piątek, 3 lutego 2012

Jaka piękna katastrofa..!



czyli. ATAK. PLANETĄ.... bo czy to nie jest po prostu piękne?

                (....pozwolicie, że w dzisiejszej notce kontynuować będę wątek sf; inaczej groziłyby Wam jęki dotyczące mąk pisania abstraktów i konspektów na konferencje, a czytania ich [zarówno blogowych jęków jak i konferencyjnych abstraktów] nawet najgorszemu wrogowi nie życzę...)


***

Kochane Dzieci, na pewno wiecie, że filmy scjence fikszyn dzielą się z grubsza na dwa obozy. Tych, które element 's' w 'sf'  traktują poważnie (zajmując się szczegółowo anatomią kosmitów, architekturą międzygwiezdnych statków oraz mechaniką - dajmy na to - podróży w czasie) oraz tych, które traktują go jako wymówkę, wyciągając szeroko pojęty środkowy palec w stronę jakiegokolwiek logicznego prawdopodobieństwa zdarzeń, skupiając się w zamian na traktowaniu kosmicznych fajerwerków jako tzw. (UWAGA, TRUDNE SŁOWO!) Meta-fyry.
Oczywiście, wszyscy najbardziej lubimy (arcy)dzieła, skutecznie działające na obu powyższych płaszczyznach - naukowej i symbolicznej. Niestety, stosunkowo mało jest obrazów,  spełniających się w takiej synkretycznej formie. (Off the top of my head mogę podać trzy: Obcego, Odyseję kosmiczną 2001 i... powiedzmy Splice... jeśli czujecie, że Wasz ulubiony tytuł został pominięty, doklejcie go do swego komentarza).... Dlatego, wśród naszych (wiecznie bolących) problemów pierwszego świata nieodmiennie znajduje się następujący dylemat: CZY POSTAWIENI PRZED WYBOREM, WOLIMY ŻEBY NASZE SAJENS FIKSZYN BYŁO BARDZIEJ ‘SAJENS’ CZY MOŻE BARDZIEJ ‘FIKSZYN’?
W moim domu odpowiedź  na to pytanie jest standardowo skrzywiona według płci: Małż preferuje paranaukowe hard SF, zaś ja mętnie symbolistyczne i ze wszech miar od czapy science... jibberish. By określić to bardziej obrazowo: Ja mogę oglądać w kółko Stalkera Tarkowskiego a Ślubny Aliens Camerona.

             

I tu gratuluję Wam wytrwałości, albowiem wreszcie dotarliście do właściwego tematu dzisiejszej czytanki: Another Earth Mike'a Cahilla oraz Melancholii Larsa von Triera - dwóch filmów z zeszłego roku, które łączy zespół cech:  1. Oba planowałam obejrzeć od dawna 2. Żadnego z nich nie chciał ze mną oglądać Misiek, wybrzydzając, iż nazywanie tych obrazów filmami sf go osobiście obraża 3. Oba przedstawiają sytuację, w której w stronę Ziemii zbliża się  GIGANTYCZNA PLANETA NIE WIADOMO SKĄD. ... Dodatkowo oba zostały (lub prawie zostały) nagrodzone szanowanymi nagrodami – Another Earth zgarnęło specjalną nagrodę jury w Sundance a Melancholia otarła się o Złotą Palmę. Nie pozostało mi zatem nic jak tylko porzucić Miśka, zasiąść, obejrzeć i wysmarować rancik.

***

               
                Another Earth

Jako się rzekło, i jeden i drugi film stoją na potężnej metaforze - zacznijmy więc właśnie od niej. U von Triera temat jest, o niespodzianko!, zgodny z tytułem – Melancholia to jeden wielki ruchomy obraz, portretujący pojedyńczy stan psychiczny: krańcową depresję, poczucie oderwania od rzeczywistości i całkowitego wycieńczenia, kiedy (cytując jedną ze scen) nawet meatloaf 'smakuje jak popiół'. Depresja dotyka główną bohaterkę filmu: Justine, a pośrednio także jej siostrę i rodzinę. Obserwujemy bezlitosne studium rozpadania się psychicznego dorosłej kobiety. Jego poetycką (jeśli trochę przyciężkawą) ilustrację stanowi pędząca w stronę Ziemii planeta, nazwana Melancholią.
W Another Earth śledzimy fragment życia innej dziewczyny - Rhody, której marzenia o pięknej przyszłości wykoleiły się w dniu, kiedy spowodowała wypadek, zabijając przypadkową rodzina z dzieckiem. Na chwilę przed nieszczęsną katastrofą, na nocnym niebie pojawia się nowa planeta. Szybko okazuje się, że jest ona pod każdym względem bliźniacza wobec Ziemii i prawdopobnie na jej powierzchni, w idealnych kopiach ziemskich miast żyją bliźniacze wersje nas samych. Jak nietrudno zgadnąć, metaforzy (wot, wymyśliłam czasownik) nam się tutaj alternatywny świat, prowokujący do namysłu nad tym, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby dało się odwołać i/lub zmienić jakąś tragiczną w skutkach decyzję.


                
                Melancholia

I Melancholia i Druga Ziemia (bo tak to chyba stoi po polsku), w związku ze swoją konstrukcją, wiszą na postaci głównej bohaterki (dopełnianej odpowiednio albo postacią siostry Justine: Claire albo Johna, tragicznie przeżyłego wypadek ojca poszkodowanej rodziny).  Obie kreacje aktorskie stojące za tymi rolami są przejmujące i bardzo różne. Wcielająca się w Rhondę Brit Marling jest współautorką scenariusza Another Earth (i w ogóle ma fascynującą, zrywającą czapę z głowy biografię) – wie zatem dokładnie co i jak chce pokazać, tworząc wiarygodny obraz bezbrzeżnego smutku i mozolnej walki o cień odkupienia. Kirsten Dunst jako Justine mistrzowsko pokazuje dezintegrację wszystkich uczuć – widz (a przynajmniej ja) czuje prawie fizyczny ból, obserwując jak w jej oczach ze sceny na scenę widać coraz mniej światła. Obie aktorki kreują sztukę pierwszej kategorii - Dunst umęczona przez von Triera, Marling w ramach własnych poszukiwań.



Wizualnie filmy są przepiękne – można by je oglądać tylko dla estetycznego porno, gapiąc się to na idealnie skomponowane kadry, to na arcymistrzowskie oświetlenie. Chociaż i tu i tu obraz jest ziarnisty,  kręcony bez realizatorskich fajerwerków (wyjąwszy surrealistyczną scenę otwierającą u von Triera, wyglądającą trochę jak ożywiony przeestetyzowany edytorial z Vougue) widać, że za kamerą stoją ludzie o olbrzymiej wrażliwości i umiejętności bezbłędnego operowania obrazem.



Zarówno w Another Earth jak i Melancholii dramat można rzec ‘kosmiczny’ rozgrywa się kameralnie – oba filmy można byłoby bez większego bólu zaadaptować do teatru. Oczywiście,  kameralność von Triera jest jak zwykle troszkę przegadana – wszystkie przydługie pauzy w Melancholii są gęste od symboliki i widz ma czasem lekko upierdliwe wrażenie, że reżyser sapie mu do ucha YOU WILL LOOK AT MY ART, BITCH!!!. Pierwsza połowa filmu to dosłownie pokazywane w czasie rzeczywistym przyjęcie weselne, bez śladu elementów sf.
Another Earth też nie spieszy się z akcją. Mark Cahill (z wykształcenia dokumentalista) gęsto wykorzystuje sceny, w których nie pada ani jedno słowo, dając tym samym własnemu filmowi niezbędny oddech. Generalnie w wykorzystaniu pauz, prostota AE okazuje się skuteczniejsza niż przesycona gęstą symboliką komplikacja Melancholii. Podobnie w wykorzystaniu muzyki. Von Trier zgodnie ze swym apokaliptycznym założeniem, jedzie po bandzie, nawalając przez wiekszość akcji z offu Wagnerem -  Another Earth zdaje się na eteryczny soundtrack Fall on your Sword – bliżej nieznanej światu kapeli z Brooklynu.



Oba filmy są przemożnie smutne ale oba paradoksalnie kończą się na kojącą nutę. Melancholia jest dziełem geniusza, nawet jeśli zataczającego się i ślepawego na jedno oko. Another Earth to skromny film, w prosty (ale nie prostacki), absolutnie wiarygodny sposób opowiadający o czymś nieprawdopodobnie skomplikowanym.
Który film bardziej mi się podobał? Another Earth. Bo von Trier (jak to geniusz) czasem naprawdę nie wie kiedy się zamknąć. Jego film trwa ponad dwie godziny, jest podzielony na dwie otagowane części, stylizujące go formalnie na jakiś gigantyczny opus, zaś metafora jest moim zdaniem mniej udana i mniej wielowymiarowa. Ale polecam oba, przypominając jednak, że najlepszy kawałek kina, dotyczący zbliżającej się do Ziemii planety, stworzył niezrównany Eddie Izzard. W końcu tylko z niego można się dowiedzieć,  jaki dźwięk wydaje Mars, gdy już jest w naszym ogródku

Materiały dodatkowe:

Morał z Melancholii? W obliczu końca świata zbawią nas wariaci.
Morał z Another Earth? Jeśli naprawdę bardzo bardzo się umęczysz, zbawisz się sam. Może.



***

Czytam, Słucham, Dokonania: ... z okazji ranciora, daruję Wam.
Fun Fact: Pisząc te słowa siedzę na kampusie, właśnie zdałam sobie sprawę, że za oknem  jest dokładnie 30 stopni cieplej niż w Polsce oraz że, w związku z tem, nieco lękam się wracać do Ojczyzny.

9 komentarzy:

  1. Czyli Another Earth warto oglądać ? Przymierzałem się do tego dzieła jak tylko pojawiły się zwiastuny ale bałem się nadmiaru intelektualnego mambo-dżambo :)

    A czy w filmie pojawiają się jakieś statki kosmiczne czy inny stuff dla techno geeków ? Bo ze zwiastunów wynika, że raczej jest to dzieło gadane ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję obejrzenie filmu Another Earth, moje wnioski:

    1.Główna bohaterka jest obłędnie śliczna (a nogi i warkocz to ma wręcz wzorcowe)
    2.Główna bohaterka ma wręcz obłędnie wypasione ciuchy :) (szczególnie połączenie kombinezonu i bluzy) :)

    Zastrzeżenia:
    1.Gdzie jest statek kosmiczny ?
    2.Gdzie jest jakiś mech (bo jak ogólnie wiadomo panny powinny pilotować mechy) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja polecam inny film (przygodowa komedia z elementami fikszyn).
    A mianowicie "Czterej pancerni i pies".
    Ostatnio zarywam nocki na oglądaniu tego polskiego dzielą. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Maju, nie lękaj się, jest już tylko -20 C rano! :D
    A jak nocowałam w piątek w radości, to było -26,5 C...
    No i koksowniczki stawiają na niektórych przystankach...
    Ogólnie rzecz biorąc kożuch po mamie to chyba najlepsza rzecz, jaka mogła mi się przydarzyć tej zimy.

    A ja ostatnio zaznajamiam Glebka z klasyką polskiego kina - właśnie skończyliśmy oglądać "Włóczęgów" z 1939 r. i zostali przez G. dobrze przyjęci :) Teraz czas na "Samych swoich" (TAK, on ich nigdy nie widział!!).

    OdpowiedzUsuń
  5. filmowym opus magnum które radzi sobie na polu fikszyn i sajens jest Łowca Androidów oraz bardzo dobre 12 małp, Matrix i kilka innych, ale co ciekawe, znacznie łatwiej wymienić mi kilkadziesiąt gier, które to doskonale łączą, niż kilka filmów, więc nie wiem skąd bierze się to całe kwękanie na temat infantylności gier-taka myśl od czapy.

    artek

    OdpowiedzUsuń
  6. @Zucker: Widze, ze sam sobie odpowiedziales na pytanie 'ogladac czy nie ogladac'. I dobrze, bo mialam Ci napisac 'ogladaj, ogladaj, glowna aktorka jest tak piekna, ze poza nia i tak nic nie bedziesz pamietal' :D

    @Chudini: ja bym nawet powiedziala 'przygodowa komedia romantyczna (czterech chlopow w czolgu) z elementami zoofilii (czworonog)' :D

    @Lil'Wolff: Zeby Ci sie tylko kozuch od koksowniczka nie zajal :D Mnie sie tez dlugo wydawalo, ze nie widzialam 'samych swoich' a potem podczas ktorychs swiat zasiadlam przed telewizorem i okazalo sie, ze podprogowo i tak mialam wpojone na pamiec wszystkie dialogi :D

    @Artek - Blade runner oszukuje, bo po pierwsze primo jest ekranizacja a po drugie primo to jednak cyberpunk a nie sajfaj (...bym napisala jakbym sie czepiala ale generalnie czepiac sie nie ma czego :d). 12 malp i matrix jak najbardziej. Tymczasem, dawaj mi te liste gier, bo sama jakos nic nie potrafie wymyslic (tylko DeuxEx sobie odpusc)...

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak, ale Gleb nie oglądał polskiej telewizji...
    Jesteśmy w połowie filmu i ani razu jeszcze nie dał znaku, żeby to znał ;)
    Mnie w kożuchu jest na tyle ciepło, że nawet przy koksownikach nie staję ;) A dzisiaj ociepliło się gwałtownie: było tylko -11C rano!

    OdpowiedzUsuń
  8. chciałbym się z Tobą zgodzić, ale zwyczajnie nie mogę;) Łowca Androidów jest ekranizacją, ale znacznie różni się od pierwowzoru.w filmie pozostawiono właściwe kilka głównych wątków, przez co jest, według mnie, znacznie lepszy od książki, którą polecam jedynie w celach porównawczych, bo "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?" na tle pozostałych poczynań Philipa K. Dicka wypada jako dziełko średniej urody. jako rzecze Wiki cyberpunk jest nurtem fantastyki naukowej. ehem...subiektywną listę otwiera...gra Blade Runner;) a dalej to szło by to tak:Another World, System Shock, Bioshock, Portal, Half Life 2 wraz z epizodami, Ufo Enemy Unknown, Fallout, Aliens vs. Predator, Outcast, Bioshock, The Dig, Beneath a Steel Sky, Flashback, Deus EX;), Fade to Black, Unreal 2, Halo, Dune 2. palnąłem "kilkadziesiąt" więc jest dwadzieścia;) wliczając kontynuacje, będzie pewnie trzykrotnie więcej.lista tytułów, które są świetną rozrywką, działają na emocje i wytrzymują powierzchowną analizę naukową. ufff

    OdpowiedzUsuń
  9. @Artek: HAHA! NAPISAŁEŚ 'BIOSHOCK' 2 RAZY, WIĘC NIE WYSZŁO CI 20 TYLKO 19!!!! Z relacja BR do pierwowzoru literackiego oraz jego klasyfikacja masz oczywiscie racje, moje argumenty byly naciagane :)
    Co do listy - moznaby sie czepiac, jak bardzo powierzchowna musialaby byc analiza naukowa, zeby wytrzymalo ja Another World albo czy Unreal 2 dorasta do reszty zestawienia i czy Halo nie powinno byc starte z powierzchni ziemii... lecz generalnie przekonales mnie :)

    OdpowiedzUsuń