niedziela, 1 maja 2011

Fire Arcade


- Darosławie, dlaczego tobie tak dobrze idzie strzelanie do zombie?
- Wiesz, po prostu wyobrażam sobie, że to studenci przychodzący do mnie po wpisy.
         Dziś na Odaibie obchodzimy samozwańczy Dzień Pidżamki. Za pomocą nieprzebierania się w dzienne odzienie, odreagowujemy wczorajsze wyjście “na miasto”. Wyjście w założeniu miało służyć zapoznaniu naszych polskich gości z fenomenem karaoke lecz, na skutek skomplikowanego zbiegu okoliczności, okazało się wyjściem na coś, co niegdyś określało się mianem AUTOMATÓW.
         Jeśli słowo AUTOMATY niewiele Wam mówi, spieszę z wyjaśnieniem. W głębokim pleistocenie lat dziewięćdziesiątych, AUTOMATY zajmowały ważne miejsce wsród rozrywek młodzieżowych. Zanim z piekła wykluły się fejsbuki, jutuby i inne gugle, a życie społeczne zostało zredukowane go klikania w “lubię to”, jednostki realizowały owo życie społeczne dusząc ze znajomymi przyciski w AUTOMATACH - maszynach, wielkości kredensu, oferujących cuda dźwięku i grafiki nieznane wówczas domowym komputerom. 
        Dziś miejsce AUTOMATÓW zajęły konsole i to one dominują w dostarczaniu zabawy (przynajmniej tej związanej z grupowym ślepieniem w ekran) na całym świecie... Całym? Nie! jest jedna galijska... yy.. znaczy żółta wioska, która stała się ostatnim bastionem AUTOMATOWEJ rozrywki. Dlaczego to akurat w Japonii można natrafić na salony gier, nie tylko z maszynami w starym stylu, ale także nowoczesnymi mutacjami AUTOMATÓW, o których nie śniło się filozofom? Nie mam pojęcia - na pewno można na ten temat znaleźć niejedno opracowanie. W każdym razie, w żółtym kraju nie tylko młodzież ale także dorośli ludzie, pary na randkach, panowie pod krawatami i najprzeróżniejsza menażeria ludzka nawiedzają masowo salony (czy może raczej piętra, bo taka raczej jest skala zjawiska) gier w każdym większym domu towarowym.
          Jak na automatach bawią się białe świnie? Jeśli ciekawi Was odpowiedź na to egzotyczne pytanie, zapraszam na fotostory!
***
          Najsampierw jednak nauka: Jako odpowiedzialnie dorośli ludzie, nauczyliśmy się już (w większości na własnych błędach) iż rozrywkowy wieczór należy KONIECZNIE  rozpocząć od porządnej podkładki pokarmowej. Dlatego przed wyprawą na miasto (czytaj: do sąsiedniego domu towarowego, odległego od akademika o rzut kapciem) zdecydowaliśmy się przygotować w domu, omawiany już na blogu, japoński specjał żywieniowy: okonomiyaki.

Podział pracy przy montowaniu domowych okonomiyaków wyglądał tak, że my z Małżem zapewniliśmy infrastrukturę, zaś T. i L. niezbędne know-how.

          





Know-how w akcji. Za efekt dźwiękowy, który określić można mianem “mggghuau!” odpowiadam ja. 

Ci z Was, którzy nie zaznali nigdy okonomiyaków, niech uwierzą mi na słowo, że te wyglądają bardzo, bardzo profesjonalnie.

Sąsiedzi gotowali, a Małż kręcił drinki. Także w  wersji na wynos!
***

          Posileni i napojeni sformowaliśmy bojową kolumnę i wyruszyliśmy!

Pierwszy wizualny dowód na to, że rzeczywiście mamy gości. Krzyś i Agnieszka symulują wyścigi samochodowe.

W japońskim salonie gier znajdzie się coś miłego dla każdego. Małż mógł na przykład nareszcie dosiąść Harleya bez ryzyka, że ja dostanę zawału.


Ja kontra Metal Gear Solid 4 - the Arcade. Poza okularami 3d ten konkretny automat oferował także profesjonalny mikrofon i plastikowy karabin z piętnastoma tysiącami przycisków.

Doktorant w Lamborghini. 
Świat się kończy!

Jeśli ktoś uważa, że granie na automatach to dla niego zbyt plebejska rozrywka może za pomocą automatu... obstawiać wyścigi konne. Nakrycie głowy i zblazowana mina zubożałej arystokracji lub entuzjazm nuworysza są obowiązkowe.


Miłośnikom zwierząt polecamy przejażdżkę po salonie na mechanicznej pandzie...



..a miłośnikom ruchu taniec na wirtualnej macie!

Na zakończenie udanego wieczoru można udać się do maszyny robiącej specjalistyczne zdjęcia, na których automatycznie wyretuszują się nam wory pod oczami, wygładzi linia szczęki i wypiękni cera. Zanik wszelkich rysów twarzy to efekt uboczny.
          
          I takie to rozrywki czekają na Japończyków (oraz szczęśliwe Białe Świnie) na każdym rogu. Trzeba przyznać jest to miły (jeśli absolutnie odmóżdżający) sposób na spędzenie wolnego wieczora (nocy?). Niestety, kilka godzin pośród wyjącej, błyskającej maszynerii sprawiło, że po raz pierwszy od kilku miesięcy naprawdę mocno i intensywnie zaczęłam tęsknić za Krakowem. Zaprawdę, oddałabym trzydzieści trzy sesje walenia w wirtualny bęben za kwadrans w dowolnej knajpie na Tomasza... *le
Czytam: Jane Bolsover - Sewing Machine Basics. I KID YOU NOT!
Dokoniania: -
Fun Fact: Japonia jest, jak powszechnie wiadomo, krajem, gdzie najłatwiej znaleźć dowody na istnienie tzw. Zasady nr. 34, głoszącej, że jeśli COŚ gdzieś istnieje, to gdzie indziej istnieje także tego czegoś rozerotyzowana (względnie pornograficzna) wersja. 


Tu demonstruję Zasadę 34 na względnie łagodnym przykładzie stroju pszczółki Mai (a jakże) z kącika pewnego “specjalistycznego” sklepu na Akihabarze.

4 komentarze:

  1. czyli te słynne okonomiyaki to takie placki z dodatkami ? Baza ciasta to pewnie mąka ryżowa i jajka ? a dodatki dobierane w systemie "co nie zdołało uciec spod noża" ? :)

    szacun JW za strzelanie do wirtualnych wrogów z uber pro gana :) trenuj regularnie to jak wrócicie nad Wisłę to wykorzystasz zdobyte doświadczenie we wspieraniu małża w strzelankach asg :) proponuję dla pani taki karabin - http://www.taiwangun.com/custom_gun_by_tg/custom_rpk_tgc-2499.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do "mggghuau", to poznałam Cię po głosie!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wy się zabawiacie na automatach do gier, a ja szykuje parę wersji zakończenia do nadchodzącego na święta Mass Effect'a 3. Czyli przechodzę na różne sposoby, jeden z ciekawszych (polecam zrobić) to przejść tak żeby ludzie byli nie lojalni i źle ich dobrać do zadań, oraz zero unowocześnień Normandii. :P
    Do tego dziś z nudów w pracy i poznawaniu dziwnych rzeczy (iwork) na mac'a, stworzyłem podliczenie ile jakiego minerału potrzeba żeby wszystko rozwinąć. :)
    https://picasaweb.google.com/arkadiusz.wrobel/Host#5602099348332646850

    P.S. udało Ci się cokolwiek wytańczyć w szpilkach?

    OdpowiedzUsuń
  4. @Zucker: To troche bardziej skomplikowane (przynajmniej tak mowia Ci, co faktycznie gotuja - ja, jak wiadomo, zajmuje sie raczej spozyciem :D ). Podobno okonomiyaki = bardziej cos na ksztalt plackow ziemniaczanych, tylko z kapucha :D
    @Lil'Wolff: ^_^
    @Chudini: Piszesz, jakbys mnie nie znal :) Pewnie, ze wytanczylam. Mam tylko nadzieje, ze nie zabilam maszyny :D PS. Ciesze sie, ze ciezko pracujesz!

    OdpowiedzUsuń