czwartek, 24 lutego 2011

Funky Monkey Nabe



Yin i yang, objawione Majzilli pod postacią garnka nabe.

          Dzień dobry. Z sadystyczną przyjemnością donosimy, iż w Tokio dziewiętnaście stopni oraz piękne słońce. Niniejszym różnica temperaturowa, między stolicami Japonii i Polski, osiągnęła rekordowe 39C. Przyjeżdżajcie więc do nas jak najszybciej: gwarantujemy przyjemności pogodowe oraz kulinarne!
          W związku z tymi drugimi, pozwolę sobie dzisiaj przedstawić japoński kuchenny odpowiednik towarzyskiej gry planszowej: nabe (鍋). Określeniem tym nazywa się tutaj skrótowo wszystko, co mieści się w kategorii nabemono (dosłownie: “rzeczy z gara”). I tyle, jeśli chodzi o definicję. Jej realizacja jest jednak o wiele bardziej poetycka. Oto we wnętrzu typowej knajpy, specjalizującej się w nabe, na środku każdego stołu zaobserwujemy rzecz wyjątkową: przenośny palniczek. Najsampierw zamawiamy sobie na ten palniczek gar bulionu, wielkości odpowiadającej wielkości naszej grupy (generalnie im większa grupa tym nabe fajniejsze).  Po chwili na naszym palniczku bulgota już wesoło napar, z pływającymi wewnątrz kasztanami/ śliwkami/ papryczkami (zależy gdzie i o jakiej porze roku jemy). Czasem nawet dostarczony z kuchni garnek jest (jak widać na otwierającym wpis zdjęciu) pomysłowo podzielony na dwie “strefy” (w zobrazowanym przypadku “strefę pikantną” i strefę “łagodną”). 
          Następnym krokiem jest przeczesanie karty dań w poszukiwaniu “wkładu” do naszej zupki...

Szczęśliwie dla mało wyrobionych Białych Małp dostępne są już gotowe zestawy kilku rodzajów mięsa alibo warzywek!

Pomocny Amerykanin, pomocnie demonstruje talerz z surowym, pokrojonym na cienkie plastry mięsiwem, gotowym do zanurzenia w bulionie. Zwróćcie uwagę na profesjonalny śliniak!
                 Potem wszyscy, w stylu dowolnym, dorzucają do garnka składniki oraz starają się wyłowić co smaczniej wyglądające, podgotowane kąski. Wszystko w obowiązkowej, sprowokowanej wspólnym jedzeniem z jednej michy (to chyba jakiś odruch pierwotny, że ciężko jest nie lubić ludzi z którymi dzielimy michę) atmosferze pogodnej konwersacji!


A najlepsze w nabe jest to, że po pierwsze świetnie pasuje do piwa, a po drugie: stanowi rewelacyjną, pożywną podkładkę pod karaoke. Zwłaszcza dla tych, którzy żeby śpiewać (i grać na tamburynkach!) potrzebują nie tylko wynająć karaokowy pokój, lecz także dodać do zamówienia kupon na nieograniczoną ilość alkoholu.
W szczycie upojenia, Chińczyk odnalazł gdzieś wśród nieskończonej listy piosenek TO. Oh boy - okazało się, że przerażająco dobrze pamiętam tekst. 

Czytam: Nogizaka Tarō -Team Medical Dragon, tom 17. W samą porę (akurat z końcem Mrożka) przyszła pierwsza transza zamówień z amazona. Poza mądrymi (ha, ha) książkami, jest w niej pewna konkretna ilość odmóżdżających mang, których mój zmrożkowany umysł mocno w tej chwili łaknie.
Słucham: Funky Monkey Babys - Ato hitotsu. Nieznośna japońska popolina, ale jakże fajna! Wczoraj na karaoke przyczepiło się do mnie (nawet przez izolację alkoholową!) i dzisiaj maltretuję mię od rana.
Dokonania: Znaleźliśmy na Komagome dwa, jakże istotne, punkty usługowe:  zegarmistrza oraz szewca. Niestety, skok cen usług tego drugiego w porównaniu z Mitaką to prawie 100%. Zamiast 160 jenów za reperację obcasa zapłaciłam 1200.
Fun Fact: Skośny przesąd mówi, że kiedy wkładamy pieniądze do portfela, należy to robić “głową w dół”.


W sensie nie MY mamy wisieć łbem do dołu, tylko człowieczek na banknocie ma być “do góry nogami”. Pewnie po to, żeby nie zachciało mu się zbyt szybko “wyjść”!
PS. Japoński internet przeżył także fenomen luźno związany z nabe, pod tytułem “neko nabe” czyli “kotki z gara”. Jego osią był nieprawdopodobnie popularny bog (przerobiony potem na książkę i film) dziewczyny, która zaadoptowała bezdomne koty. Szybko okazało się, że koty UWIELBIAJĄ układać się do snu w pustych garnkach po nabe. 


Pretty cute, right?

6 komentarzy:

  1. Ten utwór zna i nasz Krzysztof i już widzę (oczyma wyobraźni) jak podśpiewuje w pracy.
    Sorki za popsucie niespodzianki z ume, ale tym co was odwiedzają polecam spróbować, najpierw samego ume, a potem z ryżem. Zawsze mnie zastanawiało jak to świetnie smakuje z ryżem,a samo nie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko znam TEN utwór ale też mam na mp3 jego 3 wersje (normalną, rockową i taką pseudoblusową) :) - śpiewam go tylko wieczorem jak biegam sobie dookoła bloku :) więc ofiarą moich talentów wokalnych padają tylko katujące się bieganiem panny i psy sąsiadów :)

    W mój stary kombinezon Evy-01 to już się nie wcisnę ale na specjalne życzenie JW mogę wykonać nowy strój i jak wydamy przyjęcie z okazji Państwa powrotu do macierzy to mogę w nim wydawać jedzenie z kuchni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wyszedł nowy dodatek do BSG - exodus :) zaraz go zamówię i jak mi przyślą to napiszę jak się gra :)

    OdpowiedzUsuń
  4. w internecie piszą, ze się u was ziemia zatrzęsła - magnituda 5,2 więc zakładam, że nikt nawet na to nie zwrócił uwagi ? :)

    a właśnie, czy jako osoby mieszkające na legalu będziecie podlegać tym corocznym ćwiczeniom obrony cywilnej ? no wiecie - żółte kubraczki, trenowanie łażenia po drabinach, opuszczanie się po linach, zbieranie w punktach ewakuacji itd. ?

    OdpowiedzUsuń
  5. @Zucker: Krzysiu, fałszywie nabijasz sobie szanse na nagrody za okrągłą ilość komentarzy - zwlaszcza, ze jedna i tak juz Ci przysluguje! Opanuj się (zwłaszcza w kontekście moje kolejnej notki, która nie wątpię zmotywuje Cię do mnogiego aktywnego komentowania!)
    @Chudini: to jedna z wiekszych tajemnic kosmosu. Moze tajemnica tkwi w tym, ze ryzu jest tak duzo a marynowana sliweczka tylko jedna?

    OdpowiedzUsuń