          Druga wspomniana sprawa to ITB (berlińskie targi turystyczne): chyba największa tego typu impreza na świecie. W tym roku Polska otrzymała status gościa honorowego ITB. W związku z tym powstała głośno dyskutowana kampania reklamowa “Move Your Imagination”, mająca promować nasz kraj w “nowoczesny” i “nietypowy” sposób. Generalnie projekt, zrealizowany przez Platige Image, pupilka rodzimej branży reklamowej zebrał bardzo pozytywne recenzje. Nic jednak nie poradzę na to, że ja nie podzielam entuzjazmu dla idei “nowoczesnego” promowania ojczyzny, za pomocą quadów i generycznych, niezbyt-polskich krajobrazów. Zresztą moje odczucia względem całej sprawy wyraził już nader elokwentnie (chociaż krótko) Adam Wajrak w TYM felietonie. 


Piękny, polski Bór Zielony (Łeba)
           Ale od początku. Osobiście uważam Polskę za kraj dosyć turystycznie atrakcyjny. Jest to subiektywna opinia i znam wielu krajan, którzy mają odmienne zdanie, plus sądzą, że generalnie lepiej byłoby pompować pieniądze w coś innego, niż promowanie naszego państwa wśród zagranicznych globtrotterów. Faktycznie, nadwiślańska oferta turystyczno-krajoznawcza wydaje mi się bardziej atrakcyjna dla klienta mobilnego, młodego i nastawionego na “całościowy” odbiór państwa, a nie odfajkowywanie  konkretnch, ‘superwyjątkowych’ zabytków. 
          Jestem przekonana, że jako naród (oj, wielkie słowo mi się wymskło) mamy arcyciekawą histrorię, którą na dodatek, przy odrobinie wysiłku, można przystępnie przedstawić. Do tego dysponujemy olbrzymimi pokładami pięknych, wyjątkowych na skalę europejską krajobrazów. Przysięgam, że niewiele jest rzeczy, które wizualnie zrobiły na mnie większe wrażenie niż mgły, podnoszące się o zmierzchu znad doliny Wisły, które golądam za każdym razem wracając od rodziny w świętokrzyskiem.
         Owszem, ‘polskie pola i lasy’ brzmią jak oklepana mantra, ale są rzeczywiście piękne. I prawdą jest, że większość Polaków pała nienawiścią do obrazka przysłowiowej “wierzby płaczącej” ale, uwierzcie mi, ta wierzba nprawdę robi wrażenie na obcokrajowcach. Wiem, bo pokazywałam. Wielki las, po którym podobno można chodzić do woli oraz widok olbrzymiego pola maków, plaskatego po horyzont (dzięki Wolffie za tę sugestię!) okazały się czymś sensacyjnym dla japońskich szkrabów. (A japońskie szkraby, których zmysły na codzień epeatowane są pokemonami i innymi pokrakami na prawdę trudno oszołomić!)


Janusz Gajos i panna Buzkówna w Zemście Wajdy
          Drugą po krajobrazach sprawą, którą chyba traktujemy troszkę po macoszemu są nasze tradycyjne stroje. Najsampierw: szlacheckie. Można myśleć co się chce o tandemie Wajda-Zachwatowicz (ja akurat muszę myśleć dobrze, w końcu ufundowali mi w Krakowie centrum Manggha), lecz zarówno Panu Tadeuszowi jak i Zemście trzeba oddać respekt na poziomie kostiumów. Żupany, suknie, czapy i karabele to coś bez precedensu w modzie światowej - pięknie podkreślają sarmacką sylwetkę i nie uciekają przed ekstrawaganckim doborem fasonów oraz materiałów. To, że obraz grubaska z wąsem w futrzanej czapie jest dla nas raczej czymś wstydliwym niż powodem do dumy pozostaje dla mnei niezrozumiałe. (Ale może za dużo naczytałam się Rymkiewicza i sarmacja uderza mi do łba..)
           Oprócz strojów szlacheckich pozostaje oczywiście wątek ubrań regionalnych, najczęściej dotkniętych na amen klątwą Cepelii i skojarzeniami z paradami polonusów w Chicago. Cóż, muszę przyznać, że dopiero Japonia otworzyła mi oczy na to, jak niecnie traktujemy nasze tradycyjne stroje. Japończycy mają respekt nie tylko dla formanych kimon i letnich yukat, ale także dla tradycyjnych strojów roboczych. One żyją tu na ulicach, oraz wszelkiego rodzaju oficjalnych okazjach i ich noszenie w żadnym wypadku nie kojarzy się z jakimkolwiek ‘obciachem’.
          A jeśli absolutnie nie wierzycie w piękno łowickiego pasiaka czy krakowskiej sukmany, pozwólcie, że zwrócę Waszą uwagę na projekt Piotra  Sikory (zdjęcia) i Piotra Bednarczyka (stylizacja) Granice. Część zdjęć przedrukowano w Wysokich Obcasach i jest to do dziś mój ulubiony numer tego dodatku do GW.


Pomysł był prosty - sfotografować i wystylizować regionalne ubrania, jak projekty haute couture...


...a do roli modeli zaprosić ludzi różnych ras i wyznań.


Efekt jest wspaniały!


Każde zdjęcie ma w sobie “coś”. Wystawa jeździła po całym świecie - bardzo bym chciała dostać gdzieś jej katalog - mam nadzieję, że ostały się jeszcze jakieś w warszawskim Muzeum Etnograficznym!
          I proszę. Miał być ledwie przyczynek do dyskusji, a wykluł się kolejny tzw. rancior. Nic jednak nie poradzę, sprawa budzi we mnie silne emocje... A co Wy myślicie o sposobach na promowanie Polski/rodzimych krajobrazów/mody historycznej i regionalnej


Aha, jak wiadomo najpiękniejszym strojem regionalnym jest strój krakowski. 
A najlepszym wieczorem (dniem?) panieńskim był mój wieczór panieński!
*/ Ok, muszę napisać o jednej rzeczy, której Małż nie uwzględnił w swojej relacji z muzeum Toyoty:


Mój urobiony robot. Zajmuje się montowaniem wkładów do automatucznych ołówków. Bardzo, bardzo, bardzo szybko.
Czytam: Japan Fashion Now red. Valerie Steele. Chociaż okładka jest mocno przerażająca, to mój quest przeczytania jak największej ilości książek Valerie Steele doprowadził do zakupu również tego wydawnictwa. Dopiero zaczęłam czytać, ale na razie wygląda to bardzo dobrze!
Słucham: In Strict Confidence - Wintermoon
Dokonania: Podobno dostaliśmy akademik. Wprowadzamy się pierwszego kwietnia. Mam nadzieję, że to nie jakiś żart primaaprilisowy
Fun Fact Apel: Japonia jest bogatym krajem, ale każdy datek dla ludzi dotkniętych efektami tsunami na pewno się przyda. Jesteście duzi i jeśli się postaracie znajdziecie w internecie chociażby PAH albo Caritas. Jeśli jednak chcecie wesprzeć Żółtą Krainę w pięknym, modowym stylu, polecam inicjatywę Atsuko Kudo. 100% zysku będzie przekazane na konto japońskiego Czerwonego Krzyża. A więcej o Atsuko w kolejnej notce.
PS. 



100 lat Adonisie! Wczoraj większość dnia byliśmy w podróży i nie zadzwoniliśmy. Shame on us...

5 komentarzy:

  1. ojdanadana :) gdzie ja zgubiłem moją sukmanę :) hej oberek obereczek :) wyglądam z utęsknieniem wizyty chochoła i Wernychory :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie znowu czepiam się szczegółów ale dlaczego wszystkie dzieci już zjadły a ty nawet nie tchnęłaś posiłku? :P

    Pomysł z pokazaniem Polski w taki sposób, bardzo trafny.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Chudini: Alez Ty masz bystre oczy, dziadku! Nie jem bo się boje, ze mi z palek kurczak wypadnie i bedzie wstyd ><

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż kiedyś ćwiczyło się spostrzegawczość i jakieś resztki tego zostały. Poza tym jestem wzrokowcem, więc jak czytam to mogę coś przeoczyć, ale jak patrzę jest mniejsze prawdopodobieństwo przeoczenia.
    I meritum sprawy, uważaj jakie zdjęcia pokazujesz i co jest w tle. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że jakoś przydała Ci się moja sugestia :)
    A co do strojów szlacheckich, to mnie się one także szalenie podobają! Mogłoby być więcej okazji, kiedy można je nosić :)
    Co do strojów ludowych, to niestety, chyba póki co małe są szanse na to, że będą się kojarzyły z czymś innym niż "oj dana, oj dana"...

    OdpowiedzUsuń