wtorek, 1 lutego 2011

Bośka miała fajny biust!



Hoshi Shin’ichi (1926-1997)
          Kochani, dzisiaj chciałabym uraczyć Was próbką literatury trochę większego kalibru, chociaż niestety przefiltrowanej przez me własne, pokraczne tłumaczenie. Do działań przekładotwórczych zmotywowało mnie króciótkie opowiadanko, które przyniosła nam dzisiaj Żaba. Rzecz nazywa się Bokkochan (ボッコちゃん), została opublikowana w 1961 roku i rozczuliła mnie tak doszczętnie, iż podczas wyjątkowo nudnych zajęć w centrum edukacji wysmażyłam dla Was poniższe tłumaczenie. 
          Autorem tej perełki jest Hoshi Shin’ichi, specjalizujący się w podobnych mikro-formach, zwanych tu shōto-shōto (‘short-short’). O dziwo, chociaż dość znany na świecie, Hoshi doczekał się (przynajmniej według mojej wiedzy) polskich tłumaczeń ledwie trzech opowiadań (Miasto jak pastwisko + JWP Hipopotam w Fantastyce i Upominek w antologii Kroki w nieznane). Wielka szkoda, bo literatura tego pana jest wysokiej próby, do tego lubiana przez japońską młodzież oraz nas gaijinów (cóż, znaków mało, a zdania raczej proste)...
          Jeśli Was zainteresuje polecam angielskie przekłady. Ja osobiście kocham hoshowy nastrój ironicznego retro-SF. Przywodzi mi na myśl jakąś tajną kooperację Lema z Mrożkiem. (Skojarzenia z Weselem w Atomicach są bardzo na miejscu!) 
Zatem, naprzód!
Bośka
(ボッコちゃん)
          Robot był  naprawdę zmyślnie skonstruowany. Miał postać kobiety. Zaprojektowano go jako skończoną piękność. Przy budowie wykorzystano wzorce różnych ślicznych dziewcząt, kompresując je w obraz doskonałej urody. Trzeba co prawda przyznać, że w tym idealnym wyglądzie było coś nadętego, lecz tylko dlatego, że, jak powszechnie wiadomo pewna sztywność jest nieodzownym warunkiem bycia naprawdę pięknym. 
          Nikt wcześniej nie wpadł na pomysł budowy takiego właśnie robota. Składanie antropomorficznych konstruktów, które wykonywałyby tę samą co ludzie pracę, uważano wtedy za dziwaczny pomysł. Nawet gdyby ktoś dysponował odpowiednimi środkami, pewnie przeznaczyłby je na budowę bardziej efektywnej maszyny, ale po co miałby to w ogóle robić, skoro najtaniej byłoby zatrudnić pracowników z pośredniaka? 
          Dlatego ten egzemplarz mógł powstać tylko w ramach hobbystycznego projektu. Skonstruował go pewien właściciel baru. Właściciele barów, musicie bowiem wiedzieć, kiedy wracają do domu nie mają już raczej chęci na picie. Dla tego szczególnego człowieka alkohol stanowił narzędzie pracy i nie nadawał się do spożycia. Osobnik ów miał dzięki bywalcom swojego przybytku dosyć gotówki, czasu też mu nie brakowało, zatem wykorzystując jedno i drugie zbudował robota. Zrobił to tylko i wyłącznie dla własnej rozrywki.
          Kto wie, może właśnie dlatego udało mu się stworzyć tak wymyślną piękność? Skóra maszyny była tak gładka, że nie dało się jej odróżnić od ludzkiej. Ba, była nawet od ludzkiej doskonalsza!
          Niestety przy całej urodzie, głowa robota pozostawała prawnie zupełnie pusta. Na zaprojektowanie umysłu jakoś brakło jego twórcy motywacji. I tak, konstrukt potrafił tylko odpowiadać na proste pytania, wykonywać podstawowe gesty oraz pić wódkę. 
          Po ukończeniu właściciel przyniósł swoje dzieło do pracy. Chociaż znajdowały się tam normalne stoliki, robot usadzony został przy barze. Pewnie dlatego, że jego twórca obawiał się, iż natura maszyny wyjdzie jednak na jaw. 
          Widząc nową twarz w lokalu, stali klienci zaczęli grzecznościowo zagadywać robota. Spytany o imię i wiek doskonale sobie radził, ale potem zaczynały się kłopoty. 

- Jak masz na imię?
- Bośka.
- Ile masz lat?
- Jestem jeszcze młoda.
- To znaczy ile?
- Jestem jeszcze młoda.
- No ale...
Jestem jeszcze młoda.


          Ponieważ klienci tego baru byli raczej dobrze wychowani, żaden z nich nie drążył tematu.


- Ładnie wyglądasz.

- Rzeczywiście, raczej ładnie, prawda?
- Co lubisz?
- Co też ja lubię?
- Może gin?
- Może gin.


          Pić robot mógł bez żadnych ograniczeń. Mało tego, w ogóle się nie upijał. Wkrótce wiadomość, że w pewnym lokalu można spotkać młodą, atrakcyjną panią, która nader sprawnie gasi każdego amanta, rozniosła się po okolicy i do baru schodziło się coraz więcej zaciekawionych mężczyzn.
          Zagadywali Bośkę, popijali wódkę i poili nią robota.


- Powiedz, ktory z klientów najbardziej ci się podoba?
- Który też może mi się najbardziej podobać?
- A może, na ten przykład, ja ci się najbardziej podobam?
- Właśnie ty mi się najbardziej podobasz!
- To przejdźmy się razem do kina.
- Może rzeczywiście się przejdziemy...
O! Kiedy?


          W chwilach, gdy robot nie potrafił wybrnąć z sytuacji, zapalało się specjalne, zakamuflowane światełko alarmowe i właściciel baru wkraczał do akcji. 
- Drogi panie, nie uchodzi narzucać się tak pięknej pani... -  zaczynał, a klient, pojąwszy aluzję mógł tylko uśmiechnąć się i zakończyć rozmowę. 

         Właścicielowi zdarzało się też czasem kucnąć i za pomocą plastikowej rurki, zamocowanej w nodze robota przelewać “wypite” przez niego drinki do nowych szklanek, które podawano potem kolejnym klientom. Żaden nigdy się nie zorientował. Nie przestawali za to wychwalać młodości, urody i opanowania Bośki, oraz tego, że najwyraźniej nie dało się jej upić. I tak popularność robota rosła, a coraz więcej osób przychodziło do lokalu zobaczyć tajemniczą piękność na własne oczy.
         Wśród jej adoratorów znalazł się jeden dość szczególny typ. Zapałał do Bośki gorącym uczuciem, odwiedzał ją codziennie, a im bardziej jego starania zwrócenia na siebie uwagi pozostawały płonne, tym bardziej rozpalał się płomień jego namiętności. W związku z tym szybko zaczął pić na kredyt, a nie będąc w stanie się wypłacić podjął próbę wykradzenia pieniędzy z domu. Niestety przyłapał go na tym ojciec, który, doprowadzony do pasji ostro zmył synowi głowę.
- Więcej tam nie pójdziesz! Masz tu pieniądze, zanieś je właścicielowi, spłać dług i żebym o całej sprawie drugi raz nie usłyszał!


         Tak więc mężczyzna udał się do baru po raz ostatni. Przekonany, że więcej wizyt w przybytku już nie zazna, pił do upadłego i ile wlezie wlewał wódkę w Bośkę. 

- Więcej już nie przyjdę.
- Już więcej nie przyjdziesz?
- Martwi cię to?
- Bardzo mnie to martwi.
- Chyba jednak nie, co?
- No, chyba jednak nie.
- Nie ma na tym świecie drugiej tak nieczułej kobiety jak ty, Bośka!
- Nie ma na tym świecie drugiej kobiety, tak nieczułej jak ja.
- To może ja powinienem cię zabić?
- Zabijaj do woli.

          Słysząc taką odpowiedź, zrozpaczony klient dyskretnie wyjął kieszeni zawiniątko z trucizną, wsypał je do kieliszka, a kieliszek postawił przed robotem.

- Napijesz się?
- Napiję.

              Na oczach amanta Bośka wychyliła drinka duszkiem.


    - To chyba teraz pora, żebym poszedł w diabły.

    - Idź w diabły. 
                Na to amant mógł tylko zostawić pieniądze na pokrycie długu i wyjść. Jego sylwetka szybko rozpuściła się w nocy.  
                Właściciel lokalu tymczasem schylił się do wylotu plastikowej rurki, ukrytej pod barem.


      - Kolejka na koszt zakładu dla wszystkich! - zawołał uradowany, że udało mu się odzyskać spory kredyt. 

      - Ooo!
      - Nieźle, nieżle! - rozległy się ochocze okrzyki.

               Po chwili klienci, wraz z obsługą wznosili już świeżo napełnione kieliszki. W odpowiedzi na toast, właściciel sam uniósł do góry własną szklaneczkę i wychylił ją na raz.
      ***
       Tej nocy światło w oknach baru świeciło się do późna. Grała muzyka z radia. Nikt nie wyszedł, wrócić do domu, a jednak z wnętrza nie dochodziły żadne ludzkie głosy. Wreszcie nadszedł moment, kiedy radiowy spiker powiedział “Dobranoc” i stacja zakończyła nadawanie. 
      - Dobranoc - odpowiedziała spikerowi Bośka, czekając z nadętym wyrazem twarzy, aż jakiś kolejny klient ją zaczepi. 
      終わり

      I co, fajne, prawda? Przeraża mnie tylko, że nie za bardzo widzę czym różni się taka Bośka od typowej hostessy w japońskim barze. No może tym, że hostessa już po pierwszym drinku ledwo trzym się na nogach (fuj!) 

      2 komentarze:

      1. Całkiem miłe, łatwe w odbiorze.
        Tłumacz więcej :)

        OdpowiedzUsuń
      2. tylko żeby w tych tłumaczonych opowiadaniach panna robot była bardziej ruchliwa i strzelała z jakiś broni :) motyw że lubi wypić proszę zostawić :)

        OdpowiedzUsuń