środa, 27 kwietnia 2011

Jajo a la japonaise



All hail the Wielkanocny Czikin!
           Nauka z ostatnich kilku dni? “Gość w dom, Bóg w dom”. To, oraz fakt, że goście, jakkolwiek mili, NAPRAWDĘ nie sprzyjają organizacji czasu. Tak więc, chociaż to jubileuszowa (SETNA, can you imagine?) notka na blogu, i chociaż podczas naszej pierwszej japońskiej wielkanocy działy się rzeczy wielkiego kalibru, zmuszona jestem zaserwować Wam jedynie skondensowany, fotograficzny skrót wydarzeń, które miały miejsce.
           Najważniejsze fakty: Święta Wielkanocne jako takie nie istnieją w Japonii (nawet w karykaturalnej formie konsumpcyjnych reklam z króliczkiem i/lub jajeczkiem), więc spędzenie ich w sposób zbliżony do polskiego stanowi tutaj pewne wyzwanie... Szczęśliwie, w sukurs przyszli nam T. i L.: sąsiedzi z dołu wyspecjalizowani w wydawaniu wykwintnych obiadów/śniadań/kolacji dla lokalnej Polonii.


Poza dobrym wychowaniem i gościnnością do organizowania podobnych imprez predestynuje ich to, że mieszkają w Japonii już dwa lata, więc zdołali sprowadzić z Polski jakże niezbędne akcesoria typu OBRUS Z WIELKANOCNYMI KURCZAKAMI


Dodatkowo oboje świetnie gotują i nie boją się dla tego gotowania poświęceń. Widoczna tu pieczeń z rozmarynem powstawała o drugiej w nocy. Po długiej i wyboistej partyjce madżonga u nas. Cud nad cuda, że rzecz była nie tylko jadalna ale nawet smaczna!

Ze względu na  rekonwalescencję (po rzeczonym wieczorze z madżongiem) my nie byliśmy w stanie ugotować niczego. Podjęliśmy się jednak misji przygotowania pisanek. Te barwione cebulą udały się nieźle. Te, które miały być różowe, po wyjęciu z garnka okazały się zielonkawo-zdechłe. (Hm, może nie trzeba było jednak dolewać do nich sosu sojowego....)


Pisanki posłużyły nam nie do spożycia, lecz do tradycyjnej wileńskiej zabawy wielkanocnej: KACZANIA JAJ.

Observe: Misiek kacza (kacze? kaczy?)  

         W wielkanocną niedzielę wreszcie odkryliśmy też do czego służy olbrzymi, pusty parking koło akademika. Okazuje się, że okazyjnie odbywają się tam imprezy pod gołym niebem. Tym razem trafiło na pokazy samochodowe, lecz podobno reguralnie można tam natrafić na przykład na zloty fanów anime. Liczymy, że będziemy kiedyś świadkami jednego z nich, albowiem byłby to, jak mawia mój Ślubny, “EPICKI MATERIAŁ NA BLOGNOTKĘ!!!”.


Wstęp na pokazy samochodowe był darmowy, pogoda piękna, więc ulegliśmy pokusie zbadania lokalnych gearheradów. Było głośno i śmierdząco, ale całkiem atrakcyjnie. Można było na przykład przekonać się, w jaki dokładnie sposób przekształcić coś takiego...


...w coś takiego!

(ewentualnie takiego!)


Pytanie do publiczności: czy ten projekt jest już skończony, czy może jednak należy go interpretować jako work-in-progress?
I tak oto minęła nam pierwsza japońska Wielkanoc!
Jak każde ojczyźniane święto wzbudziła w nas pewną tęsknote za domem i Wami, więc niniejszym nadajemy z bloga spóźnione ale serdeczne życzenia: Wesołych Świąt!


Specjalna Wielkanocna Atrakcja: Małż - Mężczyzna z Jajami.
Słucham: James Carpinello - Wanted Dead or Alive ze ścieżki dźwiękowej do Rock of Ages. W sobotę idziemy na karaoke, a to jest mój popisowy numer - muszę się przygotować!
Czytam: Marie Clayton Simplicity: How to use a Sewing Machine. I stało się. Wszystkie te sezony Project Runway wreszcie uderzyły mi do głowy!
Dokonania: To nie żart. Ten wpis naprawdę ma  numer 100.
Fun Fact: Po długiej i burzliwej dyskusji przy wielkanocnym stole wikipedia wreszcie pozwoliła nam na dobre rozstrzygnąć, że żur i barszcz biały to jednak nie to samo.
PS. THE HORROR!!! Małżowi nie podobał się drugi odcinek Game of Thrones. Drań twierdzi, że nic się w nim nie działo!

A pytanie z mojej strony brzmi tylko: czy bardziej chciałabym mieć taką sukienkę jak Sansa, czy takiego psa?

6 komentarzy:

  1. Pies to na 90% czechosłowacki wilczak. Moja ulubiona rasa. http://www.wolfdog.org/pol/
    Serialu nie widziałem, a ze zdjęcia pewności nie mam.

    A ja dla odmiany w święta nadrobiłem serial ranczo. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczak z pierwszego zdjęcia powalił mnie!! *____*
    Mam nadzieję, że dostałaś moje życzenia, które wysłałam na maila :)

    Glebowi podobał się drugi odcinek :) I polubił Jona Snowa. A ja jestem wciąż zachwycona Tyrionem.

    PS. "Nymeria, gloves!" :DD

    OdpowiedzUsuń
  3. ja kaczam
    ty kaczasz
    on, ona, ono kacza
    my kaczamy
    wy kaczacie
    oni kaczą

    OdpowiedzUsuń
  4. @Zucker: slusznie! w koncu z psa mozna zrobic sukienke, a z sukienki psa nie bardzo :D
    @Chudnini: Byles bardzo blisko. To Northern Inuity - tez wilczaki ale troszeczke inne :)
    @MJS: Wot, stworzyles Kaczaniowe Haiku!

    OdpowiedzUsuń
  5. oni jednak raczej kaczają

    haiku a'la Jourdain jakby

    OdpowiedzUsuń