czwartek, 3 listopada 2011

Siostro, elektrowstrząsy!



Nowy niezbędnik Długiej Nogi: karta członkowska szkoły tańca na rurze oraz karta pacjenta kliniki urazów sportowych.

          Ponieważ moje Długie Kolano od tygodnia ani się nie goi, ani bardziej nie psuje, wczoraj postanowiłam wreszcie rozstrzygnąć jego mętny status ontologiczny (zdrowe? nie zdrowe?) wizytą u ortopedy. Dobrze, że na całą przygodę zarezerwowałąm pół dnia, albowiem lekką ręką sześć godzin minęło nim stanęłam wreszcie przed drzwiami kliniki Koyamari z aktualną kartą ubezpieczenia medycznego, za to bez rękawiczki i karty stałego pobytu*, zaginionych podczas dokonywania formalności. Poradnia, polecona przez Pigułę na kampusie, okazała się profesjonalnym centrum medycyny sportowej, co zaowocowało wesołą sytuacją, kiedy siedziałam w poczekalni w otoczeniu sportowców oraz rehabilitujących się staruszków, czując się bardzo nie na miejscu. Dottore prześwietlił mię, obmacał po kolanie, poczem zawyrokował, iż naprawdę powinnam wziąć się w garść i przestać hipochondryczyć, albowiem mam co najwyżej nadwyrężony mięsień, a moje życie nie jst zagrożone. W związku z tą szczęśliwą okolicznością, zostałam położona na leżance i podłączona do tajemniczej machiny, która przez kwadrans kopała mi kolano prądem, prawdopodobnie, by zniechęcić mię do kolejnego, bezpodstawnego zgłaszania się do przychodni. Na pocieszenie dostałam zestaw plastrów, które, fakt,  wyglądają bardzo profesjonalnie na siłowni, lecz potężnie wonieją maścią WICK VapoRub i odstraszają wszelkie żywe organizmy w promieniu 10 metrów.
            W ramach świętowania faktu,  że nie grozi mi śmierć przez kolano oraz uczczenia dzisiejszego Dnia Kultury (święto państwowe, żólty dzień wolny od pracy) w ciągu doby od otrzymania radosnej dla mnie diagnozy, uderzyłyśmy z M. do Szkoły Tańca na Rurze. Tam instruktorka zmaltretowała nas do tego stopnia, iz, zastanawiam się, czy znowu nie udać się na konsultację ortopedyczną, albowiem boli mnie każda część ciała, z gałkami ocznymi włącznie. Same zajęcia były bardzo udane, dobrze czuje się na pozycji wioskowego głupka (NIKT NIE PRZEKONA MNIE, ŻEBYM ODERWAŁA OD ZIEMII NOGĘ NA KTÓREJ SPOCZYWA CIĘŻAR MEGO CIAŁA!!!) – a ponieważ każda klasa potrzebuje swojego Goofy’ego, będę dumna mogąc pełnić tę funkcję. Zawsze pozostaje mi również żałosne wytłumaczenie, że jestem leworęczna, więc uchwyt prawej ręki mam niedorozwinięty, ale TYLKO POCZEKAJCIE AŻ ZACZNIEMY ĆWICZYĆ SPINY W DRUGĄ STRONĘ. Wtedy wszystkie cztery panienki-kursantki będą spadać z rur jak muchy w reklamie środka owadobójczego,  ja zaś niczym Tarzan-Człowiek-Pająk-Batman będę trzymać się chromowanej powierzchni niczym przyklejona superglu! Amen.

* ponieważ wokół Japonia, znalazcy karty już się zgłosili i jutro dzięki Bogu jadę ją odebrać, nie ma więc strachu, że mnie aresztują i deportują.

Czytam: M. Bernstein, G. Studlar Visions of the East: Orientalism in Film. Koszt używanego egzemplarza z amazona: 1400 jenów. Esej o Aladynie Disneya jako odzwierciedleniu polityki bliskowschodniej i atomowej USA: BEZCENNY.
Słucham: Łona –To nic nie znaczy. Bo Łona piękny jest i dobry jest, oraz swą wątłą hiphopową piersią broni jakości Polszczyzny.
Dokonania: Na piśmie obiecałam Lu, właścicielce szkoły Pole Dance Tokyo, że nie pozwę jej do sądu, jeśli instruktorka dotknie mnie w celu poprawienia jakiejś mojej figury. Ach, Japonia i polityczna poprawność!
Fun Fact: Ulubione geoepoki Japończyków w historii Europy to stanowczo Cesarski Wiedeń oraz Rokokowy Wersal. Wydaje się, że każdy pretekst jest tu dobry, by ubrać się w różowy frak oraz pudrowaną perukę w loczki.



...what’s wrong with this picture?

4 komentarze:

  1. Widzę że zajęcia tańca ruszyły do przodu, czekam aż pokażesz po powrocie czego się nauczyłaś. :)
    Ciekawe czy jacyś facecji uczęszczają na te zajęcia w końcu to Japonia więc to niewykluczone.

    OdpowiedzUsuń
  2. trenujemy trenujemy :) najważniejsze to pamiętać, że każdy obrót czy pokonany kilometr to ciacha, którymi można się potem opychać i nie naruszać limitu kalorii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Chudini: demonstracje beda zelezaly glownie od tego czy zainwestuje w RURE - zaczne sie nad tym zastanawiac jesli po miesiacu cwiczen nie opusci mnie entuzjazm ;) damsko-meskie zajecia koedukacyjne (tak zwana RURA MIESZANA) odbywaja sie w mojej szkole w poniedzialki o 19tej.. zamierzam sie na nie wybrac z misja etnograficzna:D
    @Zucker: ciacha i junk food wyrzucilam z diety. teraz spozywam tylko krwawe mnieso i warzywa!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń