czwartek, 29 marca 2012

Nie płacz kiedy odjadę...




...czyli ostatni spacer, ostatnie sushi, ostatnia noc na podłodze oraz (a jakże!) ostatnie spotknie z internetowym celebrytą!

          Zgodnie z planem w poniedziałek opuściliśmy Blok C i przeprowadziliśmy się do M.. Od tego czasu zdołaliśmy m.in.: zdezorganizwoać jej system segregacji śmieci, zakleić tatami gumą do żucia, zawalić pół mieszkania walizami i w ogóle generalnie wprowadzić tzw.  ‘CHAOS’ w jej dotychczas spokojnym, zorganizowanym życiu. 
          Chwała dziewczynie, że jest tolerancyjna i nie wyrzuciła nas jeszcze na zbity pysk, dzięki czemu nadal mieszkamy  w Meguro. Okolica jest miła, nieopodal mamy drugi kampus Todaju, otoczony przyjemnymi małymi budyneczkami, w większości jednorodzinnymi, lokalnymi sklepami oraz  przecięty jedną-li-tylko prywatną linią kolejową. Chodzimy na spacery, oglądamy wiśnie, które powoli zbierają się do kwitnienia (a propos, słyszałam, że w sobote na Okęciu ma powitać nas śnieg...) i generalnie przeżywamy pełną gębą to, co w tutejszej tradycji nazywa się mono no aware czyli ‘smutkiem rzeczy’ i ‘lirycznym zamyśleniem nad przemijalnością świata’. W ogóle nie wiemy, co też czeka nas w Polsce (jak to co? Druga seria Game of Thrones!) lecz staramy się z optymizmem spoglądać w przyszłość.

          Podsumowania prawdopodobnie pojawią się na blogu w przyszłym tygodniu, kilkunastogodzinny lot do Helsinek i oczekiwanie na transfer do Warszawy na pewno pozwoli mi dokładnie przemyśleć ostatnie 18 miesięcy.

Czytam: Max Brooks World War Z: An Oral History of the Zombie War. No i wiedziałam, że to się tak skończy... Ściągnęłam ksiązkę na Kundla, wciągnęłam się i zanim wsiądę do samolotu, na pewno zdążę ją już przeczytać. Damn. (Przy okazji: katjo – dzięki za sugestię – póki co bardzo mi się podoba!)
Słucham:  -
Dokonania: Ostatnio mam naprawdę dobrą passę wśród niszowych celebrytów. Najpierw Jenyne Butterfly poprawiała sobie przy moim stoliku majcjochy przed wyjściem na scenę (AMAZING!!!), teraz udało mi się spotkać w Tokio z mym ulubionym internetowym idolem: niejakim Maciusiem.  Wcześniej znaliśmy się li-tylko korespondencyjnie, w związku z raging hatemailem konstruktywną krytyką pewnego szowinistycznego wątku, w jednym z materiałów Maćka, który wkurzył mię na tyle, że sprowokował do wysłania ściany pouczającego femi-nazi tekstu. Anyhows, ponieważ wtedy Maciej odpisał mi trochę się nawet kajając, uznałam, że skoro już zawiało go do Tokio, będzie to miła okazja, żeby spotkać się osobiście. To, że się zgodził niech świadczy o jego odwadze – mogłam wszak  zamiast wspólnego piwa otworzyć mu przecież wnętrzności.


 

....’uojezu – taki som jak w telewizorze...!’

Fun Fact: Ponieważ Małż wylatuje jutro z Hanedy o szóstej rano, dzisiejszą noc spędzi już w hotelu na lotnisku. Dało nam to z M. szansę na tzw. ‘girls night out’ – wynajęłyśmy sobie więc na całą noc studio pole dance o wdzięcznej nazwie ‘Polish’. Będziemy tam dziś ćwiczyć do upadłego, a jak już padniemy, walniemy w kimę na studyjnych materacach. 

8 komentarzy:

  1. Ciekawy pomysł na spędzenie ostatniej nocy.
    Ja osobiście po treningu i zmęczeniu od ćwiczeń udał bym się do pubu na piwo co by rano nie mieć zakwasów a i paręnaście godzin w samolocie łatwiej przespać ( choć to nigdy nie było trudne - budziło mnie zawsze lądowanie).
    Dajcie znacz czy się oboje zabierzecie z lotniska czy was przerzucić, wiem że wracacie o różnych porach ale jak by co zmieszczę was oboje do auta.
    CZekam na jakiś wieczór, najpewniej u Evy01.

    OdpowiedzUsuń
  2. A właśnie którym materiałem "Maciuś" ci podpadł?

    OdpowiedzUsuń
  3. O, ciesze sie ze ksiazka jednak przypadla do gustu - jak zaczelam czytac te gorsze recenzje na amazonie to zaczelam sie martwic. A jakby sie mialo skonczyc to... hm... czego jeszcze nie moglam odlozyc? Life of Pi? Znasz?

    OdpowiedzUsuń
  4. tak tak zapraszam jak najbardziej do mnie :) jednakże w związku z gromadzeniem materiałów budowlanych na budowę domku obowiązują u mnie pewne niewielkie ograniczenia w ruchu po salonie :) mam w kącie duży stos wkrętów, kabli, folii izolacyjnej itd. wejście na balkon blokują rolki membrany dachowej, drabina i ukośnica ale tak poza tym aneks kuchenny jest wolny (jeśli nie liczyć trzymanym pod stołem okien) więc chętnie państwa podejmę wyszukanym dietetycznym posiłkiem :) jak będziecie mieć już polskie numery telefonów do niech małż je poda na facebooku to dogadamy szczegóły :)

    OdpowiedzUsuń
  5. hej tam moi państwo :) Warszawa powitała was śnieżycą :) Dziś z rana musiałem zawrócić po kurtkę po śnieg walił poziomo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż, już z niecierpliwością czekam na spotkanie! :)
    Ostatnio nie komciowałam, bo siedziałam tydzień w klasztorze ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. @Chudini: skonczylo sie na tym, ze cwiczylysmy z M. az nawet nasze siniaki mialy siniaki a bable pokryly sie nowymi bablami - potem uderzylysmy w dwugodzinna kime na materacach treningowych i juz byla pora jechac na lotnisko :) Macius, chociaz na tle innych internetowych komentatorow jest prawie feminista, podpadl mi swoim zestawem CGI i rubasznym dowcipkowaniem o cycach - kiedys pokaze Ci jaki potworny elaborat go za to spotkal :D

    @katja: zombie swietnie sie czytalo, nawet jesli pare rzeczy mi podpadlo - w kazdym razie zdrowa apokalipsa na skale planetarna zawsze mnie raduje :) do life of pi przymiarzalam sie jeszcze kiedy czytal to caly swoat, ale jakos ubzduralam sobie ze to jakis coehlopodobny glut. I shall reconsider.

    @Zucker: telefony i zdolnosci spoleczne pojawia sie nam po swietach, jak tylko skoncze ME3 - wtedy natychmiast sie do Ciebie odezwiemy :)

    @Lil'Wolff: Idz do klasztoru Wolffie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale to był klasztor męski... :o

    OdpowiedzUsuń