wtorek, 10 stycznia 2012

Trzy po trzy


...czyli ‘nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku’ oraz kilka trójc pod rozwagę Szanownych Państwa.

Kara jednak zawsze dopada złoczyńców. Jeszcze w niedzielę podśmiechiwałam się z M., że udało się jej zdewastować drugiego w ciągu miesiąca laptopa, a dwie godziny później, w akcie karmicznej sprawiedliwości, wylałam na klawiaturę własnego Samsunga pół butelki napoju CC Lemon. CC Lemon, oprócz tego, że zawiera tyle witaminy C, co 70 cytryn, składa się głównie z cukru. Pierwszą moją myślą było więc: ‘OBOŻEJAKDOBRZEŻEDOKTORATPISZĘNAGOOGLEDOCSIMAMZAPASOWĄKOPIĘNASERWERZE’, drugą zaś ‘Pora zaktywizować Małża’. Małż, jak zwykle niezawodny, wykrył na szczęście, iż złowrogie cukrowe macki napoju dotarły tylko do klawiatury, więc zasadniczo wystarczy ją wyjąć i nabyć nową. Co też uczyniłam wczoraj i mogę już do Was pisać z dziwnej konstrukcji składającej się z zsanduiczowanych notebooka oraz najtańszej japońskiej klawiatury na USB marki Logicool (czyli Logitech, który z powodów licencyjnych w Japonii występuje pod nazwą Logicool). W notce spodziewajcie się więc wzmożonej liczby błędów typograficznych.
Tymczasem, ponieważ me kształcenie rurowe rozwija się pięknie, ale grafik ostatnio jest nierówny, udało mi się zaliczyć zajęcia u trzech instruktorek i teraz zastanawiam się ostro do której pani przykleić się na stałe na kurs. Pozwólcie zatem, że zaprezentuję Wam je wszystkie:


Kandydatka Numer 1: TOMO


Tomo jest miła, ale to żadna zaleta – wszystkie instruktorki z mojej szkoły są miłe. Tomo  uwielbia RnB a  wywodzi się chyba z okolic tańca hiphopowego albo inno-brejkdansowego.  Podczas zajęć puszcza w nieskończoność Rihannę przeplataną aktualnymi hitami radia Eska – ostatnio głównie Pitbullem oraz I’m sexy and I know it.
 Plusy: Tomo układa bardzo fajne choreografie, które najpierw wydają się niemożliwe do wykonania, a pod koniec zajęć okazuje się, że jednak, wbrew wszelkiej logice, idzie je zrobić.


Kandydatka Numer 2: LU


Lu jest właścicielką mojej szkoły, z czego można byłoby wyciągnąć  (błędny) wniosek, że jest w niej największym kiziorem. Lu z niewiadomych powodów nie robi szpagatów ale nie musi, bo generalnie wszystko co robi wygląda cudownie, chociaż często jest (stosunkowo) małoskomplikowane.  Niestety na grupy Lu chodzą same terminatory i laski które składają się z samych li tylko  mięśni i którym wszystko wychodzi za pierwszym razem.
Plusy: Lu ma dobry gust muzyczny, skądinąd wiem, że prywatnie słucha dość łomotliwego industrialu a na zajęciach lubi zapuścić do Depeche Mode czy Eurythmics. Generalnie miło się kręci do muzyki bliskiej mym gustom.


Kandydatka Numer 3: DIANA


Moja pierwsza instruktorka, która przeprowadziła mię bez szkody przez poziom dla absolutnych lamusów. U Diany podryguje się w rytm ejtisowych przebojów, na czele z La Bouche, z przerwami na Madonnę i Lady Gagę. Generalnie ujdzie. Zajęcia są  teoretycznie także dla osób, które nie znają japońskiego, więc od czasu do czasu pojawiają się baby w innych kolorach niż żółty (a tym samym średni  poziom rozciągnięcia kursantek znacząco się obniża, co mi pasuje). Ponieważ Diana lubi czasem przeplatać japoński angielskim, podczas trików można usłyszeć wesołe: „KILL’EM!” albo „Concentrate! GET ANGRY!” czy moje ulubione – feministyczno-wyzwolone „COME ON! BRING YOUR PUSSY TO THE POLE!!!” (to ostatnie na pewno wygeneruje mi wiele wesołych wyszukań bloga w guglu). 
Plusy: Diana prowadzi stanowczo najbardziej hardkorowe rozgrzewki, plus umie konkretnie wyjaśnić, co robisz źle i dlaczego Ci nie wychodzi.
               
I co, którą kandydatkę wybralibyście na moim miejscu?                             

***

                Z innych wieści, Topshop, jak na pewno wiecie, jest seksistowską firmą, ze wszechmiar zasługującą na bojkot. Bojkot trudno jednak utrzymać w mocy podczas styczniowych przecen rzędu 70%, zatem, płaczcie nad moją słabą wolą oraz, jak to mówią, ‘obczajcie’ moje trzy najnowsze zakupy:



1. Peep-toe na półprzezroczystym, gumowo-plastikowym, kosmicznie-zielonym obcasie – jawna zżyna z oferty Irregular Choice. 3. Naszyjnik z włosów (mam nadzieję sztucznych) przeplatanych metalem – może to opaska, ale u mnie będzie naszyjnikiem – jawna zżyna z Alexandra McQueena 3. Sygnet Oko Saurona (Yes, lord Sauron has manyspies. Many spies have many eyes.. :D) –jawna zżyna z Władcy Pierścieni.

***

Na koniec, (z miłości do katji, bo którz inny śledzi na bierząco Sherlocka): Hounds of the Baskerville raczej mie się podobało. Trzy powody dlaczego:

1. Mark Gatiss jest zdolniejszym scenarzystą niż Steven Moffat. Miał do dyspozycj gorszy materiał a wyszedł z niego lepiej – lepsze tempo, lepsza dynamika i większa naturalnośc wszystkich bez wyjątku scen oraz dialogów.
2. Martin Freeman jest zdolniejszym  aktorem niż Bebedict Cumberbatch. To coprawda tylko moja osobista opinia (znaczy tak, Cumberbatch jest ładny, ale ładny to jest też Jonathan Rhys Meyers i co z tego? Generalnie większą żadze od gęby Sherlocka budzi we mnie jego płaszcz).... Niezależnie jednak co ktoś w tej sprawie twierdzi – ten serial stoi na chemii między Sherlockiem i Watsonem, aktorzy są pod jej kątem dobrani i jeśli da się im czas, żeby ją wygrać to zawsze będzie lepiej niż jeśli jednego z nich dociążymy dominującą rolą.
3. Lestrade


LIKE A BOSS.

Fin.

Zamiast ‘Czytam’, w zasygnalizowanej tułem notki tradycji trójc : 3 książki inspirowane mitologią, które mię oczarowały:

1. Orphan’s Tales Catherynne M. Valente – to czytam aktualnie i niestety już kończę
2. Otherland Tada Williamsa – niedawno sobie odświeżyłam i zestarzało się 100 razy lepiej niż wszystko inne, co pisał Williams. Karkołomne połączenie SajFaj z mitologią afrykańską, aborygeńską, Władcą pierścieni czy Alicją po drugiej stronie lustra. Jak to u Williamsa 40 milionów postaci i wątków, które pięknie splatają się w arcypompatycznym finale.
3. The Sandman: The Dream Hunters Neila Gaimana z ilustracjami Yoshitaki Amano. Nie należę do apologetów Gaimana, uważam, że to fajny facet ale jako pisarz jakoś nie do końca potrafi mię do siebie przekonać. Sandman jest jednak jak wiadomo poza wszelką krytyką. A Dream Hunters mam nawet w wersji z autografem, a co!

Zamiast ‘Słucham’ :  3 utwory na bieżnię, które motywują mnie, kiedy już na niej zdycham:
1.  Rebel Yell w wersji Scootera (jeden z  wyciągniętych najgłębiej z przysłowiowej dupy teledysków w historii, btw),
2.  Mika z RedOne – We are Young (Ostatnio doszłam do wniosku, że Mikę lubię, bo to taka muzyka dla nastolatków, tylko skierowana do ludzi 20-30. Also, THE BEST SHIRT EVER INVENTED
3. Uprising Muse – świetny podkład pod pole dance.

Dokonania: Laptop. CC Lemon. 1000 jenów na nową klawiaturę w plecy.
Fun Fact: Tak się złożyło, iż tego samego dnia obejrzałam Hounds of the Baskerville i świąteczny speszal Downton Abbey. Zaowocowało to w moim muzgu snem z gatunku arcydzieł clusterfuck’u. Sherlock Holmes został w nim zamordowany na terenie posiadłości Downton, Watson prowadził śledztwo, w wyniku którego wynikło, że zabił pan Carson. Dodatkowo  Robert Crawley i Greg Lestrade występowali jako jedna i ta sama, dzwinie schizofreniczna postać. Fun!

9 komentarzy:

  1. Co do instruktorek ja bym został przy nr 1 - Tomo, skoro stawia wysokie wymagania to jak sama napisałaś z wykonania ich większa satysfakcja, a do tego więcej się nauczysz.
    Do biegania polecam muzykę klasyczna na przykład to: http://www.youtube.com/watch?v=3SZ9QzGg95g

    Klawiaturę umyjcie spirytusem czasem da się odratować. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani numer 3 - hardkorowe rozgrzewki i konstruktywna krytyka, zdobywa moj glos.

    Maja, to faktycznie byl piekny odcinek. Mniej teatralny, bardziej naturalny. Jedyne co mnie irytowalo to a) dlaczego tak wolno skumal mgle? i b) ten hound tak troche losowo. Rozumiem ze mogl pomyslec o akronimie, ale popatrz, ze akurat kiedys o czyms takim czytal i musial miec zapamietane (no tak, i scena niby Tom Cruise i mordercze kulki kwalifikuje sie jako "c)"). Carla Powersa rozumiem, w koncu od tego zaczal, ale tu to mial farta ze mial takie wspomnienie do odnalezienia. Fart nie liczy sie u mnie jako outstanding detective work. Anyway - John. "NO, IT'S NOT!" umieram :D Z tego co wygadala dziewczyna Martina wyglada na to ze za tydzien wszyscy umrzemy.

    I masz piekne buty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uch, CC Lemon bywa niebezpieczny!
    Ja chyba też bym wybrała trzecią instruktorkę, chyba że czujesz się już na tyle pewnie, żeby być w grupie kobiet-gum, to wtedy kandydatka nr 1 ;)
    Jak daleko jesteś w BG 2? :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu w Japonii Logitech nie może sprzedawać pod swoją marką?

    OdpowiedzUsuń
  5. Diana, Diana i jeszcze raz Diana ;P U Lu to ja sie pojawie nastepnym razem, gdy:
    a - bede zdesperowana
    b - za jakies dwa lata, jak juz bede tak porozciagana jak ten Japonki ;P

    I choc wspolczuje Ci z powodu kompa、to milo, ze nie jestem jedyna ;P

    Do zobaczenia jutro na rurze, tym razem mam mocne postanowienie zawisnac na niej do gory nogami;P
    (btw siniaki po ostatnich probach nadal sa ;P)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Chudini: ale ja do biegania potrzebuje MEGA-PRYMITYWNEGO dum-dum, klasyka bardziej pasuje mi do zmywania naczyn :) Rada ze spirytusem jest fantastyczna, tylko w Japonii spirol jest towarem deficytowym :D

    @katja: 1. nie zeby sie czepiac ale teatralne is good. 'skandal' byl raczej komiksowy niz teatralny :/ 2. ja mam taka teorie, ze kiedy Irene obalila Sherlocka to biedak doznal nieodwracalnego uszkodzenia mozgu i teraz juz nie bedzie z jego strony zadnego 'kumania'. 3. potencjalnie druzgoczacy trzeci odcinek nie budzi we mnie jakiejs potwornej grozy (jak bym wzorem tumblra nakrecala sie na niego od miesiaca to pewnie by budzil :)). bede tylko niczym mama-kwoka nad jajkiem kwakac 'kokoko.. moj biedny john... kokoko moj biedny Mycroft - TYLKO JA WIEM JAK BARDZO CIERPISZ CHOCIAZ WCALE TEGO NIE POKAZUJESZ...kokoko' ":D

    @Lil' Wolff: w bg2 doszlam juz do ostatecznego bossa, ale tak mie wprasowal w glebe (POWER WORD: KILL ZE 100% SKUTECZNOŚCIĄ W MEGO MAGA?!!?), ze chwilowo sie obrazilam i nie gram :D

    @SpeX: Z powodow patentowych - wczesniej juz zarejstrowano tu jedna firme o tej nazwie

    @Zucker: Milo Cie widziec ponownie, juz martwilam sie losem mojego najwierniejszego komciatora :D

    @Maron: Ja do Lu pojde, kiedy dopadnie mnie nienawisc do samej siebie :D A siniaki rurowe odkrywam w ostatnio na zebrach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja nieobecność była spowodowana koniecznością hospitalizacji w szpitalu Bródnowskim. Skończyło się na szczęście na zaleceniach dietetycznych i konieczności łykania tabletek dwa razy dziennie. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. The good news is you'll always find a good time in your gaming
    ‎The good news is you'll always find a good time in your gaming · 양주 출장샵 ‎The 제천 출장마사지 bad news 나주 출장샵 is you'll always 대전광역 출장마사지 find a good time in your gaming 천안 출장마사지

    OdpowiedzUsuń