środa, 13 kwietnia 2011

Random Artifacts!



Plan Zajęć Na Todaju. 
+3 do organizacji czasu, +1 do lansu, -5% do szansy skutecznego przeprowadzenia Radosnego Spontana

        Wielu z Was wie, że kompulsywnie kolekcjonuję różne mało użyteczne przedmioty. Mój Małż ukuł nawet na to specjalne określenie: “cywilizacja zbieraczo-ciułacza”... Dlatego dzisiaj, z braku laku, oferuję szybki przegląd przez najnowsze tzw. ‘ajtemy’ w moim ekwipunku (‘ekuipmencie’).

Pieczątka z Natsume Sōsekim, sławnym japońskim pisarzem. 
+10 do Popularności w obrębie wydziału literatury, -10 do Popularności na pozostałych wydziałach.
Nie darzę tego pana jakimś szczególnym uwielbieniem, ale tak się składa, że jest on (na tej pieczątce) całkiem podobny do Tsubouchiego Shōyō, innego pana o którym (podobno) piszę doktorat. Dlatego pieczątka służy mi jako exlibris, przynajmniej do póki nie zamówię porządniejszego (ręka w górę każdy, kto od więcej niż pięciu lat planuje zamówienić exlibris!).
Kupiona w Meiji Murze w Nagoi.

ストラップ(sutorappu), czyli ‘zawieszki do telefonów komórkowych). 
+ 1 do Obciążenia.
Jeden z bardziej charakterystycznych elementów japońskiej kultury. Nie zdziwcie się, jeśli np. w metrze zobaczycie poważnego buisnessmana, rozmawiającego przez poważną komórkę, z której zwisają girlandy niepoważnych kutasików. Sutorappu to forma identyfikacji i każdy (nawet ci początkowo oporni) ma podczas pobytu w Japonii tendencję do obrastania w sutorappu. Sutorappu można kupić wszędzie, i mogą one przedstawiać dokładnie wszystko.
Moje ストラップ to od góry: 1/ ストラップ metra tokijskiego ze stacją Hongōsanchōme, czyli moją stacją pod uniwersytetem. 2/ stare logo firmy Toyota (jeszcze z czasów, kiedy nazywali się Toyoda) oraz 3/ Miodulla


Gumowe buty. 
+20% Water Resistance.
Podobno gumowe baleriny “luźno” (he, he) inspirowane projektami Melissy to w Polsce jakiś nowy modowy szał. Nie wiem. W Japonii posiadanie gumowego obuwia po prostu ma sens (PORA DESZCZOWA, remember?).
Plus, lubię buty, które wyglądają jak coś do zjedzenia. 

Mini-kapelusik, wzorowany na historycznym nakryciu głowy studentów Todaju.
+2 do Inteligencji, -1 do Charyzmy.
Czyż nie jest uroczy? 

Giga-kapelusz. 
+80% Sun Resistance.
I like me some hats!
Aha, Sznycelku, zwróć uwagę jak dzielnie staram się na tym zdjęciu naśladować minę Faszyn Mena!
Czytam: Wciąż Japanese Fashion: A Cultural History. Ta książka zagina czasoprzestrzeń, NIE MOGĘ JEJ SKOŃCZYĆ. Ale jest fascynująca. Składa się (mniej więcej po połowie) ze spektakularnych głupstw oraz przejawów nieprawdopodobnego geniuszu.  
Słucham: Portishead - The Rip. Plus PJ Harvey - Horses in my Dreams. Lubie obie te piosenki, bo niby są o koniach, a jednak wcale nie są o koniach.
Dokonania: Zacisnęłam zęby i zapisałam się na więcej zajęć z japońskiego do Żaby. Żaba nadal przeraża mnie do głębi mego jestestwa, lecz lepszy japoński jest mi do życia nieodwołalnie potrzebny.
Fun Fact: 94% japońskich kobiet w wieku 20-30 lat posiada torebkę Louisa Vuittona.
KĄCIK TELEWIZYJNY
/Gwoli porządku: do premiery Game of Thrones zostały cztery dni 17 godzin 34 minuty i 24 sekundy...
...zanim jednak ostatecznie przytłoczy mnie wspaniałość najnowszej produkcji HBO i zapełnię ten blog bezmyślnym wychwalaniem jej walorów, chciałabym zwrócić Waszą uwagę na inny serial, który zadebiutował z początkiem roku pierwszą, nader uroczą, a słabo rozpropagowaną, serią./


Episodes!
          Episodes to gratka dla wszystkich, którzy lubią telewizję autotematyczną - krótko mówiąc dla wszystkich, którszy na tyle kochają seriale, że pomysł serialu o serialu nie wydaje im się dziwny, lecz wspaniały!
          Mamy tu młode małżeństwo brytyjskich scenarzystów, którzy dostają zza oceanu propozycję nie do odrzucenia: znany producent chce by pracowali dla niego w Hollywood nad amerykańską wersją swojego popularnego tasiemca. Oczywiście, gdy docierają na plan okazuje się, że Hollywood ma już własne plany względem ich ukochanego dzieła. Począwszy od całkowitej zmiany.. wszystkich realiów. Do tego odtwórcą głównej roli, zamiast grubszego, starszego pana, chcą uczynić nieco wyblakłą już gwiazdę Przyjaciół - Matta LeBlanca (który w Episodes gra bezlitosny, złośliwy paszkwil na samego siebie)! Zabawne? Bardzo! Prawdziwe? Jeszcze bardziej!    
Highlight: Tamsin Greig i Stephen Mangan jako para głównych bohaterów. Brytyjczycy, zagubieni w Los Angeles o wiele bardziej niż rozbitkowie na wyspie z Lost! 
A lot like: Friends (Matt LeBlanc) + Californication (dziwactwa Hollywood) + 30 Rock (aspekty meta-serialowe)
Dla kogo: Wszystkich, którzy wychowali się na Przyjaciołach, a teraz dorośli i stali się nieco bardziej cyniczni.

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. (proszę nie zwracać uwagi na pierwszy wpis - to jest jak w starwarsach - nic nie widzicie, to nie jest to czego szukacie) :)

    (i teraz już wpis z właściwego konta)

    JW jakby małż nadmiernie wyśmiewał zwyczaj gromadzenia różnych gadżetów, to zawsze można mu wypomnieć, że sam kupił plastikowy karabin i tonę dodatków do munduru :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mina iście Faszyn Menowa jeszcze tylko kopytko do przodu i możesz spokojnie pozować dla tego niekwestionowanego Guru Mody Warszawskiej : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Najpierw zobaczyłem piecząteczkę i pomyślałem ze masz ja do podpisu :P, a potem przeczytałem opis :).
    Sutorappu i u nas stają się modne, może czas żebym i ja przyozdobił swój komórkofon. Chociaż Jeżyna chyba nawet nie ma uchwytów na zawieszki?
    Czapeczka studenta obłędnie fajna. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Yay, Miodulka-czytelniczka! ^^
    Maju, czy mi się dobrze zdaje, że Tsubouchi to był ten, który "płonął i pałał"? :D (i taki dymek z niego leciał w moim zeszycie? ;D).

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh, co do komórczakowych zawieszek to prawda - nie da się bez nich obejść, po prostu w pewnym momencie sie budzisz i znajdujesz jakiegos przyczepionego do swojego telefonu. U mnie był to duszek Kodama z Księżniczki Mononoke (grzechotała mu glowa - how cool is that!), u Dziwożony przyplątał się Totoro... Chyba wsiadły mi do plecaka w muzeum studia Ghibli - swoją drogą polecam, rewelacyjne!

    A co do seriali - danke za polecankę, sprawdzimy, jako że Przyjaciół wielbimy. Ze swojej strony gdyby ktoś miał kiedyś okazję zagrać w A Game of Thrones LCG od Fantasy Flight Games - całkiem niezla, fajnie oddaje realia ksiazki.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Zucker: ewentualnie moge mu tez przypomniec ANTYCZNY EKRAN KOMPUTEROWY, ktory kiedys odnalazlam zamelinowany w szafie. I jego reakcje na owo odkrycie: "Kochanie, ale przeciez to jest NAJSTARSZY PRZEDMIOT, jaki posiadam!!!"
    @Chudini: Japonskie Blackberry na pewno ma :) AjFona specjalnie przerobili na tutejszy rynek, zeby dalo sie go obciazyc sutorappu :D
    @Wolff: To jest bardzo dobre pytanie, ale wydaje mi sie, ze nie. Tsubouchi byl calkiem wyluzowanym, niepalajacym gosciem :) Chociaz jesli mozesz to sprawdz ten zeszyt :D
    @Szymon: Trzeba bylo mi to napisac, kiedy mieszkalam od tego muzeum 100 metrow ><!!! Jesli chodzi o GoT, to gramy tylko w planszoweczke, (chociaz o LCG slyszelismy same dobre rzeczy). Trzeba przyznac, ze konwersja na gry tzw "stolowe" udala sie chyba w przypadku A Song of Ice and Fire wyjatkowo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń