środa, 7 marca 2012

„Coście się tak do mnie przysrali?!”*




Szósty marca, cały świat gra w Mass Effect 3... ja zaś wypełniam formularze, we łzach pochłaniam czekoladę oraz oglądam Muppety **


            Dzień dobry – dzisiejszy rant zasilany będzie specyfikiem Ibuprom Zatoki (ostatnie opakowanie środków przeciwbólowych w domu). W stanie upojenia paracetamolem walczę bowiem z machiną urzędniczą, zdobywam ostanie podpisy, piszę maile i w ogóle bawię się świetnie, nadal biorac udział w igrzyskach, towarzyszących tradycyjnie opuszczaniu Japonii przez sponsorowanego ministerialnie studenta.

        Plusy całej sytuacji są takie, że musiałam odkurzyć kalendarz (który, w związku z szalonym wirem aktywności, w jakim trwałam przez ostatnie pół roku, zdązył porosnąć kurzem). Wypełniam go teraz maczkiem tajnymi kodami typu „zanieś bzbrdl  do biura zwoqhf” albo „do 20-go rozlicz asoihfazsa” czy „rozwiąż umowę z sogboiasc” – generalnie żyję w ciągłym stresie... Dlatego też musiałam zwiększyć intensywność szycia oraz kręcenia się na rurze, by w ogóle zachować jako taką równowagę i nie zacząć mordować na oślep. 
          W ramach tego planu, we wtorek udałysmy się z M. na Akibę, gdzie w pewnej tajemniczej piwnicy można poćwiczyć za półdarmo na kręcącej się rurze (tak, tak – technologicznie rury dzielą się na statyczne i obrotowe –  jedne nadają się bardziej do jednych tricków a drugie do innych... mniejsza z tym – w każdym razie w moim studio ćwiczy się na tzw. ‘statykach’ i z obrotową rurą jeszcze doczynienia nie miałam). Szybko okazało się, że doznaniowo obrotowa rura przypomina karuzelę, więc pozwala wrócić do lat dzieciństwa (ewentualnie spowodować wymioty związane z zaburzeniami błędnika)... A ponieważ M. miała komóreczkę i nie zawahała się jej użyć: dla fanów mojego flubber-brzuszka prezentuję specjalnie nakręcony filmik!


FILMIK 1: czemuż jesteś taki ciężki, o zadzie? (filmiki są na prywatnym kanale na tubce, toteż nie mogę ich bezpośrednio zalinkować)

Spin, który tu prezentuje jest prosty jak konstrukcja cepa ale wyknuję go prawie dobrze (może wyjąwszy lądowanie na tzw. półdupie), więc podziwiajcie!



Tu zaś coś o wiele weselszego, czyli fristajl z ukrytej kamery. Chyba najpierw próbuję spinu z piruetu, w trakcie zapominam co chciałam zrobić, następnie zakładam tzw. sunwheel, spontanicznie przechodzę zeń do podstawowego firemana, żeby nabrać pędu, od pędu kreci mi się w głowie, więc zmieniam firemana w pike a potem zarzuca mię do czegoś na kształt reverse attitude. Tak się bawi, tak się bawi Długa Noga!!! W  tle słychać śmiech M., który jest umotywowany.


PS. Pytanie do szanownych Państwa (pytanie, dodam, które po raz kolejny udowodni, jak szalenie wykwalifikowaną panią domu jestem): po co żelazko ma tę opcję buchania parą?

----
*/Mały Wolffie to nie dotyczy Ciebie – Twoja prośba nie jest dla mnie uciążliwa i nie kwalifikuje się jako "przysranie" ;)
**/ polecam z serca.

Czytam: DOKUMENTA!!! Oceany dokumentów.
ucham: Selena Gomez & the Scene – Love You Like Love Song. Potworne, lecz od miesiąca, co niedziela od tego właśnie utowru  zaczyna się moja rozgrzewka u Diany, więc zaczęło mi się już dobrze kojarzyć.
Dokonania: Cross-knee release to średnio trudna figura z początkowego stopnia zaawansowania pole dance. Jedynie 5 procent tancerek ma problem z opanowaniem jej. Proszę Państwa, oto po raz kolejny znajduję się wśród wyjątków!
Fun Fact: W sobotę zgodnie z planem prowadziłam poranny panel na konferencji na Todaju. Odkryłam żałosną radość małych ludzi, jaką jest ucinanie sesji dyskusyjnej prelegentom, którzy nie trzymają się ram czasowych wystąpień. (Oh, how the power corrupts!)

7 komentarzy:

  1. Can't tell if trolling... Ale Maja, na wszelki wypadek: moja wiedza o zelazku jest minimalna, jako ze u nas chodzi sie w ciuchach gniecionych (ewentualnie wyprasowanych przez samca), ale wydaje mi sie, ze buchanie para jest zamiast pryskania woda. Jak prasujesz mokre to mozesz zlikwidowac "uciazliwe zmarszczki" aka mega zagniecenia, a nie zwykla powierzchniowa wymietosc.

    I jesli to jest flubber to ja nie chce na pole dance, chociaz wszystkie moje znajome i ich matka juz byly.

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem nieźle się trzymasz tej rury. Ja tam zostanę przy swoich linach co prawda przy mojej masie i zaniedbaniu sprawności została mi tylko jazda w dół. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. W sprawie żelazka: Za dawnych czasów, żeby zmusić włókna tkaniny do prawidłowego ułożenia się, nasze mamy musiały skrapiać tkaniny wodą, bardziej zaradne gospodynie używały do tego dozowników po płynie do mycia szyb. Chodziło z grubsza o to, że zmoczone włókna tkaniny były łatwiejsze do "rozjechania" przez stopę żelazka. Łatwe prasowanie było możliwe dzięki wrzącej lokalnie wodzie.

    Po tym jak technologia poszła do przodu mamy o wiele łatwiej - sprawę opisuję na przykładzie mojego żelazka. Po nalaniu wody do zbiornika ustawiam ilość wyrzucanej pary przez małe dziury na środkowej części stopy żelazka. Żelazko przez cały czas szumi i bucha parą, powoduje to: łatwiejszy poślizg po tkaninie i zmiękczanie włókien przed wymuszonym ich ułożeniem. Na uprasowanie koszuli starcza 40-50 g pary na minutę, do prasowania spodni można ustawić 120- 140 g/min. Żelazko może też oczywiście tradycyjnie spryskać tkaninę chłodną wodą (osobna dysza z przodu i guzik). Żelazko posiada również specjalny guzik i specjalne dziury z przodu stopy służące do uberproturbo walnięcia parą (ok 250 g/ min). Wyrzut pary trwa tylko kilka sekund ale nie spotkałem jeszcze zagięcia, które by się na sam widok nie wyprostowało. :)

    Jeśli chodzi o rurę to można przecież jedną zainstalować u was w salonie :) Jak uda mi się wyrobić finansowo to planuję kupić spawarkę elektryczną, więc wykonanie porządnych podstaw pod rurę nie będzie stanowić problemu. Dokręci się ją potem do podłogi i sufitu i będziesz mogła ćwiczyć w warunkach domowych :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż to za sylfida na tej rurze wywija? :) Pięknie, Maju, szczerze podziwiam!
    I cieszę się, że tytuł wpisu nie tyczy się mojej prośby! :D
    Trzymam kciuki za proces wydostawania się z Nipponu, to zawsze jest gorący czas...

    OdpowiedzUsuń
  5. ewakuacja z Japonii to już na amen, czy tylko wakacje w macierzy?
    artek

    OdpowiedzUsuń
  6. @katja: przecie jam niezdolna do trollowania...! naprawde nie wiem co i jak z zelazkiem - czy podczas calej naszej znajomosci widzialas mie kiedy w wyprasowanym odzieniu?
    zas na japonskim pole moj flubber to nie flubber lecz slonica w dziewiatym roku ciazy. na szczescie podczas zajec w Polsce przestane ogladac sie w lustrze obok kobiet gum, skladajacych sie z samych miesni i super-rozciagnietych sciegien (or will I? dam dam dam DAM!!!)

    @Chudy: jak mowi ma instruktorka: 'pamietaj by obciagnac palce! wtedy nawet podczas spadania wygladasz lepiej!' :D

    @Zucker: Dzieki za objasnienie Tajemnicy Pary (tm)- od razu widac kto wsrod mych czytelnikow pracuje w garniturze :D
    Hm, zaufalam Wam w sprawie montazu polek ale w kwestii skrecania rury troche sie waham - po pierwsze to tam jest niezle przelozenie sily i calosc musi naprawde dobrze rozpierac sie o sufit + podloge (inaczej dziura do sasiadow/piwnicy). Plus do obrotowej rury trzeba perfekcyjnie zamontowac lozyska, zeby ruch byl plynny... ale jesli zaproponujesz dzialajacy prototyp to kto wie :D

    @Lil'Wolff: CHYBA SYFILIS NIE SYLFIDA >:DDD Co do 'goracego czasu' - pomna Twych doswiadczan, caly czas kontroluje, gdzie mam paszport :D

    @Artek: Na tzw. 'dluzszy czas'... kto wie, co przyniesie przyszlosc? (a raczej polityka stypendialna Fundacji Japonskiej :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo modre słowa instruktorki. :)

    OdpowiedzUsuń