środa, 15 grudnia 2010

Spank Me, Mister Grog! - Konsumpcyjny Spacerownik po Kōenji


Specjalnie dla Was, Najszacowniejsi Czytelnicy: mala ojczyzna japonskiego punku. Plus kucyki Pony!
         Powoli zbieram manatki, oprozniam lodowke i szykuje sie do wylotu. Pozegnalam sie z wpolkursantami, znajomymi Polakami oraz Mimoza. Dzis pozostalo mi zatem tylko powiedziec ‘sayōnara’ mojemu najlepszemu japonskiemu przyjacielowi - Kōenji. Z tej okazji, (oraz dla zainaugurowania cyklu, w ktorym bede zachwalac rozne dziwaczne miejsca w Tokio, zachecac byscie mnie tu odwiedzili) chcialabym zaprezentowac Wam Unikalna Dlugonoga Trasa Wycieczkowa Wokol Dworca Kōenji!

***

          Kōenji to najdalej wysunieta w strone Mitaki (czyli ogolniej mowiac wglab ladu) dzielnica Tokio. Dobrze skomunikowana z Shinjuku, rozpoczela kariere jako typowy rewir ‘sypialniany’, lecz jakims cudem udalo sie jej uniknac boomu budowlanego z lat 80tych. Dzieki temu w lokalnym krajobrazie nadal dominuja niewysokie budynki, male domki oraz pycie sklepiki. Byc moze wlasnie dzieki takiemu staromodnemu charakterowi, okolica jest teraz osrodkiem handlu uzywanymi dobrami oraz centrum tokijskiego ruchu retrofili. Mozna tu kupic stare plyty, ubrania vintage, albo posluchac rockowego kncertu w jednym z bazyliona klubikow. To tutaj podobno narodzil sie japonski punk (w sensie: gatunek muzyczny, a nie nieznosnie pretensjonalny trend modowy, zwiazany ze skorzanymi paskami, butami z cwiekami i spodniczkami w krate etc.)... Wiele wiecej wiedziec nie trzeba - zapraszam zatem na fotostory!


Po dotarciu linia Chūō na stacje kolejowa Kōenji, nalerzy namierzyc poludnie i w gaszczu uliczek odnalezc pasaz handlowy PAL - jesli zobaczycie po swojej lewej lewitujacy makaron soba, jestescie na wlasciwym tropie! (ON SIE RUSZA!!!)


Rzeczony makaron oznacza, iz na pewno  znajdujecie sie po wlasciwej stronie torow i mozecie razno ruszac naprzod. Zwracajcie uwage na okna okolicznych budynkow, zwlaszcza na wysokosci  pierwszego pietra (w Japonii w sklepy czesto polozone sa nad poziomem ulicy i trzeba nielada sprytu, zeby w ogole je wypatrzec, a co dopiero zlokalizowac ich wejscia!). Tymczasem wlasnie w za taka, pierwszopietrowa witryna czyha nasz przystanek numer jeden: Spank!


Mam w sercu specjalny kat dla tego sklepu - to pierwsze miejsce, ktore odwiedzilam na Kōenji. Moja uwage zwrocil banner w ksztalcie MONSTRUALNEGO ROZOWEGO KOTA. (Niech szanowana wycieczka zwroci uwage, ze okreslenie 2F oznacza w Japonii pierwsze pietro)
          Podazajac za rozowym kotem wspinamy sie waskimi schodami w gore...


..i magicznie przenosimy w kraine majtkowego rozu, Barbie oraz disco!


Wlascicielka sklepu Spank! z podziwu godna wytrwaloscia kolekcjonuje wszystko co zwiazane z blyszczaca dyskotekowa odmiana lat osiemdziesiatych - od obuwia...



...po koszulki z Madonna oraz Vanilla Icem! Sa tez oldschoolowe czterokolowe wrotki! (OCZYWISCIE, ZE MOZNA TU  ZAOPATRZYC SIE W PORTKI MCHAMMERA!)
          Jesli nie padniemy na twarz porazeni tak cudnym pokazem, mozemy wrocic na dol i podreptac kilkanascie metrow dalej, do charakterystycznego zielonego fragmentu sciany


To Grog Grog! Me najulubiensze miejsce w calej okolicy, bijace reszte na glowe stosunkiem jakosc:cena!


Czegoz tu nie ma? Ceny wiszacych wokol cudow wahaja sie od od dwoch do pietnastu tysiecy jenow 


A tu, droga wycieczko tak zwana Sciana Placzu, gdzie podobni mi milosnicy kapeluszy lamentuja nad swym niewielkim budzetem!


Wychadzac z Groga warto zwrocic uwage na druga strone ulicy. Miesci sie tam siedziba konkurencji: sklep Small Change. Dwa pietra (jedno damskie i jedno meskie) starannie wyselekcjonowanych vintage’owych ubran und akcesoriow.


Jesli chodzi o mnie nikogo nie faworyzuje: w Grogu kupuje sukienki a w Small Change’u dodatki do nich... Coz, SC trudno sie oprzec: maja tam SCIANE BUTOW (na szczescie dla mojego portfela w wiekszosci za malych na wielkie, biale nogi)...

....z szufllad zas doslownie wysypuja sie paski i bizuteria


A te kapelusze! Prosze nie zapominac o kapeluszach!
          Z duza doza prawdopodobienstwa wizyta w dwoch powyzszych sklepach skonczy sie ruinacja, a w dalsza droge ruszymy ze zwieszonym nosem...


Naprawde warto jednak przejsc jeszcze kawalek - przynajmniej do malutkiego i slodkiego jak ciasteczko Vielle du Temple. Na zewnatrz zawsze stoi wieszak z przecenami, ktory wodzi na pokuszenie nawet mocno pustawe portfele!


Dokladnie drzwi w drzwi z Templem znajduje sie zas Tatouage. Tu klimat jest jak na moje gusta troche zbyt a la Domek na Prerii...


... niemniej jednak rotacje towaru maja najwieksza na calej ulicy, a nadzieja, ze wsrod falbanek i sweterkow uda sie znalezc cos fajnego nigdy nie umiera.
          Cztery wymienione sklepy to me ulubione miejsca zakupow odziezowych, lecz w okolicy znajduje sie istne zatrzesienie podobnych butikow. Tak naprawde najlepiej puscic sie na zywiol!


Kiedy dotrzemy do kawiarni Noble znaczy to, ze konczy sie handlowa czesc ulicy. Zanim zawrocimy trzeba koniecznie wejsc do srodka na legendarne ROZANE CAPPUCINO (mozna wziac na wynos). Przy okazji: Japonia to chyba jedyne miejsce gdzie mozna sie chwalic napisem na sklepie gloszacym ‘since 1999’!)
         Wracajac, skupiamy wzrok na odwrotnej niz poprzednio stronie ulicy, ablowiem tam czekaja nas nowe atrakcje - tym razem pozaodziezowe:


PRZERAZAJACY salon tatuazu, ktory budzi we nie niezdrowa fascynacje - kiedys musze tam wniknac! 


Lokalny oddzial franczyzowanej sieci ksiegarni Village Vanguard. Nazwa ‘ksiegarnia’ jest tu mylaca, bo akurat ksiazki sa w tym miejscu najmniej interesujace. Jest to jednak swietne miejsce, by zaoparzyc sie we wszelkie ‘japonskie dziwactwa’ (ktorych niezmiennie domagaja sie znajomi w Polsce, podjudzeni zdjeciami w internecie, przedstawiajacymi przerozne lokalne wynalazki). Niestety chwilowo nie moge podac zadnych przykladow cudow, do nabycia w srodku, bo wiekszosc z nich przywoze ze soba do ojczyzny w roli prezentow swiatecznych!

Inna lokalna franczyza to oddzial Zocalo - tokijskiego projektanta rzucajacej sie w oczy bizuterii. Jest mnostwo rzeczy inspirowanych Indiami i Meksykiem a kolczyki mozna kupowac na sztuki, zamiast na pary!


Wreszcie last but not least (i przepraszam za zdjecie, ale za kazdym razem kiedy jestem w okolicy z aparatem to dranstwo jest zamkniete - musialam wiec wygrzebac obrazek z otchlani internetu) Akimbo: LUKSUSOWY BUTIK Z UBRANKAMI DLA PSOW. Hilarious!


A dla najbardziej wytrwalych zakupowiczow nagroda: Olbrzymi stek w restauracji Devil’s Kitchen - tuz przed przejsciem na dworzec!
I co, jak Wam sie podoba Kōenji?
Czytam: Naoki Urusawa - Yawara!, t.12 Nie. Moge. Przestac.
Slucham: White Lies - Nothing to Give - smece sobie wyjazdowo.
Dokonania: Brak.
Fun Fact: Na mitackim dworcu odbywa sie wlasnie akcja ‘Wish Tree’:


Jedna sciane przearanzowano na wielki wieszak dla swiatecznych kartek z prosbami do Mikolaja czy innego Gwiazdora.


A tu moje, nieco samolubne zyczenie!

3 komentarze:

  1. toż to jakieś zakupowe pandemonium :) budżet domowy po wizycie na tej ulicy może zanotować rekordowy deficyt :)

    aerofłot ? ciekawe czy to będzie już nowy Ił-96 czy może słynny Tu-154 :() najważniejsze w trakcie lotu to unikanie mgły i brzóz :)

    JW jakby udało się Pani ustalić oznaczenie kodowe lotu "callsign" (to taki charakterystyczny ciąg liter i cyfr np.AFL1121 LOT234) i podać godzinę oraz datę wylotu to mógłbym w czasie rzeczywistym sprawdzać gdzie jest Pani maszyna i informować na bieżąco małżonka ile czasu jeszcze ma na posprzątanie chałupy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co do liczenia pieter, to najciekawsze ze my w Polsce na co dzień liczymy parter jako 0, a w księgach wieczystych figuruje jako 1. :P

    A alejka na zakupy jak najbardziej zacna tylko jako facet wole ze sprzętem elektronicznym, lub anime. :)

    OdpowiedzUsuń