środa, 22 czerwca 2011

Sayōnara, Mr. Kon...




Po ostatniej, nieznośnej tyradzie na temat Sucker Puncha planowałam parę krótszych, bardziej rozrywkowych wpisów (związanych mi.n. z atakiem legendarnego Człowieka-Penisa na Tokio). Niestety, będziecie musieli na nie trochę poczekać, bo właśnie dotarła do mnie pewna przykra wiadomość.
        Dzisiaj, kiedy (z okazji wypłaty stypendium) udaliśmy się z Darosławem do todajowej księgarni, w oczy rzucił mi się album poświęcony Satoshiemu Konowi - mojemu ulubionemu reżyserowi anime*. Niestety, dopiero po chwili zorientowałam się, że rzeczone wydawnictwo jest wydawnictwem pośmiertnym. 
         Jak się okazuje, pan Kon zmarł kilka miesięcy temu na skutek powikłań związanych ze zbyt póżno wykrytym rakiem trzustki. Pozostawił po sobie zaledwie cztery filmy pełnometrażowe, jeden serial i jeden króciótki short. Wszystko wspaniale napisane, bezbłędnie wyreżyserowane i pięknie animowane charakterystyczną, realistyczną i niesamowicie szczegółową kreską. 


plakat Perfect Blue - kinowego debiutu Satoshiego
         Obdarzony artystyczną i plastyczna wyobraźnią, sytuującą go gdzieś między Philipem K. Dickiem a Terrym Gilliamem, Kon celował w tworzeniu obrazów przemawiających prosto do podświadomości. Każda scena, za którą był odpowiedzialny jest jednocześnie piękna i przerażająca. Sny, wyobraźnia, omamy, wizje oraz wszelkie symulakra były w rękach tego pana plasteliną, formowaną tak, żeby ukazać prawdy o rzeczywistości. 


...do inspiracji pracą Kona otwarcie przyznają się między innymi Chris Nolan (zwłaszcza w Incepcji) i Darren Aronofski. Tu list kondolencyjny od tego drugiego. Dopiero, kiedy go przeczytałam dotarło do mnie, jak wiele Black Swana jest zaczerpnięte wprost z Perfect Blue

Trailer Papriki, ostatniego skończonego filmu Satoshiego
        Jeśli jeszcze nie widzieliście żadnego z dzieł Kona, koniecznie to naprawcie. Dla początkujących kinomanów Tokyo Godfathers albo Millenium Actress. Dla ambitniejszych: Millenium Actress (ale z innej strony), Perfect Blue, Paranoia Agent oraz Paprika. (Dwa ostatnie są na pewno dostępne w Polsce na dvd). 


Ja mogę tylko napisać: Do zobaczenia Panie Kon. Mam naiwną nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy (jest kilka scen w Paranoia Agent, które musi mi Pan wyjaśnić...)


---
*/  Od razu wyznam, iż w mym wąskim oraz ograniczonym poglądzie na świat japońskiej animacji, Kon, do spółki z Yoshiakim Kawajirim, to jedyne postacie, usprawiedliwiające owego świata istnienie.

4 komentarze:

  1. Wspaniałe filmy robił, warto było wydawać ostatnie grosze na DVD.
    Z tych co wymieniłaś w Polsce nie ukazał się do tej pory tylko "Tokyo Godfathers" i "Kanojo no Omoide" (45 minutowy), reszta jest na DVD.
    Polecam obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. perfect blue absolutnie wymiata - ogląda się go naprawdę z zapartym tchem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja oglądałam tylko "Tokyo Godfathers", ale teraz sobie myślę, żeby obejrzeć też "Perfect Blue", a potem, dla porównania, "Czarnego Łabędzia" (jeszcze nie widziałam).

    OdpowiedzUsuń
  4. @Chudini: hm, chcialabym aktualizowac swoj tekst o te pozyteczne informacje, lecz blogger mi nie pozwala :(
    @Zucker: !
    @Lil'Wolff: TG to uroczy, rodzinny film ale amputowano mu typowy konowski pazur:/ PB i Black Swan moim zdaniem swietnie sie dopelniaja, chociaz nie wiem czy to nie tylko ma prywatna projekcja :D Chetnie skonsultuje ja z Toba, wiec OGLADAJ!!!

    OdpowiedzUsuń